Proces "matki polskich aborcjonistek". Zapadł wyrok w głośnej sprawie

Justyna Wydrzyńska, aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu, została uznana winną udzielenia pomocy Annie przez przekazanie paczkomatem mizoprostolu. Skazano ją na osiem miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnej pracy przez 30 godzin miesięcznie.

Ok. godz. 15:15 sąd na Poligonowej w Warszawie ogłosił wyrok. Justyna Wydrzyńska, aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu, została uznana winną udzielenia pomocy Annie przez przekazanie paczkomatem mizoprostolu. Skazano ją na osiem miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnej pracy przez 30 godzin miesięcznie. Justyna została uniewinniona z zarzutu posiadania tabletek z zamiarem wprowadzenia ich do obrotu - przekazał na Twitterze Aborcyjny Dream Team.

Zobacz wideo Piekło kobiet. „Jeżeli chodzi o aborcję, to jesteśmy pod ścianą"

Sąd nad aborcją. Justyna Wydrzyńska domagała się uniewinnienia

- Nie czuję się absolutnie w żaden sposób winna. Uważam, że zrobiłam dobrze, dzieląc się swoimi tabletkami z osobą, która tego potrzebowała - mówiła Justyna Wydrzyńska na konferencji prasowej przed rozprawą. - To prawo jest winne. Polska jest winna, że od 30 lat nie zapewnia dostępu do bezpiecznej aborcji - dodała Natalia Broniarczyk.

Władimir PutinISW: Putin traci kontrolę. Rzeczniczka MSZ mówi o jedno zdanie za dużo

Wokół sądu na Poligonowej w Warszawie pojawiły się ogrodzenia utrudniające demonstrację solidarnościową. Strony wygłaszały we wtorek w sądzie mowy końcowe. Wydrzyńska zapowiadała, że będzie domagać się uniewinnienia.

Sąd nie zgodził się na transmisję rozprawy, na salę nie zostały wpuszczone też niektóre przedstawicielki mediów, "oficjalnie z powodu 'braku miejsc'" - poinformowała Magdalena Chrzczonowicz z OKO.Press. Nie wpuszczono również przybyłych do sądu ambasadorów.

Na Twitterze Aborcyjnego Dream Teamu przypominano wypowiedź Wydrzyńskiej z konferencji, która odbyła się w Sejmie:

Wierzę, że każda empatyczna kobieta pomogłaby innej w potrzebie, także ryzykując własne bezpieczeństwo. Co jest ważniejsze: postępowanie zgodnie z opresyjnym prawem napisanym w latach 90. wbrew woli społeczeństwa, czy pomoc komuś w potrzebie?

Część rozprawy została utajniona ze względu na to, że pojawią się w niej wrażliwe informacje nt. świadkini. 

Mowa prokuratora żywcem wyjęta z projektu Godek

Prokurator wnioskował o uznanie Wydrzyńskiej za winną i ukaranie jej ograniczeniem wolności przez 10 miesięcy w postaci kontrolowanych prac społecznych (25 godzin miesięcznie) i 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

W jego mowie końcowej pojawiło się stwierdzenie rodem z - odrzuconego przecież - projektu Kai Godek. "Pomoc telefoniczna mieści się w znamionach przestępstwa, gdyż umożliwia podjęcie dalszych działań, które pozwalają przerwać ciążę. Sama rada lub informacja to przestępstwo. Nieistotne jest to, w jaki sposób sprzedawana jest substancja, albo kto jest nabywcą - liczy się skutek" - mówił prokurator.

- Justyna Wydrzyńska działała z zamiarem bezpośrednim i chciała udzielić pomocy bezpośrednio. Stopień społecznej szkodliwości należy ocenić jako znaczny, biorąc pod uwagę naruszone dobro - życie w okresie prenatalnym - dodał.

Ordo Iuris "wnosi" o karę dla Wydrzyńskiej

Po prokuratorze głos zabrała przedstawicielka Ordo Iuris. - Chcę zwrócić uwagę na emocje społeczne, które próbuje się wzniecić wokół postępowania i zrobić presję na sąd i prokuraturę czy świadków. Robi się to wokół rzekomego "prawa do aborcji" i tego, że nie jest ono przestrzegane. Przepisy prawa krajowego ani międzynarodowego nie mówią nic o prawie o aborcji. A nie można tego uznać za prawo człowieka. Prawo do aborcji to postulat polityczny i ideologiczny - mówiła Magdalena Majkowska.

- Nie ma możliwości od odstąpienia ani nadzwyczajnego złagodzenia kary. Wnoszę o (...) karę łączną w postaci roku z warunkowym zawieszeniem na okres próby trzech lat z obowiązkiem o informowaniu kuratora o przebiegu próby - mówiła przedstawicielka skrajnie prawicowej organizacji. Dodała, że przy ustalaniu kary "trzeba mieć na uwadzę postawę oskarżonej". - Rzadko można widzieć kogoś, kto się chlubi przestępstwem. Oskarżona tworzy spektakl w celu jeszcze większej promocji tego przestępstwa, którego dokonała. W imieniu Ordo Iuris taki wymiar kary będzie adekwatny - oświadczyła.

Obrończyni Wydrzyńskiej zwróciła uwagę, że Ordo Iuris nie ma uprawnień do składania wniosków co do kary. - To tylko oświadczenie fundacji - odpowiedziała działaczka organizacji.

Poradnik Ordo IurisOrdo Iuris w poradniku: Można odmówić wynajmu pokoju parze bez ślubu

Obrona: Prokurator chce próbować zastraszyć obrończynie praw człowieka

Obrona wniosła o uniewinnienie Wydrzyńskiej. - To nie jest zwyczajna sprawa. To jest sprawa ważna, precedensowa i nie powinna się znaleźć na wokandzie. Ma za to w tle wydarzenia polityczne i społeczne. To test wymiaru sprawiedliwości i całego społeczeństwa - mówiła mec. Anna Bergiel.

Adwokatka podkreśliła, że jej klientka przekazuje wiedzę zgodną z wytycznymi WHO. - Oskarżona nie wpływała na decyzję Ani, która i tak była zdesperowana i zdeterminowana. Oskarżona chciała, by Ania mogła odzyskać kontrolę na swoim życiem i zdecydować czy chce ciążę przerwać, czy kontynuować, i też nie weryfikowała, czy użyła tych tabletek - mówiła.

Dodała, że Wydrzyńska działała w trosce o bezpieczeństwo świadkini, która bez jej pomocy nie miałaby wiedzy, jakie metody są bezpieczne. - Justyna zadbała o bezpieczeństwo i zdrowie świadkini. Użyła własnego zestawu, rekomendowanego przez WHO, i sama Justyna bez wahania by go wzięła - powiedziała Bergiel.

Prokurator nie powiedział, co miał na myśli poprzez "oferowanie porad za pomocą łączy telefonicznych". Czy on samą działalność Justyny uważa za przestępstwo? To niedopuszczalne. Jakie to miałyby być porady? Jakiej treści? Żadna jej działalność nie jest przestępstwem i nie może być skazana pod płaszczykiem poradnictwa. Gołosłowne sformułowanie prokuratury wskazuje, że prokurator chce próbować zastraszyć obrończynie praw człowieka - co też narusza artykuły konstytucji

- mówiła uwagę adwokatka.

Pikieta przeciw zaostrzaniu prawa aborcyjnego. Kraków, 7 listopada 2021 r.Sondaż. Miażdżąca większość Polaków za liberalizacją przepisów ws. aborcji

Zwróciła też uwagę na "aspekt polityczno-represyjny". - Prokurator otrzymał wiele pism solidarności z Justyną. Ale też inne autorytety praw człowieka i wiedzy medycznej stanęły po jej stronie. Parlamentarzyści Szwecji, opinie przyjaciela sądu, ONZ, Ibis Reproductive Health, FIGO [Międzynarodowa Federacja Ginekologii i Położnictwa] i Centrum Praw Kobiet. Wszystkie te organizacje w sposób pogłębiony i kompleksowy przedstawiły standardy WHO i zobowiązania państw z zakresu poszanowania praw człowieka. Te stanowiska potwierdzają fakt, że polskie prawo, przez swoje prawodawstwo, może naruszać - lub narusza - prawa człowieka - dodała.

Wsparcie dla Justyny z polskiego i europejskiego parlamentu

Na rozprawę Wydrzyńskiej przyjechały posłanki Lewicy, m.in. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. "Pomoc kobiecie potrzebującej aborcji to duma, a nie wina! Jesteśmy z Justyną Wydrzyńską, bo tak #JakJustyna - każda z nas na jej miejscu zrobiłaby to samo. Tak długo, jak długo państwo odmawia kobietom legalnej i dostępnej aborcji, tak długo my, kobiety, musimy sobie pomagać!" - napisała.

Działaczkę wspierają też członkinie Parlamentu Europejskiego, które nagrały dla niej wideo. "Droga Justyno, jesteś bardzo odważną kobietą. Wiele kobiet w Europie i na świecie jest z ciebie dumnych. Stoimy za tobą" - mówi Holenderka Samira Rafaela, a Soraya Rodriguez z Hiszpanii dodaje: "Twoja praca jest niezbędna polskim kobietom, które żyją de facto z zakazem aborcji, a ich prawa i wolności są ograniczane".

Młode Polki jak #JakJustyna

Wydrzyńska stoi przed sądem za pomoc Ani. Kobieta, do której aktywistka wysłała tabletki, podziękowała jej za wsparcie we wzruszającym liście. Amnesty International sprawdziło, jak w sytuacji, w której znalazła się Wydrzyńska, zachowaliby się Polki i Polacy. Badanie opinii publicznej przeprowadzone zostało w lutym  przez agencję badawczą SW Research. 

Na pytanie o to, czy ankietowani pomogliby w aborcji w sytuacji, w jakiej znalazła się Justyna i Ania, 47,2 proc. odpowiedziało twierdząco. 18,7 proc. osób odpowiedziało zdecydowanie nie i raczej nie, a 34,1 proc. pytanych nie potrafiło odpowiedzieć na pytanie. Chętniej w aborcji wspierałyby osoby młode (18-24 lat). W tej grupie chęć pomocy w aborcji dla osób doświadczających przemocy domowej wzrasta do 65,6 proc.

Więcej o: