Mama Tomasza Komendy od dwóch lat nie rozmawiała z synem. "Po prostu zniknął, jak tchórz"

Teresa Klemańska, mama Tomasza Komendy przyznaje w rozmowie z Onetem, że od dwóch lat nie rozmawiała z synem. - Jeżeli może, to niech usunie tatuaż z rękawa z napisem "Kocham cię mamo", bo jest nieprawdziwy i fałszywy. To jest kłamstwo. Po co ten napis? Przecież ja już dla niego umarłam. On mnie pochował żywcem - dodaje gorzko.

Teresa Klemańska, mama Tomasza Komendy w rozmowie z Onetem przyznała, że od dwóch lat nie rozmawiała z synem. - Tomek w ogóle się już do nas nie odzywa. Udaje, że nas nie zna. Nie chce mieć z nami nic wspólnego. Z całą rodziną Klemańskich - mówi. W jej ocenie "teraz Tomek ma złych doradców". Jak podkreśla Tomasz "jest pod wpływem Maćka, który nim steruje". Jak czytamy w Onecie, chodzi o Gerarda, jej najstarszego syna z pierwszego małżeństwa, którego wszyscy nazywają Maćkiem.

- Jak tylko się dowiedział, że Tomek dostanie pieniądze, to odciął go od nas. Chciał nas skłócić i to mu się udało. To, co się stało z Tomkiem, to jest jego zasługa. Zobaczymy, jak daleko dojdzie. Spełnia marzenia wszystkich, tylko nie swoje - ubolewa kobieta. 

Matka Komendy dodaje, że od rodziny najstarszego syna usłyszała, że "poluje na pieniądze Tomka". Jak wspomina, któregoś dnia Tomek bez słowa zostawił klucz na komodzie. I zniknął. - Więcej telefonu od nas już nie odebrał. Mój syn okazał się tchórzem. Nawet nie potrafił się z nami pożegnać (...) Chciałabym, żeby miał odwagę przyjść i powiedzieć: "Nienawidzę cię matka. Zrobiłaś coś źle. Nie tego się spodziewałem". A on po prostu zniknął, jak tchórz - mówi Onetowi Teresa Klemańska. 

Zobacz wideo Kraków. Fałszywa lekarka i pracownica ZUS oszukiwały seniorów "na legendę". Policja zatrzymała proceder

Klemańska zaznacza, że gdyby Tomek nie dostał milionów, które mu się należały, to dziś byliby normalną rodziną. - Jeżeli może, to niech usunie tatuaż z rękawa z napisem "Kocham cię mamo", bo jest nieprawdziwy i fałszywy. To jest kłamstwo. Po co ten napis? Przecież ja już dla niego umarłam. On mnie pochował żywcem - podsumowuje.

W ubiegłym tygodniu była partnerka Komendy wydała oświadczenie, w którym ujawniła kilka szokujących faktów ze wspólnego życia. Kobieta przekazała, że Komenda nie pomagał jej w wychowywaniu dziecka. - Tomek nie dał dziecku nic. Jestem z Filipem w tak trudnej sytuacji materialnej, że obecnie czekam w kolejce na przydział lokalu socjalnego we Wrocławiu - zwierzyła się w rozmowie z "Super Expressem". Mówi, że Komenda przeznaczał pieniądze na imprezy i kupował kolejne nieruchomości, podczas gdy ich syn Filip mieszkał w tragicznych warunkach.

Przyznała też, że Komenda ma ograniczone prawa rodzicielskie, bo złożyła zawiadomienie, że groził uprowadzeniem ich dziecka. Później miała je wycofać ze względu na jego poważną chorobę. "W sądzie przedstawił, że ma nowotwór z przerzutami i brak szans"- napisała w oświadczeniu.

Kobieta informuje także, że Tomasz nie zgadza się płacenie alimentów i do tej pory nie stawiał się na rozprawach. 

Śledztwo ws. niesłusznego skazania Komendy. Prokuratura: Finał sprawy już niedługo

Postępowanie dotyczące niesłusznego oskarżenia i skazania Tomasza Komendy ruszyło w marcu 2018 r., ale do tej pory nie zostało zakończone. Śledztwo toczy się w sprawie o przestępstwo przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków, poplecznictwa, tworzenia fałszywych dowodów winy i zatajania dowodów niewinności oraz pozbawienia wolności połączonego ze szczególnym udręczeniem - przypomina Onet.

Śledczy przesłuchali do tej pory 430 świadków, w tym: prokuratorów, policjantów, sędziów, ekspertów kryminalistycznych, biegłych, współosadzonych, funkcjonariuszy służby więziennej oraz Tomasza Komendę i całą jego rodzinę. Prokuratura Okręgowa w Łodzi zapewnia w rozmowie z Onetem, że finał sprawy nastąpi w ciągu najbliższych miesięcy, ale - jak zauważa portal - rok temu śledczy mówili to samo.

"Obecnie trwają przesłuchania w wątku związanym z odbywaniem kary więzienia przez Komendę. Dotychczas nikt nie usłyszał zarzutu. Do przesłuchania pozostało kilku świadków" - przekazał w styczniu prok. Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. "W samym listopadzie przesłuchano ok. 50 świadków, a w całym zeszłym roku było to kilkaset osób. Akta zawierają się w 97 tomach" - podkreśla.

Ile odszkodowania dostał Tomasz Komenda?

W sylwestrową noc 1996 roku 15-letnia Małgosia z podwrocławskich Miłoszyc została zgwałcona i zamordowana. W 2000 roku śledczy zainteresowali się Tomaszem Komendą. Chociaż 12 osób zeznało, że sylwestra spędził we Wrocławiu, mężczyzna został oskarżony o gwałt i morderstwo. Cztery lata później wrocławski Sąd Apelacyjny skazał go na 25 lat więzienia. Komenda nie przyznał się do winy, w trakcie procesu wielokrotnie powtarzał, że obciążające go zeznania, które złożył po zatrzymaniu, zostały na nim wymuszone groźbami i zastraszaniem.

Dopiero w 2018 roku, po 18 latach spędzonych w więzieniu Tomasz Komenda został uznany za niewinnego. Wrócił na wolność, przyznano mu prawie 13 mln zł zadośćuczynienia. - Żadne pieniądze nie wynagrodzą mi tych 18 lat - mówił o odszkodowaniu.

We wrześniu 2020 roku sąd we Wrocławiu zasądził 25 lat pozbawienia wolności dla Ireneusza M. i Norberta B., których oskarżono o zgwałcenie i zabicie Małgosi.

Więcej o: