Chodzi o zmiany w zasadach funkcjonowania Rady Modernizacji Technicznej w MON. To na jej posiedzeniach zapadają najważniejsze decyzje na temat modernizacji sprzętu polskiego wojska, czyli w praktyce o ogromnych zakupach broni. W ciągu dekady ma na to zostać wydane ponad 500 miliardów złotych.
- Teoretycznie rola rady jest kolosalna. To tam są inicjowane i zatwierdzane procesy, które przekładają się na wielomiliardowe, wieloletnie kontrakty - mówi Gazeta.pl Marek Świerczyński z Polityki Insight, który pierwszy zwrócił uwagę na pozornie niewielkie zmiany w regulaminie pracy Rady Modernizacji Technicznej. Ponieważ broni nie kupuje się już w ramach transparentnych przetargów, tylko na podstawie niejawnych decyzji zapadających w MON, rola Rady jest tym bardziej kluczowa.
Rada powstała na mocy Decyzji nr 117/MON z 1 września 2021 roku. Była to część szerszego pakietu zmian w procesach zakupu sprzętu dla wojska. Miały one prowadzić do ich usprawnienia i przyśpieszenia. Ogólna idea wydawała się i nadal wydaje się słuszna. - Chodziło o centralizację i usprawnienie. Stworzenie jednego ośrodka nerwowego w MON, który usunąłby istniejące wcześniej liczne kolizje pomiędzy wieloma uczestnikami procesów zakupu broni - mówi Świerczyński. - W praktyce minister wziął kluczowe decyzje na swoje biurko. Warto zwrócić uwagę, że w radzie asystują mu głównie ludzie z jego bezpośredniego nadania - dodaje analityk.
Przewodniczącym Rady Modernizacji Technicznej jest sam minister obrony narodowej. Jego dwoma zastępcami są przedstawiciele odpowiednio Sztabu Generalnego (formalnie ma kluczową rolę w określaniu, jak ma zostać użyte wojsko i czego potrzebuje do realizacji stawianych mu celów) oraz Agencji Uzbrojenia (prowadzi procesy zakupów sprzętu). Do tego przedstawiciele podległych ministrowi departamentów MON: Polityki Zbrojeniowej, Strategii i Planowania Obronnego oraz Budżetowego. Poza tymi stałymi członkami, na poszczególne spotkania mogą być dopraszani specjaliści z różnych komórek MON i wojska, kiedy prowadzone rozmowy dotyczą sprzętu, na którym znają się najlepiej.
Rada najważniejsze decyzje podejmuje w drodze głosowania swoich stałych członków. W przypadku uzyskania wyniku trzy głosy do trzech to ten ministra ma znaczenie decydujące. W pierwotnej wersji regulaminu prac było sformułowanie, że "przewodniczący podejmuje decyzje w oparciu o stanowiska, oceny i propozycje wypracowane przez Radę". Do tego było wymienione szczegółowo, co ma zawierać protokół z prac.
10. Protokół z prac Rady zawiera w szczególności:
1) oznaczenie miejsca i daty prac Rady oraz wskazanie formy prac (posiedzenie, praca zdalna, tryb obiegowy);
2) decyzje podjęte przez Przewodniczącego;
3) istotne kwestie w omawianych sprawach mające znaczenie dla podejmowanych decyzji;
4) zwięźle przedstawione stanowiska uczestników prac Rady, w tym wynik głosowania;
5) listę obecności z podpisami uczestników posiedzenia (jako załącznik do protokołu);
6) oświadczenia dotyczące wystąpienia konfliktu interesów.
Dnia 8 marca 2023 roku minister Błaszczak wydał decyzję nr 18, która zmieniła zasady funkcjonowania Rady. Zniknęły dwa punkty, które były w pierwotnym regulaminie z 2021 roku. Jeden o tym, że "przewodniczący podejmuje decyzje w oparciu o stanowiska, oceny i propozycje wypracowane przez Radę", oraz drugi zawierający precyzyjne wyliczenie co ma zawierać protokół. Ten zacytowany wcześniej. Został tylko zapis o tym, że "z prac Rady sporządza się protokół zatwierdzany przez Przewodniczącego".
- To niepokojące, że nawet opinie specjalistów przestają mieć znaczenie - mówi Świerczyński. Dodatkowo ograniczany jest papierowy ślad pozwalający szczegółowo ustalić, jakie decyzje podejmował przewodniczący rady, co istotnego omawiano, jakie zdanie mieli uczestnicy prac i kto właściwie był obecny. Ma po prostu być jakiś protokół.
Dlaczego wprowadzono takie zmiany? Jak wynika z odpowiedzi udzielonych Gazeta.pl przez MON, wynikały one z konieczności dostosowania regulaminu do "aktualnych potrzeb, w tym przyspieszenia realizacji zadań." Jeśli chodzi konkretnie o protokół, to według MON dotychczasowe prace rady miały wykazać, że "konieczne jest uproszczenie treści protokołu, a w szczególności nadanie protokołowi formuły zadaniowej (w celu szybszego przekazywania i realizacji zadań z RMT)". - Pozostałe treści dotychczas zawarte w protokole zostały przeniesione do notatki z posiedzeń RMT, jako dokumentu bardziej szczegółowego - napisano.
- Mogę tylko spekulować, że dla ministerstwa szczegółowe rejestrowanie prac rady na papierze i jego archiwizowanie najwyraźniej było niepożądane. Różne rzeczy się zdarzają. Na przykład kontrole NIK, albo kontrole poselskie - stwierdza Świerczyński.
Tego rodzaju zmiany mające utrudnić dostęp do informacji na temat tego co się dzieje w MON i wojsku to nic nowego. - Dostęp do informacji, w tym do takich, które nie mają klauzuli niejawności, jest od kilku lat utrudniany systematycznie. Nasiliło się to po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Bez jasno określonych podstaw prawnych i w sposób czasami wydający się być uznaniowym. Zdarza się tak, że u jednego źródła coś jest niejawne, a drugie poda ją już ze szczegółami - mówi Gazeta.pl Tomasz Dmitruk, dziennikarz miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" i portalu "Dziennik Zbrojny". - Jako przykład mogę tu podać sytuację, w której Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych odmówił mi informacji na temat wartości umowy na remont i modyfikację okrętów rakietowych typu Orkan, choć kilka tygodni wcześniej podał wartość umowy na remont i modyfikację trzech trałowców projektu 207P/M. Natomiast innemu dziennikarzowi branżowemu na pytania dotyczące wartości tych samych umów w obu przypadkach odmówiono podania informacji - opisuje.
Tego rodzaju problemy to chleb powszedni dla każdego dziennikarza zajmującego się tematyką obronności. Pytania trudne, mogące prowadzić do ujawnienia czegoś niewygodnego, regularnie są albo całkowicie ignorowane, albo udzielane są wymijające odpowiedzi. - Nawet w przypadku pytań o podstawy prawne udzielanych zamówień, na przykład w przypadku zakupów dokonanych w ciągu ostatnich dwóch lat w Korei Południowej, resort obrony unika udzielania konkretnych odpowiedzi na zadane pytania, a jedynie przekazuje uogólnioną informację. Dla mnie to rzecz nie do pomyślenia, biorąc pod uwagę, że są to zakupy za ogromne kwoty z publicznych pieniędzy - mówi Dmitruk.
W jego ocenie narastający trend do ukrywania informacji kiedy to tylko możliwe wynika z dwóch czynników: wojna za naszą granicą, oraz polityka. - Czyli trwająca już w praktyce kampania wyborcza przed planowanymi, tegorocznymi wyborami parlamentarnymi - stwierdza Dmitruk. Minister Błaszczak jest bardzo ważną osobą w obozie rządzącym, który swoją pozycję buduje, w znacznej mierze bazując na narracji o skutecznym dbaniu o bezpieczeństwo Polski. Informacje podważające ten przekaz są, delikatnie rzecz biorąc niepożądane. Że ukrywanie niewygodnej prawdy potrafi się srogo zemścić, jak na przykład na Rosjanach? Cóż, polityka.
- Niestety mam wrażenie, że do czasu wyborów będzie tylko gorzej. Brak dostępu do informacji na temat tego jak wydawane są pieniądze podatników, uniemożliwia weryfikację oraz kontrolę publiczną, co rodzi pole do niegospodarności i nadużyć - mówi Dmitruk. Wstępowanie na drogę sądową przy każdej odmowie podania informacji, które wydawałoby się, powinna być dostępna na zasadach prawa o dostępie do informacji publicznej, jest niepraktyczne. Po pierwsze z powodów kosztów obsługi prawnej, a po drugie z powodu przewlekłości postępowań. Procesy przed sądami administracyjnymi trwają lata, w trakcie których nieudzielona informacja traci na znaczeniu. I tak to się kręci.