Wyrok dla Roberta B. za atak na Babcię Kasię. "To nie oskarżony ma decydować, co jest boskie"

Były szef Marszu Niepodległości Robert B. usłyszał wyrok w sprawie ataku na aktywistkę Katarzynę Augustynek, znanej jako Babcia Kasia. - To nie oskarżony ma decydować, co jest boskie i co podoba się Bogu, oskarżony ma przestrzegać praw do przestrzegania porządku - mówiła podczas uzasadnienia wyroku sędzia Małgorzata Drewin.

Wyrok w sprawie ataku na Babcię Kasię zapadł we wtorek 7 marca. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", podczas ogłaszania wyroku na sali obecni byli Katarzyna Augustynek i jej pełnomocnik mecenas Jerzy Jurek. Robert B. nie stawił się na rozprawie.

Zobacz wideo Biejat: Te protesty nie są dla opozycji. One są dla kobiet

Wyrok dla Roberta B. w sprawie ataku na Babcię Kasię

Sąd skazał Roberta B. na roczną karę ograniczenia w wolności poprzez obowiązek wykonywania prac społecznych oraz zapłatę 10 tysięcy złotych nawiązki dla pokrzywdzonej. - Oskarżony twierdził, że bronił kościoła, ale w ocenie sądu twierdzenia te nie znajdują aprobaty w świetle polskiego porządku prawnego. Oskarżony sam sobie określił, co jest zgodne z prawem, a co nie jest zgodne z prawem. (...) To nie oskarżony ma decydować, co jest boskie i co podoba się Bogu, oskarżony ma przestrzegać praw do przestrzegania porządku - argumentowała sędzia Małgorzata Drewin. W sprawie pod uwagę wzięte zostały nie tylko zeznania, ale też nagrania wideo, na których widać, jak dwaj mężczyźni ruszają na Babcię Kasię i zrzucają ją ze schodów. 

Sędzia podkreśliła, że do ochrony prawnej powołane są organy sprawiedliwości, a porządek publiczny zapewnia policja, a nie samozwańcza grupa. - Nie może być tak, że jedna osoba odwołując się do upoważnienia przez proboszcza parafii św. Krzyża, staje się strażnikiem ładu i porządku publicznego. Pojawia się pytanie: jakiego ładu i porządku? Na pewno nie tego określonego w przepisach Kodeksu karnego - kontynuowała sędzia. 

Małgorzata Drewin przypomniała, że Robert B. mówił o wierzących i niewierzących, powołując się na Konstytucje. Zauważyła, że oskarżony sam podzielił osoby na te, które mogą wejść do kościoła, a które nie. - To było poza refleksją, przypisał sobie absolutne prawa, kto zasługuje, a kto nie zasługuje, to pierwszy przyczynek do podzielenia społeczeństwa, na "naszych" i "innych". Takie podziały miały miejsce już w Europie, zaczęły się we Włoszech w latach 20. XX wieku, przeszły do Berlina. Po II wojnie światowej właśnie przez te podziały narody zgodnie zdecydowały o ochronie praw dla  każdego człowieka - mówiła sędzia, cytowana przez "Wyborczą". 

W sądzie toczy się jeszcze kolejna sprawa przeciwko Robertowi B., który tamtego dnia miał zrzucić ze schodów kościoła także drugą aktywistkę - Angelikę Domańską. 

Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.

Gołoledź - zdjęcie ilustracyjne IMGW wydało alerty pierwszego stopnia dla niemal całej Polski [MAPA]

Środowiska prawicowe stanęły "w obronie" kościołów

Rozprawa dotyczyła sytuacji z 25 października 2020 roku, kiedy to Robert B. doprowadził do poturbowania antyrządowej aktywistki niedaleko wejścia do kościoła św. Krzyża na Krakowskiem Przedmieściu w Warszawie. Tego dnia miał miejsce bowiem kolejny strajk kobiet wywołany przez decyzję Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku w sprawie aborcji. Wówczas też środowiska prawicowe "zmobilizowały się" do "bronienia kościołów". Przed wspomnianą wyżej parafią Robert B. wraz z innymi mężczyznami pilnował wejścia do kościoła, a protestujące kobiety były usuwane przez nich siłą. 

Katarzyna Augustynek została zepchnięta ze schodów po tym, jak wychodziła z kościoła po mszy. Na ramieniu miała przewieszoną tęczową torbę. Wówczas narodowcy zaczęli wyrywać jej torbę i zerwali jej chustkę z tęczową flagą i napisem "Polskie Babcie". Robert B. sam zwinął chustkę w kulkę i wyrzucił ją w tłum. W pewnym momencie Babcia Kasia upadła.

Wówczas ludzie Roberta B., jak i sam B., zapytali policjantów o to, co mają zrobić z aktywistką. Funkcjonariusz odpowiedział, że oni mogą asekurować, ale jej nie wyprowadzą. - Panowie chcą wynieść - proszę bardzo - powiedział policjant. - Mamy wynieść tą panią? - upewnił się mężczyzna ze "straży" kościoła. - Nie wiem, to jest wasz teren - powiedział policjant. Wówczas dwaj mężczyźni wzięli aktywistkę pod ramiona, wyciągnęli na schody i ją z nich zrzucili. Na nagraniach ma być widać, jak Robert B. ogląda tę sytuację zza ich pleców. Niestety śledczym nie udało się ustalić personaliów mężczyzn.

Metropolita krakowski ks. arcybiskup Karol Wojtyła podczas celebracji mszy, Białystok, 1966 r. Przyjaciółka Jana Pawła II: Na ostatnim spotkaniu pytałam "dlaczego nie reagujesz". Milczał. A finał był wstrząsający

Więcej o: