Dominikanin o. Tomasz Biłka w rozmowie z portalem Interia odniósł się do reportażu dziennikarza TVN Marcina Gutowskiego pt. "Franciszkańska 5". Z dokumentu wynika, że kardynał Karol Wojtyła miał tuszować przypadki pedofilii wśród księży w latach 1964-1978, gdy obejmował stanowisko metropolity krakowskiego. O. Biłka podkreślił, że reportaż zrobił na nim ogromne wrażenie.
- Widać w nim determinację dziennikarza w dochodzeniu prawdy; nie ma pójścia na skróty, jak zrobił to redaktor Tomasz Krzyżak, który przyznał zresztą, że nie skontaktował się z osobami skrzywdzonymi, bo "co one mogą mu powiedzieć, skoro ma dokumenty". Ja właśnie tego oczekuję od dziennikarza, że odda głos tym, którym go odebrano oraz będzie szukał najpełniejszego obrazu sprawy, a nie pisał o tym, co wie a priori lub wydaje mu się, że wie. Szczególnie, gdy mamy do czynienia z systemem kryjącym sprawców, a takim jest system kościelny. Jest ogromna potrzeba oczyszczenia Kościoła, a to oczyszczenie przyjdzie z zewnątrz. Nigdzie na świecie Kościół sam z siebie tego nie dokonał. Jak miałby dokonać, skoro mowa jest o systemowym złu - podkreśla dominikanin.
Duchowny zaznacza, że w całej dyskusji o reportażu najważniejsze jest, żeby zauważyć osoby skrzywdzone. Ojciec Biłka podkreślił, że prawo kanoniczne już za czasów kardynała Wojtyły zobowiązywała księży do tego, by ujawniali przypadki związane z pedofilią w Kościele. Wspomniał też o jednym z punktów Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 roku, który wskazuje, że już na początku XX wieku Kościół był świadomy problemu.
- Dlaczego więc Wojtyła nie wypełniał tych zaleceń? Jak to się stało, że ten punkt, tak mocny i jednoznaczny, nie chronił osób skrzywdzonych? Warto byłoby skończyć już z rozwadnianiem odpowiedzialności, a zacząć mówić o faktach - podkreślił dominikanin i dodał, że po reportażu Gutowskiego "dla wszystkich powinno stać się faktem, że Jan Paweł II wiedział o zbrodniach pedofilskich".
Przeczytaj informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.
- Starajmy się raczej zrozumieć, dlaczego tak się zachował. Nie zakłamujmy rzeczywistości poprzez pisanie kolejnych apologii Wojtyły i podkreślanie jak bardzo wielkim człowiekiem i świętym był. To oczywiste. Tajemnica człowieka, przed jaką stajemy i z jaką mierzymy się w obecnej sytuacji, jego wielowymiarowość, przyniesie nam i naszej wierze o wiele więcej pożytku niż postawienie kolejnego pomnika - uważa o. Biłka.
W kolejnej części przyznał, że żałuje, że do procesu kanonicznego Wojtyły doszło tak szybko. - Nic nie zaszkodziłby świętości Jana Pawła II, gdyby z kanonizacją zaczekać i przeprowadzić badania, wtedy rozbłysłaby jeszcze bardziej. Przecież każdy kto żywił dla niego cześć, mógł modlić się za jego wstawiennictwem. Samo ogłoszenie go świętym nic mu nie przydało - wskazał dominikanin.
- Nie podejrzewam Wojtyły o grę czy spektakl, ale mam świadomość tego, jak nim grano i jak go używano w naszym kraju. Dla hierarchów i sporej części naszego społeczeństwa stał się pewnego rodzaju fetyszem. To nie było winą papieża, to ludzie ulepili sobie takiego bohatera, który miał być gwarantem ich bezpieczeństwa i wartości. Polacy cały czas to robią - zauważył dalej o. Tomasz Biłka.