W ostatnim czasie ukazało się kilka głośnych publikacji dot. wiedzy Karola Wojtyły o przypadkach pedofilii wśród księży, m.in. książka "Maxima Culpa. Jan Paweł II wiedział" Ekke Overbeeka i reportaż "Franciszkańska 3" Marcina Gutowskiego. W obu pojawił się wątek metropolity krakowskiego i opiekuna Wojtyły, kard. Adama Sapiehy, który przez lata sam miał wykorzystywać seksualnie młodych kleryków. Autorzy publikacji skorzystali m.in. z dokumentów komunistycznej służby bezpieczeństwa.
Tymczasem Tomasz Krzyżak i Piotr Litka z "Rzeczpospolitej" twierdzą, że dotarli do materiałów, których nie mieli w rękach Overbeek i Gutowski, a które "rzucają nowe światło na sprawę Sapiehy". "Ich analiza prowadzi do wniosku, że dokumenty, w których opisano erotyczne wyczyny kard. Sapiehy, są nie tylko wątpliwe, ale także z dużym prawdopodobieństwem sfałszowane" - czytamy.
"Rz" wskazała, że w archiwach IPN od lat dostępna jest teczka zawierająca materiały, które najprawdopodobniej miały "posłużyć do skompromitowania kardynała i - być może - do sfingowanego procesu, w którym byłby on głównym oskarżonym". Do żadnego procesu nie doszło, bo Sapieha zmarł w lipcu 1951 roku.
W teczce tej znajdują się m.in. donos ks. Anatola Boczka i zeznanie ks. Andrzeja Mistata. Jak podali dziennikarze "Rz", obu dokumentom towarzyszy pismo z adnotacją "do rąk własnych", kierowane do ówczesnej p.o. dyrektora Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) - Julii Brystygierowej. Na kartce dołączonej do przesyłki dopisano maszynowym pismem: "w załączeniu przesyłamy mat. kompr. dot. kard. SAPIEHY". Oba dokumenty są odpisami, a sporządził je funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa, ppor. Krzysztof Srokowski.
"Odpis zeznania ks. Andrzeja Mistata, w którym opisuje erotyczne zachowania kard. Sapiehy, nosi datę 10 sierpnia 1949 r. Zeznanie to miało zostać złożone, co już zasygnalizowaliśmy, trzy i pół roku przed rozpoczęciem procesu kurii krakowskiej, w którym w ogóle nie uczestniczył, lecz w jego sprawie karnej" - podała "Rz". Krzyżak i Litka podkreślili, że oryginału zeznania nie ma w teczce sprawy karnej. "W aktach sprawy nie ma przesłuchania datowanego na 10 sierpnia 1949 r. A prócz tego w sprawie - poza rewizją, której w mieszkaniu duchownego dokonano 3 sierpnia 1949 r. - nie występuje w ogóle ppor. Srokowski. Wszystkie przesłuchania księdza prowadzili dwaj inni funkcjonariusze UB" - czytamy. "Co najmniej dziwnym byłoby, gdyby to jedno prowadził Srokowski, i że z akt sprawy zniknął tylko ten jeden - oryginalny - protokół" - zauważyli dziennikarze.
Skąd w takim razie wziął się odpis protokołu nieistniejącego w oryginale akt sprawy przeciwko ks. Mistatowi? Według "Rz" odpowiedź znajduje się w teczkach ks. Boczka i aktach personalnych Srokowskiego, który - jak się okazało - był jego oficerem prowadzącym. Pod koniec 1949 r. Srokowski pisał o Boczku tak: "wyraził się, że z chęcią by poszedł robić do naszego urzędu, bo nie może już wytrzymać z dewoctwem".
Z teczki personalnej Srokowskiego wynika, że sprawiał problemy: jedna z zatrzymanych przez niego kobiet oskarżyła go o kradzież, innym razem dostał naganę za udział w bójce i pobicie milicjanta. W czerwcu 1950 r. jego przełożeni wnioskowali do MBP o przeniesienie go na inny teren.
W takich to okolicznościach - 14 września 1950 r. - powstał donos ks. Boczka, w którym obszernie opisał, jak kard. Sapieha "dobierał się" do księży. Zdaniem Litki i Krzyżaka "łudząco podobna jest relacja ks. Mistata, która miała powstać rok wcześniej, a którą najpewniej dla 'ratowania skóry' Srokowski sporządził i antydatował właśnie we wrześniu 1950 r.". "To wyjaśniałoby brak oryginału zeznania w aktach sprawy ks. Mistata. Oba te dokumenty trafiły do Warszawy i wylądowały w teczce z materiałami na Sapiehę" - napisali.
W połowie marca episkopat wydał stanowisko ws. "ataku" na papieża Jana Pawła II. "Czy pozwolimy odebrać sobie ten skarb na podstawie dziennikarskiego omówienia materiałów wytworzonych przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa? Zostało ono dokonane z pominięciem warsztatu naukowego, w sposób stronniczy, często ahistoryczny, bez znajomości kontekstu, innych istniejących dokumentów, raportów czy opracowań" - napisali biskupi w komunikacie.
Do komunikatu duchownych odniósł się dziennikarz i działacz katolicki Tomasz Terlikowski. "Czytam oświadczenie KEP i oczom nie wierzę. To zwyczajnie nie jest prawda, że pytania wobec Jana Pawła II zostały sformułowane jedynie w oparciu o akta bezpieki. One są formułowane w oparciu o wyroki sądowe, nieliczne ujawnione dokumenty kościelne i, wreszcie, o zeznania skrzywdzonych" - napisał na Twitterze. Więcej szczegółów w TYM artykule.