Magdalena Smoczyńska to córka Jerzego Turowicza, który przez lata przyjaźnił się z Karolem Wojtyłą. Jak podaje "Wyborcza", Smoczyńska jest psycholingwistką i specjalistką w dziedzinie rozwoju językowego dzieci. Poza tym współpracuje z Instytutem Badań Edukacyjnych w Warszawie, Uniwersytetem Jagiellońskim i Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W ciągu ostatnich dni popularny stał się jej ostatni wpis w mediach społecznościowych, w którym odniosła się do reportażu Marcina Gutowskiego "Franciszkańska 3" oraz książki holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka.
"Muszę powiedzieć, że jest mi teraz bardzo ciężko i smutno. Znałam Karola Wojtyłę, odkąd miałam 12 lat. Był człowiekiem bliskim moim rodzicom. Odkąd został papieżem, kochałam go, podobnie zresztą jak oni. Mój ojciec, Jerzy Turowicz, mówił, że dzień wyboru Karola Wojtyły na papieża to był najpiękniejszy dzień w jego życiu. Ojciec mój całe swoje życie poświęcił jednemu celowi: chciał, żeby jego kościół, kościół katolicki zmienił się, stał się otwarty na świat, a przy tym by wrócił do podstawowego ewangelicznego przesłania, jakim jest miłość: miłość Boga i bliźniego. Z osobą nowego papieża wiązał wielkie nadzieje na odnowę kościoła. Mój ojciec był człowiekiem kościoła, do tego się poczuwał" - napisała Magdalena Smoczyńska. Jak wyjaśniła dalej, od dwóch lat jest ateistką i nie należy do Kościoła katolickiego, a słowo "kościół" celowo pisze z małej litery, "bo na wielką nie zasługuje".
"Wyniki dziennikarskich śledztw Overbeeka i Gutowskiego ukazują straszną prawdę. Straszną. Karol Wojtyła z wielu względów zasługuje na szacunek, bo był człowiekiem dobrej woli i w wielu sprawach 'chciał dobrze' (choć te jego w domniemaniu dobre intencje w wielu wypadkach prowadziły do bardzo złych decyzji, zwłaszcza w sprawach dotyczących seksu)" - napisała dalej autorka i przypomniała, że nie można m.in. nie zauważyć skutków niektórych decyzji Jana Pawła II, jak zakazu używania prezerwatyw w czasie epidemii AIDS w Afryce.
Magdalena Smoczyńska dodała, że ostatnie materiały dodatkowo dyskredytują papieża. "Otóż jego ewidentne w świetle świadectw i dokumentów działania tuszujące zbrodnie pedofilskie podlegających jego biskupiej władzy księży, w tym przede wszystkim wysyłanie ich do małych wiejskich parafii, gdzie mogli bez najmniejszych problemów gwałcić nowe dzieci, jest czymś, co jednoznacznie dyskwalifikuje go moralnie. Nie mogę go 'kochać', nie mogę uważać go za 'świętego' (choć to już oceniam czysto teoretycznie, bo jest to dla mnie, jako ateistki, jeszcze jedno z pustych, pozbawionych znaczenia słów). To nie jest wielki człowiek. Po tym, czego się dowiedziałam, już nie" - napisała.
Przeczytaj informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.
Autorka zwróciła jednak uwagę na to, by nie przypisywać Janowi Pawłowi II "diabolicznych intencji" do wszystkich jego działań. Rozumie jednak, że kpiny z papieża to reakcje na ekspresową kanonizację i "obłędny" kult Jana Pawła II, "pomnikomanię", "idiotyczny kult świętej kremówki" czy handel relikwiami "cudownie rozmnożonymi przez Dziwisza". Wytyka też "głupiej do bólu małopolskiej kuratorce ciemnoty" apel o wieszanie portretów papieża-Polaka w szkołach i obawia się, że "głupi do bólu minister ciemnoty" zaraz wyda takie zarządzenie - póki co można to robić dobrowolnie. Kpi też, że zaraz w Polsce zostaną wprowadzone miesięcznice, jeśli nie tygodnice w obronie Jana Pawła II.
"Nie tłumaczę jego postępowania jakimikolwiek okolicznościami. Jeśli to ze względu na dobro kościoła katolickiego zacierał ślady strasznych przestępstw i umożliwiał dalsze zbrodnie na dzieciach, to był to wybór zła. Większego zła. Karola Wojtyłę, który nie był postacią zerojedynkową, ten walec rozjedzie. Przykro mi z tego powodu. Nawet bardzo. Nie mogę się pogodzić z niszczeniem człowieka, który mimo wszystko dużo dobrego zrobił. Wszyscy ludzie, każdy człowiek zasługuje na sprawiedliwą ocenę, na sprawiedliwy osąd uczynków. On też. Jednak zupełnie szaleńcze, absurdalne działania obronne ze strony PiS-owców i pozostającej w ich łapach machiny państwowej to uniemożliwią" - podsumowuje Magdalena Smoczyńska.