Do wybuchu w budynku przy ul. Bednorza w Katowicach, który należał do parafii ewangelicko-augsburskiej, doszło 27 stycznia. W wyniku eksplozji zginęły dwie kobiety, a cztery inne osoby, wśród nich dwójka dzieci, odniosły obrażenia.
Jeszcze w styczniu do mediów trafił list, który przed śmiercią miały wysłać kobiety. "Nie pozostało nam nic innego jak rozszerzone samobójstwo, a tabletki nasenne pozwolą nam odejść skutecznie i po cichu" - miały napisać. Z treści pisma wynika, że ofiary chciały wyprowadzić się z terenu parafii i miały starać się o mieszkanie, a o niepowodzenie w znalezieniu lokum obwiniały księdza. Próbowały też szukać pomocy u prezydenta miasta, jednak - jak napisały - spotkanie z włodarzem również miał im uniemożliwić duchowny.
Tymczasem prokuratura postawiła zarzuty Edwardowi D., którego żona i córka zginęły w zdarzeniu. Jest on oskarżony o doprowadzenie do wybuchu. Jak podaje RMF FM, do sądu trafił wniosek o tymczasowy areszt dla 75-latka. Mężczyzna nie przyznaje się do winy i złożył zeznania, które według prokuratury są częściowo zbieżne z ustaleniami śledczych.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
RMF FM dowiedziało się więcej o kosztach odbudowy szkoły, która sąsiaduje z plebanią. Urząd miasta poinformował, że prace remontowe mają być zakończone tak szybko, jak to możliwe, jednak niewykluczone, że uczniowie wrócą do budynku dopiero w nowym roku szkolnym.
"Chodnik przed szkolnymi budynkami nadal częściowo jest tu odgrodzony, a przed szkołami wznoszą się rusztowania sięgające dachów, które trzeba naprawić. Większość okien zakrytych jest płytami ze sklejki. A wewnątrz obu budynków naprawiać trzeba m.in. podłogi, drzwi i ściany" - podkreśla rozgłośnia.
Jak dodaje, z kolei kamienica, w której doszło do eksplozji, jest już niemal w całości wyburzona.
Według informacji RMF FM naprawa uszkodzeń ma kosztować 3,4 mln złotych.