O problemie ze wszami poinformowała portal gs24.pl matka jednej z uczennic szkoły znajdującej się w centrum Szczecina. - W szkole, do której chodzi moja córka, od listopada jest problem z wszawicą - informuje pani Ewelina, matka uczennicy klasy zerowej. - Gdzie jest szkolna higienistka? Dlaczego dyrekcja nie reaguje? Uważam, że w XXI w. z czymś takim można sobie poradzić w ciągu najwyżej tygodnia. Ale trzeba chcieć.
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Doniesienia o wszawicy dotarły również do redakcji portalu Moja Ostrołęka. Zdenerwowani rodzice dzieci uczęszczających do Przedszkola Samorządowego w Olszewie-Borkach poinformowali o powtarzającym się problemie. Inne placówki na terenie miasta i powiatu również mają zmagać się z nawracającą plagą wszy.
- Zostaliśmy pozostawieni sami sobie, nie potrafimy zaradzić problemowi. Dlaczego w przedszkolu nie ma pielęgniarki, która sprawdzałaby głowy dzieciom? - mówi zdenerwowany rodzic.
Przedszkole odpowiedziało oświadczeniem dla portalu Moja Ostrołęka, w którym pisze, że problem z wszawicą wystąpił w drugiej połowie stycznia wśród jednej grupy przedszkolnej. Ponadto została przeprowadzona kontrola przez pracowników Państwowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Ostrołęce.
- 15 lutego została przeprowadzona przez pielęgniarkę pogadanka dla rodziców na temat wszawicy, na której było obecnych 12 osób, a liczba dzieci w przedszkolu to 225. Podczas pogadanki udostępniono rodzicom procedurę zwalczania wszawicy w przedszkolu. Rozpropagowano materiały edukacyjne dotyczące tego problemu przekazane przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Ostrołęce - oznajmia dyrekcja przedszkola w Olszewie-Borkach, jak cytuje portal gs24.pl.
Dyrektor jednej ze szczecińskich szkół przyznaje, że problem wszy powraca cyklicznie.- To od lat przychodzi falami - przyznaje. - I wtedy rodzice mają o to pretensje do dyrekcji szkoły i nauczycieli. Z tym że my nie roznosimy wszy. O czystość dziecka powinien zadbać rodzic - podkreśla dyrektor w rozmowie z gs24.pl. - Część rodziców nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. I z tego, że bez ich zgody nie możemy nic zrobić. Nawet wtedy, kiedy wiemy, że ich dziecko ma wszawicę, nie możemy go odsunąć od zajęć, by się nie kontaktowało z innymi uczniami - dodaje.
- Przez trzy lata nie było u nas wszy niemal wcale, a teraz walczymy z nimi od miesięcy... Więc w takim wymiarze rzeczywiście możemy odnosić wrażenie, że wybuchła epidemia wszawicy. Ale patrząc na liczby, nic takiego się nie dzieje. Po prostu nie pamiętamy, co było wcześniej. Podczas pandemii szkoły i przedszkola przestały sprawdzać głowy, informować o wszach, edukować rodziców, no bo nie było takiej potrzeby. Dziś czas do tego wrócić - informuje Medonet ekspertka od wszy Ewa Kopeć.