"Przeżyła II wojnę światową, głód i uciekła przed nazistami do Estonii. Teraz - w wieku 100 lat - śmierć dosięgła ją we własnym mieszkaniu!" - napisał niemiecki dziennik "Bild" o śmierci Amelie G.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Do morderstwa doszło w poniedziałek 6 marca. - Zgodnie ze wstępnymi wynikami sekcji zwłok można przypuszczać, że przyczyną śmierci było przerwanie rdzenia kręgowego spowodowane ostrym i tępym narzędziem. Prawdopodobne narzędzie przestępstwa to siekiera znaleziona na miejscu zbrodni - poinformował w rozmowie z "Bild" Prokurator Generalny Hamburga Liddy Oechtering.
Mordercą miał okazać się 37-letni wnuk ofiary, który po zabójstwie sam zadzwonił na policję i dobrowolnie oddał się w ręce funkcjonariuszy. Motyw zbrodni nadal jednak nie jest znany. Według najbliższych Artura B. rozmawiających z niemieckimi mediami, mężczyzna zawsze był "czarną owcą" w rodzinie. - Chociaż w przeszłości miał pracę - pracował jako chemik - przez większość czasu był jednak bezrobotny i ciągle brakowało mu pieniędzy - poinformował jeden z jego krewnych. Sąsiedzi ofiary zdradzili dziennikarzom, że pomiędzy wnukiem a jego babcią w przeszłości wielokrotnie dochodziło do kłótni, podczas których słychać było głośne krzyki.
Prokuratura przyznała, że przebywający w areszcie Artur B. nie był wcześniej karany. Był jednak znany policji za drobne wykroczenia, które jednak nie były aktem przemocy.