Z reportażu "Franciszkańska 3" wynika, że kardynał Karol Wojtyła wiedział o nadużyciach seksualnych księży krakowskiej kurii, którą kierował. Marcin Gutowski rozmawiał z ofiarami księży-pedofilów i przedstawił dokumenty z archiwów IPN, które dotyczą Bolesława Sadusia, Eugeniusza Surgenta i Józefa Loranca. Dokument miał premierę na antenie TVN24 w poniedziałek 6 marca. Od 4 marca "Franciszkańską 3" można obejrzeć także w TVN24 GO.
Ksiądz Bolesław Saduś od 1960 roku był referentem ds. nauczania religii w archidiecezji krakowskiej, a z Wojtyłą znał się na tyle dobrze, że kardynał zaoferował mu zakwaterowanie w swoim mieszkaniu. Duchowny podczas lekcji religii miał dopuszczać się molestowania seksualnego chłopców. Po ujawnieniu czynów był przenoszony z parafii do parafii, aż w końcu - dzięki reakcji matek pokrzywdzonych nieletnich - wysłano go do Austrii, gdzie został proboszczem jednego z kościołów w miejscowości Gaubitsch. Jak ustalił dziennikarz TVN, był też zarejestrowanym agentem SB, który otrzymał kryptonimy "Kanon" i "Brodecki".
W liście z 1972 roku kardynał Wojtyła pisał do wiedeńskiego metropolity, że ks. Saduś zostaje wysłany do Austrii, by zebrać materiały do swoich opracowań z zakresu "psychologii rozwojowej" czy "wpływu cywilizacji technicznej na psychikę dziecka". Jak zauważa Marcin Gutowski, przyszły papież zataił prawdziwy powód wyjazdu duchownego, chociaż zgodnie z prawem kanonicznym ciążył na nim obowiązek poinformowana o faktycznych przyczynach wyjazdu. O tym, że Wojtyła wówczas miał wiedzieć o czynach Sadusia, dowodzi list z aktów IPN, w którym można przeczytać, że w krakowskiej kurii wzrosła obawa, że "nie da się ukryć skandalu, jaki ks. Saduś wywołał swoim zachowaniem".
Eugeniusz Surgent pełnił posługę głównie w parafiach w województwie małopolskim, jednak od końca lat 70. został przeniesiony na Pomorze. Jak ustalił dziennikarz Marcin Gutowski, przez kilkadziesiąt lat ksiądz molestował dzieci, a jedyną "karą", jaka została na niego nałożona, były przenosiny z parafii do parafii. W nowych miejscach po raz kolejny dopuszczał się krzywdzenia nieletnich.
Metropolita krakowski, kardynał Karol Wojtyła wiedział o poczynaniach księdza Surgenta, co potwierdzają świadkowie i dokumenty, do których dotarł Gutowski. - Biskup Wojtyła prosił, żeby tego nigdzie nie zgłaszać, że on się tym zajmie, czy jestem w stanie to uciszyć, tę sprawę - powiedział jeden z rozmówców, który w 1973 roku informował przyszłego papieża o przestępstwach popełnianych przez księdza Surgenta.
Co zrobił z kolei duchowny, którego poczynania względem bezbronnych dzieci wyszły na jaw? "Dzisiaj będąc u Wojtyły podobno płakał. Wojtyła nie chce używać silnej ręki i łamać człowieka, tak że nie wiadomo, co ostatecznie zrobi z Surgentem. Natomiast kanclerz aż się pieni, aby Surgenta przenieść natychmiast" - wynika z jednego z dokumentów w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej. W 1973 roku ksiądz Surgent został aresztowany. Następnie sąd skazał go na trzy lata pozbawienia wolności. Po odbyciu wyroku duchowny wrócił do pracy w parafiach, gdzie przebywał aż do 2008 roku, gdy zmarł.
Ksiądz Józef Loranc dopuszczał się molestowania uczennic szkoły we wsi Mutne w latach 70. Jego ofiarami były dziewczynki z klas 1-5 szkoły podstawowej, a więc dzieci w wieku od 6-7 do 10-11 lat. Dziewczynki mówiły między sobą, a potem też rodzicom, że ksiądz zakrywał je płaszczem na lekcji lub w kościele i kazał im trzymać w rękach swojego członka, albo brać go do ust. Tylko dzięki interwencji niektórych matek, które uwierzyły swoim dzieciom, sprawa trafiła do krakowskiej kurii. Wówczas kardynał Wojtyła odwołał go z parafii i skierował do klasztoru.
W międzyczasie jednak, w marcu 1970 roku, ksiądz Loranc został aresztowany. - Byłem przekonany, że żadne z pozostałych dzieci obecnych na lekcji religii nie widzi tego, co robię. Wyjaśniam, że zdawałem sobie sprawę z tego, że czyn mój jest karalny, nie wiedziałem tylko, jakie jest zagrożenie karą takiego czynu - zeznał duchowny, przyznając się do dokonywania "czynów lubieżnych" za co trafił do więzienia na dwa lata. Wyszedł jednak po zaledwie roku.
Po jakimś czasie po wyjściu z więzienia Loranc trafił na parafię w Zakopanem. Później był przenoszony do parafii w innych miejscowościach. W archiwum SB znaleziono list wysłany przez Wojtyłę do duchownego. Metropolita krakowski napisał w nim, że Trybunał Metropolitalny "skorzystał z prawa łaski i powstrzymał się od wymiaru kary" na podstawie tego, że został już ukarany przez władzę świecką. W liście zaznaczono, że "zaniechanie kary nie przekreśla przestępstwa ani nie zmazuje jego winy". Zauważono "chęć poprawy" księdza, dlatego we wrześniu 1971 roku uchylono wydaną na niego suspensę.