Pierwszy w powojennej Polsce proces o kanibalizm. Ofiara nieznana, panowała zmowa milczenia

W poniedziałek przed Sądem Apelacyjnym w Szczecinie zapadł wyrok w pierwszym w powojennej Polsce procesie o kanibalizm. Wyrok jest prawomocny, choć obrońca mężczyzny skazanego na 25 lat więzienia prawdopodobnie złoży skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.

Do zbrodni miało dojść w 2002 roku we wsi Łasko w województwie zachodniopomorskim. Pięciu mężczyzn miało torturować, a później zabić, zbezcześcić zwłoki "dopuścić się aktu kanibalizmu". Śledczy mieli bardzo trudne zadanie, ponieważ w sprawie od początku brakowało dowodów - informuje TVN24. Funkcjonariuszom nie udało się ustalić tożsamości ofiary ani tego, kiedy dokładnie doszło do przestępstwa. 

Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Niebezpiecznie manewry na drodze zakończone utratą prawa jazdy

Po śmierci świadka zbrodni wznowiono postępowanie

W 2017 roku czterem mężczyznom postawiono w tej sprawie zarzuty, z czego trzech wypuszczono na wolność. Do celi trafił jedynie główny oskarżony. Robert M., który usłyszał wyrok 25 lat pozbawienia wolności za kierowanie zabójstwem nieustalonego mężczyzny.

Jak podaje TVN24, sąd wówczas za najważniejsze uznał dowody z podsłuchów i zeznania w toku śledztwa jednego z oskarżonych - Rafała O. 

Aleksander Łuczak nie żyje. Zmarł w wieku 79 lat Aleksander Łuczak nie żyje. Zmarł w wieku 79 lat

Piąty mężczyzna, który miał brać udział w zbrodni, zmarł w styczniu 2017 r. To Zbigniew B., alkoholik znany z agresywnych zachowań już po zbrodni został świadkiem Jehowy, mówił o końcu świata, a niektórzy zaczęli go nawet nazywać "Prorokiem" - opisuje "Wyborcza".

Przez wiele lat po kielichu opowiadał o strasznej zbrodni, w której miał wziąć udział. Niektórzy nie traktowali jego słów poważnie, inni - jak podejrzewa policja - wiedzieli o zbrodni i przykryli ją zmową milczenia.

- czytamy.

Dopiero po jego śmierci policja otrzymała tajemniczego maila z opisem zdarzenia - wiadomość podpisana była nazwiskiem zmarłego. Policja potraktowała sprawę poważnie i ustaliła, kto mógł mieć informacje na ten temat. Śledztwo ponownie ruszyło.

"Mięsem z pośladków i ud obdarowali znajomych"

Trzej przebywający na wolności mężczyźni zostali oskarżeni o to, że porwali ofiarę, którą wywieźli do lasu, tam ją dręczyli, aż w końcu zamordowali. Ciało mieli poćwiartować i częściowo zjeść, po wcześniejszym upieczeniu, resztę zwłok natomiast - wrzucić do jeziora. Przeszukania jednak nic nie wykazały.

Jeden z zatrzymanych - Rafał O. ps. "Wnuczek" przyznał, że brał udział w krwawym biwaku. To on podał szczegóły. Pozostała trójka do dziś nie przyznała się do winy.

Spotkanie na Kremlu Kadyrow spotkał się z Putinem. "Jest albo głupi, albo ślepy. Lub wszystko naraz"

Z ustaleń śledczych wynika, że motywem zbrodni były rozliczenia finansowe głównego oskarżonego, Roberta M. "Studenta", z ofiarą. Sprawcy prawdopodobnie wywieźli ofiarę do lasu, gdzie Robert M. ją pobił.

- A potem wypowiedział słowa: "Wiesz, co masz robić", zwracając się do Zbigniewa B. - mówił cytowany przez "GW" sędzia, uzasadniając wyrok pierwszej instancji. Ten miał usiąść na plecach ofiary, poderżnąć jej gardło, a potem dokonać dekapitacji, wypatroszyć ciało i wyciąć pięć kawałków mięsa.

Mięsem z pośladków i ud obdarowali znajomych. Ci myśleli, że to dziczyzna. Jedli. Teraz, po 15 latach, jeden z nich pamięta dziwny, słodki smak tamtego mięsa

- przytaczał dziennikarz Adam Zadworny w 2017 roku we wstrząsającym reportażu dla "Wyborczej".

Robert M. prawomocnie skazany. Zostanie w więzieniu przez 25 lat

Robert M., który 21 lat temu brał udział w zbrodni na leśnej polanie, został prawomocnie skazany na 25 lat więzienia.

"Pozostali trzej oskarżeni, zdaniem sądu, byli tylko świadkami zabójstwa. W polskim prawie nie ma paragrafu dotyczącego kanibalizmu, a sprawa zbezczeszczenia zwłok się przedawniła (następuje to po 15 latach). Dlatego w przypadku tych trzech oskarżonych sąd umorzył postępowanie" - czytamy w TVN24. 

Zdania odrębne: Uważam wersję, którą przedstawił pan sędzia, za bardzo prawdopodobną, ale nie mam stuprocentowej pewności, że tak jest

Jak podaje stacja, zdanie odrębne do wyroku sądu pierwszej instancji złożył sędzia Grzegorz Kasicki. Wyjaśnił, że różnice w ustaleniach faktycznych i ocenie są niewielkie, natomiast "konsekwencje tych różnic są poważne". - Materiał po 15 latach jest tak skromny, że nie możemy na jego podstawie budować pewnych stwierdzeń. Pokuszę się o stwierdzenie, że ustalenia sądu są bardzo prawdopodobne. Ja nie mam pewności. Uważam wersję, którą przedstawił pan sędzia, za bardzo prawdopodobną, ale nie mam stuprocentowej pewności, że tak jest - mówił.

Proces to pierwsza sprawa w powojennej Polsce dotycząca kanibalizmu. Oskarżenie dotyczyło zabójstwa i zbezczeszczenia zwłok, tak bowiem w polskim prawie traktowany jest kanibalizm. 

Więcej o: