"Mam kilka pytań do oświadczenia kurii archidiecezji krakowskiej" - napisał na Facebooku Tomasz Terlikowski. Publicysta formułuje pytania w pięciu punktach. Również pięć punktów zawiera piątkowy komunikat archidiecezji krakowskiej. Czytamy w nim między innymi: "Wobec wszystkich, którzy nie rozumieją naszego przywiązania do św. Jana Pawła II, stwierdzamy: nie da się umniejszyć dobra, które stało się za Jego sprawą, a jedynie Bóg sam wie, ile z tego dobra pozostaje wciąż jeszcze nieodkryte w głębi naszych serc i sumień".
W komunikacie przekazano, że "ocena życia i działalności biskupów Kościoła, należąca w najściślejszym sensie do Stolicy Apostolskiej, była w kontekście historycznym dokonywana także w Archidiecezji Krakowskiej". Jak pisze rzecznik archidiecezji ks. Łukasz Michalczewski, "było to możliwe dzięki rzetelnej pracy specjalistów różnych dziedzin korzystających z zasobów Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie funkcjonującego zgodnie z przepisami prawa powszechnego i kanonicznego".
"Ta mozolna praca dużej liczby wykwalifikowanych osób była i nadal będzie podstawą krytycznych badań historycznych w oparciu o materiały źródłowe. Trudno natomiast zaobserwowane w ostatnim czasie próby nerwowego podszywania się pod pracę badaczy - w celu wyrwania podstępnymi metodami strzępów informacji i niefachowego ich wykorzystania - nazwać rzetelną i głęboką analizą problemu, której wszyscy oczekują" - czytamy.
W kolejnych punktach ks. Michalczewski dość ogólnie opisuje wspomniane badania. Jak czytamy, w trakcie "kwerendy akt personalnych kapłanów, których nazwiska pojawiają się w kontekście przypadków przestępstw seksualnych popełnianych w przeszłości we wspólnocie Archidiecezji Krakowskiej, nie natrafiono na żaden dokument mogący poświadczyć prawdziwość ciężkich zarzutów stawianych obecnie niektórym hierarchom Kościoła w Krakowie". "Stwierdzenie to nie stanowi jeszcze ostatecznego werdyktu. Ma jednak z pewnością większą wartość niż tzw. dowody w postaci fragmentów akt tworzonych na potrzeby zbrodniczego aparatu komunistycznej władzy, znajdujących się w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej" - podkreśla ks. Michalczewski.
Tomasz Terlikowski na Facebooku zapytał o konkrety. "Gdzie i kiedy odbywała się 'mozolna praca' 'specjalistów różnych dziedzin korzystających z zasobów Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie funkcjonującego zgodnie z przepisami prawa powszechnego i kanonicznego'? Kto brał w nich udział (bo rozumiem, że owi rzetelni eksperci mają jakieś imiona i nazwiska i jakiś dorobek)? Jeśli badania toczą się nadal, to kto bierze w nich udział? Czy są wśród owych 'specjalistów' osoby świeckie?" - czytamy w jego wpisie. Dalej publicysta pyta, dlaczego żaden ze wspomnianych przez kurię specjalistów, którzy prowadzą badania, nie zabrał głosu publicznie. W ostatnim punkcie Terlikowski pisze: "Jeśli jest tak dobrze i wszystko zostało już przebadane, to dlaczego wyników owych badań, dokumentów, listów, akt nie ujawnić innym badaczom i dziennikarzom, tak by zweryfikować dane podane w materiałach prasowych, które zdaniem Kurii są nierzetelne. Trudno o lepszą metodę wyjaśnienia wszystkich wątpliwości".
"Ujmując rzecz wprost, jeśli archidiecezja krakowska chce uwiarygodnić prawdziwość owego oświadczenia, powinna nie tylko odpowiedzieć na te pytania, ale i pokazać owych specjalistów i wyniki ich badań" - podkreśla publicysta.
W dalszej części komunikatu archidiecezji krakowskiej ks. Michalczewski stwierdza, że w materiałach archiwalnych kurii "uwagę przykuwają pewne okoliczności, które dowodzą niemałej wrażliwości ówczesnych przełożonych kościelnych Archidiecezji Krakowskiej na problem wykorzystywania seksualnego przez osoby duchowne, niepoznany jeszcze wtedy tak dogłębnie, jak dziś".
"W przypadku ks. Józefa Loranca w latach siedemdziesiątych postępowano bezzwłocznie, równolegle do Sądu Powszechnego, który go skazał, odseparowując go na całe życie od duszpasterstwa dzieci. W tym samym okresie skierowano ks. Eugeniusza Surgenta na badania psychiatryczne i psychologiczne, co wtedy nie jawiło się jeszcze wcale jako rzecz oczywista. Ostatecznie nie zezwolono mu na dalszą posługę w Archidiecezji Krakowskiej. W wielu sytuacjach podobna surowość, jednoznaczność i dyscyplina ze strony władzy kościelnej w odniesieniu do duchownych mogła stać się, jak choćby w historii ks. Anatola Boczka, powodem podejmowania przez nich prób zemsty w formie fałszywych doniesień składanych funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa" - czytamy.