W środę odbyła się rozprawa ws. kolizji spowodowanej przez aktora. Jerzy S. się na niej nie pojawił, ale jego adwokat złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Obrońca wycofał również wniosek o wyłączenie jawności.
Sąd odczytał zeznania oskarżonego - aktor przyznał, że "17 października wypił trzy, cztery lampki wina do obiadu". Wówczas dziennikarz, z którym był umówiony, przypomniał mu o spotkaniu. "Zdenerwowałem się, ale jestem osobą słowną i nie chciałem odwoływać" - wyjaśniał, dodając, że "czuł się dobrze" i myślał, że "to już wyparowało".
"W trakcie jazdy (...) zorientowałem się, że rozładowała mi się bateria w aparacie słuchowym. Wówczas ten aparat działa jak korek. Nic nie słyszałem na prawe ucho, a zetknięcie ze skuterem było z prawej strony. Gdy kierowca zaczął mnie wyzywać, nie wiedziałem, co się dzieje, uznałem, że lepiej będzie odjechać" - mówił.
Jak podaje TVN24, sąd skazał aktora na karę grzywny w wysokości 12 tysięcy złotych. Orzekł wobec niego również zakaz prowadzenia pojazdów przez trzy lata. Jerzy S. musi też zapłacić nawiązkę w wysokości 6 tys. złotych na fundusz poszkodowanych w wypadkach oraz 4 tys. złotych kosztów sądowych.
Wyrok nie jest prawomocny.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Przypomnijmy, w październiku Jerzy S. potrącił motocyklistę. Policja przeprowadziła badanie alkomatem - okazało się, że miał 0,7 promila alkoholu w organizmie.
Dzień po zdarzeniu Jerzy S. za pośrednictwem mediów społecznościowych wydał oświadczenie. "Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu" - zaznaczył.
"Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji" - podkreślił.
***
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: