Redakcja "Superwizjera" przygotowała materiał dotyczący zaginięcia Iwony Wieczorek. Dziennikarze w szczegółowy sposób przedstawili ostatnie godziny przed zniknięciem nastolatki, a także teorie na ten temat. Matka Iwony powiedziała, że pamięta ostatnią rozmowę z córką. "Mówiła, że bierze kosmetyki, prostownicę i będzie ze znajomymi bawić się na imprezie, ale nie wie, czy wróci do domu, czy będzie nocować u przyjaciółki" - opowiadała kobieta.
Iwona Wieczorek była w Sopocie z czwórką znajomych, Adrią, Pawłem P. pseudonim "browarek", Markiem i Adrianem. Początkowo bawili się w klubie "Mandarynka", następnie poszli do "Dream Clubu". Tam nastolatka dostała sms od koleżanki, że jej były chłopak bawi się w innym miejscu, niedaleko. Wkrótce potem nastolatka pokłóciła się z przyjaciółmi i wyszła. Adria miała ją namawiać do powrotu podczas rozmów telefonicznych, ale bez skutku.
O 3:11 Wieczorek wysłała sms do przyjaciółki, że czeka przy drugim wejściu od molo. Jednak koleżanka była już w taksówce do domu, więc Iwona ruszyła promenadą w stronę Gdańska. O 3:36 ustalała z Adrią, że jej rzeczy będą czekać na balkonie. To ostatnia rozmowa z koleżanką, ponieważ Iwonie rozładował się telefon.
O 4:12 kamery przy barze Bacówka zarejestrowały przechodzącą Iwonę, było to przy wejściu na plaże nr 63. Tutaj trop się urywa. Dziewczyna miała trzy możliwości: mogła pójść w stronę plaży, skręcić w prawo i iść w kierunku miasta lub pójść prosto w stronę domu przez park Reagana. Na tym nagraniu widać także jak za Iwoną idzie mężczyzna z ręcznikiem.
Był on pierwszym tropem policji w poszukiwaniach Wieczorek. Mimo wielu prób nie udało się zidentyfikować mężczyzny. Kilka miesięcy temu policja opublikowała inne nagrania, na których rzekomo jest ten sam mężczyzna. Po rozpowszechnieniu wideo w mediach i sieci, do funkcjonariuszy zgłosił się Teodor N. z Chorzowa, który jak twierdził, jest mężczyzną z nagrań. Jednak zdaniem śledczych nie jest mężczyzną z ręcznikiem, który szedł za Iwoną.
Ponadto teoria zawierająca przypuszczenia, ze "pan ręcznik" mógł mieć coś wspólnego ze zniknięciem Wieczorek, dość szybko została odrzucona, jednak zdaniem policji mógłby być cennym świadkiem. Według funkcjonariuszy, którzy badają sprawę "pan ręcznik" mógł być cudzoziemcem, który przypłynął na łódce, jednak to, kto przypływał lub wypływał z portu, nie zostało nigdy sprawdzone. Istnieje też prawdopodobieństwo, że nie żyje, dlatego mimo licznych apeli policji z prośbą o kontakt nikt się nie zgłosił.
Następnym podejrzanym był Paweł P., który bawił się tego wieczoru z Iwoną. Chłopak odezwał się do matki dziewczyny rankiem w dniu zaginięcia Wieczorek, kiedy w jej nieobecności nie było jeszcze nic wzbudzającego podejrzenia. Ponadto nie zadzwonił sam, tylko poprosił o to koleżankę.
Matka Iwony stwierdziła, że zupełnie nie rozumie takiego zachowania. Nie tylko jej wydało się to podejrzane. "Browarkiem" zainteresowali się także funkcjonariusze, ponieważ chłopak był dalekim znajomym dziewczyny, a mimo to bardzo angażował się w jej poszukiwania. Jednak mimo inwigilacji Pawła P., licznych podsłuchów, sprawdzenia jego rodziców oraz dziadków nie znaleziono niczego podejrzanego. W grudniu 2022 roku mężczyzna został zatrzymany pod zarzutem utrudniania śledztwa.
Kolejnym podejrzanym był były chłopak Iwony. Para rozstała się w nieznanych okolicznościach, a do tego mężczyzna składał fałszywe zeznania, co wzbudziło niepokój policji. Koleżanka Iwony twierdziła, że widziała go w klubie w okolicy, gdzie bawiła się Wieczorek, jednak on temu zaprzeczał. Jak się okazało, nagrania monitoringu z tego klubu miały zbyt słabą jakość, by udało się zidentyfikować chłopaka, zaś nikt nie przesłuchał pracowników baru. Po latach wyszło na jaw, że nie ma dokumentów umożliwiających potwierdzenie, kto pracował wtedy w klubie, a tym samym nie ma szans na przesłuchanie tych osób.
Funkcjonariusze mieli także teorię na temat śmieciarzy zamieszanych w sprawę Wieczorek. W 2010 r. o 3:38 kamery zarejestrowały śmieciarkę przy wejściu na plaże nr 63, czyli tam, gdzie ostatni raz była widziana Iwona. W środku byli trzej mężczyźni. Jeden z nich zeznał, że widział wtedy Iwonę i wraz z kolegami zwrócił na nią uwagę, bo była bardzo ładna, jednak pozostali mężczyźni zaprzeczyli tym zeznaniom.
Ta teoria najbardziej pasowała, bo o 3:33 Iwona pisała do Adrii, że ktoś ją zaczepia. O 4:05 śmieciarka powinna zakończyć pracę i wrócić do bazy w Gdańsku, jednak na nagraniach samochód jest ustawiony w stronę Sopotu. O 4:58 śmieciarka została nagrana przez monitoring w okolicy parku Reagana, przy wejściu na plażę nr 60, czyli w teorii jednej z dróg, którymi Iwona mogła wracać. Jednak w środku widać tylko dwóch mężczyzn. Dopiero gdy auto rusza i w kamerze pojawia się tył samochodu, można zauważyć, że jeden z mężczyzn jest w środku paki, a obok niego - zdaniem niektórych - jest głowa Iwony.
W tej sprawie poproszono o wydanie opinii dwa różne zespoły antropologiczne. Jeden z nich twierdził, że to faktycznie mogła być ludzka głowa, zaś drugi kategorycznie wykluczał taką opcję. Funkcjonariusz, z którym rozmawiali dziennikarze "Superwizjera", powiedział, że został zatrudniony "specjalista od map", który ustalił, że nie było możliwości, aby auto zabrało Iwonę.
Śmieciarz Andrzej S., który zeznał, że widział wtedy dziewczynę, nie chciał rozmawiać z mediami. Na pytanie dlaczego jego koledzy nie potwierdzili jego wersji, jakoby mieli widzieć Wieczorek, powiedział, że są "głupcami".
Dopiero gdy zaginięciem zajęła się krakowska prokuratura regionalna i śledczy z tzw. "archiwum X", pod nadzorem prokuratora Piotra Krupińskiego, sprawa ruszyła. Rozmówca "Superwizjera" stwierdza, że dla prokuratora "nie było, że czegoś nie można". Przeszukano i przekopano teren dawnej Zatoki Sztuki, a także sprawdzono studzienki kanalizacyjne, których nie weryfikowano do tej pory.
Wśród błędów wymienia się także brak zabezpieczenia nagrań z kamer monitoringu klatki schodowej w bloku, gdzie mieszkała Iwona oraz przesłuchania ochroniarza nieistniejącego aktualnie hotelu w okolicy dopiero po kilku latach.
Pod wielkim znakiem zapytania stoją także zeznania innych osób. Z informacji "Superwizjera" wynika, że około 40 świadków przesłuchano wariografem i "wszyscy kłamali".
Duże wątpliwości co do zeznań ma również matka Iwony Wieczorek. Kobieta przyznała, że nikt z przyjaciół nastolatki nie potrafił określić, o co się pokłócili w klubie. Policji także nie udało się tego ustalić.
Przez to, że sprawa zniknięcia Wieczorek była nagłaśniana przez media, przez wiele lat żyła nią cała Polska. W sieci pojawiły się fanpage oraz grupy, gdzie internauci dzielili się swoimi teoriami oraz uwagami w tej sprawie.
Matka dziewczyny opowiedziała, że dostała sms "niby od Iwony", gdzie nadawca, podszywając się pod nastolatkę, pisał: "mamo żyję, zrób to, o co cię proszą". Oszust kazał przygotować 800 tys. złotych. Kobieta dodaje, że w wigilie o 10 rano dostała kolejnego smsa, w której pisano, że "Iwona płacze i chce na Wigilię być w domu". Matka Wieczorek ze łzami w oczach i łamiącym się głosem przyznała, że miała nadzieję na powrót córki na święta i nawet kupiła jej prezent pod choinkę.
Szantażysta został namierzony i skazany. Jednak na wolności wciąż pozostaje człowiek lub grupa ludzi, którzy wiedzą, co stało się z nastolatką z Gdańska.