Mowy końcowe w procesie o zabójstwo Pawła Adamowicza. Żona do sądu: Proszę ja, proszą moje córki

Aleksandra Boryń
W Sądzie Okręgowym w Gdańsku zostały wygłoszone mowy końcowe w procesie dotyczącym zabójstwa prezydenta miasta Pawła Adamowicza. Na sali rozpraw po raz pierwszy pojawiła się żona zamordowanego prezydenta, która prosiła o "surową karę" dla oskarżonego. Przemówił też sam Stefan W.

Dobiegł końca proces Stefana W., który jest oskarżony o zamordowanie Pawła Adamowicza. Prokuratura wnioskowała o dożywotnie więzienie, a obrona początkowo chciała umorzenia postępowania ze względu na niepoczytalność sprawcy. Na polecenie prokuratury opinię w tej sprawie wydało trzech biegłych. W pierwszej ocenie, zaraz po wydarzeniu, biegli stwierdzili niepoczytalność sprawcy. W kolejnych dwóch opiniach, które zostały wykonane w odstępie kilku i kilkunastu miesięcy, biegli mieli odmienne zdanie. Po tych ocenach obrona wystąpiła o karę 15 lat pozbawienia wolności.

Zobacz wideo

Mowy końcowe w procesie o zabójstwo Pawła Adamowicza

Jak relacjonują trójmiejskie media, jako pierwsza głos zabrała prokuratorka Agnieszka Nickel-Rogowska, która przypomniała zdarzenia z 13 stycznia 2019 roku. Przypomnijmy, że podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku na scenę wbiegł Stefan W. i zadał kilka ciosów nożem Adamowiczowi, który zmarł następnego dnia w wyniku poniesionych obrażeń. Dowodem w sprawie są liczne nagrania oraz nóż, którego użył oskarżony.

Prokuratorka przypomniała o słowach Stefana W., który chwilę po zabójstwie miał powiedzieć do policjantów, że "celował w serce". Nickel-Rogowska mówiła także o przygotowaniach sprawcy do popełnienia zabójstwa. Według ustaleń prokuratury, kiedy przebywał w więzieniu za napady na banki, opowiadał współwięźniom, że "świat o nim usłyszy". Miał twierdzić, że został niesłusznie skazany. Zaś - zdaniem prokuratorki - Paweł Adamowicz stanowił dla Stefana W. symbol przedstawiciela władzy.

Na sali padły także słowa dotyczące stanu psychicznego sprawcy. Według śledczych, opinie biegłych wskazują, że Stefan W. może odpowiadać za popełnione czyny. - Ograniczona poczytalność nie wyłącza odpowiedzialności - dodała oskarżycielka.

Oskarżyciele wnioskują o dożywocie z możliwością warunkowego zwolnienia po 40 latach i pozbawienie Stefana W. praw publicznych na 10 lat. Ponadto oskarżony miałby obowiązek wypłacenia zadośćuczynienia rodzinie ofiary - 100 tys. zł dla żony zamordowanego prezydenta, a dla brata i matki Pawła Adamowicza po 60 tys. złotych.

Atak "planował jak Breivik"

Następnie przemawiał Jerzy Glanc, pełnomocnik rodziny Adamowiczów. Mecenas zwrócił uwagę na poglądy polityczne Stefana W., który otwarcie krytykował opozycję m.in. w mediach społecznościowych. Wspomniał także o zeznaniach pracownika służby więziennej, któremu Stefan W. zaraz po zatrzymaniu miał powiedzieć, że "planował atak jak Breivik", ale bał się, że w ataku mogą ucierpieć osoby z jego rodziny. Dlatego zdecydował się na zamach na polityka, bo "polityk to taka osoba, za którą nikt nie będzie płakał " - miał twierdzić oskarżony.

Głos zabrał także poseł Piotr Adamowicz, brat zamordowanego, który jest oskarżycielem posiłkowym. Mówił o "publicznej egzekucji", a także cytował wypowiedzi Stefana W. z mediów społecznościowych np. "Ja jestem za partią PiS i mam nadzieję, że Zbigniew Ziobro zrobi z wami porządek". 

Magdalena Adamowicz: Nie byłoby mnie tu, gdyby przeprosił

Przemawiała także żona Pawła Adamowicza.

- Stoję naprzeciw tego człowieka po raz pierwszy i mam nadzieję, że po raz ostatni. Napawa mnie to wielkim lękiem i nieopisanym bólem. Ale muszę tu stać, zbrodnia musi zostać ukarana

- mówiła. Dodała, że nie byłoby jej na sali, "gdyby człowiek, który zamordował mojego męża, okazał choć cień skruchy i przeprosił za swoje zbrodnie".

Magdalena Adamowicz dodała, że "musi go spotkać sprawiedliwa i surowa kara". Następnie zwracając się bezpośrednio do sądu, powiedziała:

Ja, Magdalena Adamowicz, żona Pawła Adamowicza nie czuje nienawiści do człowieka, który zabił mojego męża. Ale proszę z całej mocy, aby człowiek ten został sprawiedliwie osądzony. Bo nadzieja na sprawiedliwy wyrok jest tym, co przed nienawiścią mnie chroni. Proszę ja, proszą moje córki

Mowy końcowe obrońców Stefana W.

Jako pierwszy głos zabrał obrońca z urzędu, Marcin Kminkowski, który mówił o emocjonalnych wypowiedziach strony oskarżającej, jednak zwrócił uwagę, że "te emocje nie mogą towarzyszyć podczas orzekania". - Apeluję, by sąd wziął pod uwagę okoliczności o charakterze łagodzącym względem mojego klienta - dodał.

Przypomniał także o rozbieżnych opiniach biegłych, które dotyczyły poczytalności oskarżonego w trakcie popełnienia zbrodni. 

Przemówienie oskarżonego

Jako ostatni przemówił sam Stefan W. Twierdził, że "prokuratura nie zebrała żadnych dowodów", "za wszystko odpowiada Zbigniew Ziobro" i to on "zmusza prokuraturę do wnioskowania o dożywocie". Podczas innych rozpraw oskarżony zachowywał się w nietypowy sposób. Przez kilka rozpraw zupełnie milczał, nie odpowiadając nawet na pytania sądu, na innej krzyczał "Allah Akbar", a jeszcze innym razem śmiał się w trakcie składanie zeznań przez świadków. 

Stefan W. nie przyznał się do winy.

Koniec zbliża się wielkimi krokami

Według śledczych Stefan W. popełnił morderstwo, ponieważ "chciał dokonania zemsty  powodu niesłusznego i zbyt wysokiego, według oskarżonego, wyroku za rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia". Zdaniem ekspertów Stefan W. "utożsamiał osobę Prezydenta Miasta Gdańska ogólnie z osobami, które sprawowały wszelką władzę, w tym sądowniczą w czasie, gdy zapadł wobec niego skazujący wyrok".

Wyrok ma zostać ogłoszony w czwartek, 16 marca. Aktualnie proces odbywa się w sądzie I instancji, więc od jego decyzji będzie można złożyć odwołanie. 

Więcej o: