Do sanatorium pan Stefan pojechał we wrześniu ubiegłego roku. Mężczyzna ma za sobą przeżyty 10 lat temu zawał serca i wstawione stenty. Wydarzenie to całkowicie odmieniło jego życie. Mąż pani Marii zmienił pracę, rzucił palenie, zaczął ćwiczyć i wprowadził w życie szereg zasad z zakresu zdrowego odżywiania.
- Wcześniej palił kilkadziesiąt papierosów dziennie, pracował po 12 godzin na dobę... Błagałam go, tłumaczyłam, ale nie słuchał. Uspokoił się rzeczywiście dopiero wtedy, kiedy o mało co nie umarł. (...) Kiedy rok temu dowiedział się, że dostał miejsce w sanatorium, ucieszyłam się. Dzisiaj mówię, że to był pierwszy i ostatni raz, jak puściłam go gdzieś sama - opowiadała Onetowi pani Maria.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Niesamowita metamorfoza przepadła jednak wraz z feralnym wyjazdem do sanatorium. Pan Stefan trafił do jednego z nadmorskich ośrodków leczniczych 5 września 2022 roku. Mimo początkowej niechęci szybko nawiązał kontakt z 60-letnim współlokatorem i dwójką innych kuracjuszy zapoznanych na stołówce.
- Dzwoniłam do niego co wieczór i słyszałam, że coraz lepiej się tam bawi. Wydawało mi się jednak, że jest rozsądny. No a znajomi? Ja pewnie też miałabym w sanatorium z kim porozmawiać, wszyscy jesteśmy ludźmi. Nie byłam zazdrosna, cieszyłam się, że ma towarzystwo - relacjonowała pani Maria.
Pierwsze podejrzenia pojawiły się, gdy kobieta zadzwoniła do swojego męża, by zapytać go o samopoczucie po nowych zabiegach. Mężczyzna najpierw nie odebrał, aby następnie oddzwonić nie mogąc normalnie się wysłowić. W pierwszej chwili pani Maria przestraszyła się, że jej mąż dostał udaru i dlatego nie potrafi mówić w zrozumiały sposób. Szybko zorientowała się jednak, że ten jest po prostu pijany.
- Ręce mi opadły. Przecież ci ludzie tam pojechali się leczyć, mają zabiegi, masaże. Na miejscu muszą być jacyś lekarze, pielęgniarki? Czy nie ma tam nikogo, kto zaprowadziłby jakiś porządek? Z drugiej strony miałam świadomość tego, że to są przecież dorosłe osoby, które same za siebie odpowiadają, a nie nastolatki, których trzeba pilnować. Zaczęłam się poważnie martwić - mówiła pani Maria.
Szybko wyszło na jaw, że pan Stefan pije alkohol codziennie wieczorem razem z kolegami. Jego żona początkowo chciała przyjechać do sanatorium, aby powstrzymać go przed tą praktyką, jednak szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Uznała, że jej mąż jest dorosły i sam powinien odpowiadać za swoje postępowanie. Wracając z turnusu kuracyjnego, mężczyzna miał stan przedzawałowy.
- Regularnie jeżdżę do sanatorium, leczę się na reumatyzm i wrzody. Muszę powiedzieć, że nigdzie się chyba tyle nie pije, na żadnych wczasach, co w tych ośrodkach - opowiadała o swoich doświadczeniach pani Grażyna, dodając: - Trzeba mieć zdrowie, by pojechać do sanatorium...
Cały tekst "Pojechał się leczyć do sanatorium, pił przez trzy tygodnie. 'Jak można tak zgłupieć na stare lata?'" można przeczytać na stronie Onet Kobieta