Plaga szczurów we Wrocławiu. Na każdego mieszkańca przypadają trzy gryzonie. Wychodzą nawet z toalety

We Wrocławiu problemy ze szczurami mieszkańcy śródmieścia mają od lat. Ostatnio liczba gryzoni i zgłoszeń w tej sprawie jednak znacząco wzrosła. Pani Renata martwego szczura wyłowiła z toalety.

Pani Renata Skrzypek mieszka na parterze w kamienicy przy ul. Wąskiej. W środę 15 marca w toalecie znalazła martwego szczura. Ale nie było to pierwsze jej takie spotkanie z tymi gryzoniami. 

Pierwszy raz szczur przestraszył mniej jakieś 3-4 miesiące temu. Zobaczyłam sam jego ogon poruszający się w muszli klozetowej

- mówiła kobieta TVN-owi.

Zobacz wideo

9-letnia córka pani Renaty boi się od tego czasu korzystać z toalety. Szczury zalęgły się też nad sufitem i chodzą nad głową dziewczynki. Podobny problem ma sąsiadka z parteru. Szczury przemieszczają się wyżej, wchodząc do rur. Gryzonie chowają się też samochodach, gdzie przegryzają kable.

Plaga szczurów we Wrocławiu trwa od lat 

O problemach Wrocławia ze szczurami mówi się od dawna. Wyborcza.pl już w 2017 roku pisała o pladze na podwórku w okolicach placu Solnego. Mimo regularnych deratyzacji miasto nie poradziło sobie z gryzoniami, które w centrum miasta mają idealne warunku. Dzięki resztkom jedzenie z restauracji, które trafiają do pobliskich śmietników, szczury nie muszą martwić się o pożywienie. 

Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl 

W ostatnim czasie liczba zgłoszeń w sprawie szczurów wyraźnie jednak wzrosła. - Tych zgłoszeń jest faktycznie ostatnio więcej, więc najwyraźniej populacja szczurów też wzrosła - powiedział "Gazecie Wrocławskiej" Grzegorz Rajter z urzędu miejskiego. 

TVN24 wylicza, że jeszcze kilka lat temu szacowano, że na jednego mieszkańca Wrocławia przypada jeden szczur. Dziś są to trzy szczury na każdą osobę. 

Nowy sposób walki ze szczurami

Pani Renata wynajmuje mieszkania komunalne i nie jest w stanie wymusić na ratuszu działań. List, który wysłała do prezydenta miasta Jacka Sutryka, pozostał bez odpowiedzi. A jak mówi kobieta, nie stać ją na deratyzację, która wiąże się z "pruciem sufitu, usunięciem odchodów, szczurzych gniazd i zwłok, dezynfekcją stropów i ponownym ich uzupełnieniem".

Grzegorz Rajter z urzędu informuje, że incydenty ze szczurami można zgłaszać do Wydziału Środowiska przy magistracie lub bezpośrednio do straży miejskiej. Poucza jednak, że kwestia deratyzacji leży w gestii zarządców budynków. 

Urząd miasta zdaje sobie sprawę z problemu. By skuteczniej go rozwiązać, urzędnicy nawiązali współpracę z naukowcami z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. - Usłyszeliśmy, że szczury lubią szukać jedzenia i takie na tackach wydaje się dla nich nieatrakcyjne - twierdzi Rajter. Dlatego rozłożone w ten sposób trutki mogą być nieskuteczne. Szczury mogą je omijać, bo nie muszą ich zdobywać. 

Cały czas uczymy się walczyć ze szczurami. Ta deratyzacja będzie trwała przez 10 miesięcy

- mówi Rajter.

Więcej o: