"Zaczął mi przypalać dłonie, chyba palnikiem". Bicie, duszenie, waterboarding - co się działo w zakładzie karnym w Barczewie?

- Jeden z mężczyzn zaczął mi przypalać dłonie, chyba palnikiem gazowym. Wciąż zadawano pytania. Potem kazał mi zdjąć buty i bił mnie pałką po stopach. Później obrócono mnie twarzą do góry, nałożono ręcznik na twarz i oblewano wodą - relacjonuje w rozmowie z Gazeta.pl były więzień. Do prokuratury wpłynęło do tej pory ok. 30 zawiadomień o aktach przemocy, których mieli dopuszczać się wobec więźniów pracownicy Zakładu Karnego w Barczewie (woj. warmińsko-mazurskie).

O tym, że w więzieniu mogło dochodzić do takich zdarzeń, informowali w raportach pracownicy Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur.

"W chwili obecnej w sprawie analizowane są pisemne zawiadomienia złożone przez ponad 25 osób z terenu całego kraju, które zgłosiły, iż podczas odbywania kary w ZK w Barczewie była stosowana wobec nich przemoc fizyczna. Zawiadomienia takie nadal wpływają do tutejszej Prokuratury" - przekazał nam w piątek prok. Daniel Brodowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

Jak dodał, trwają przesłuchania świadków, zarówno tych przebywających obecnie w zakładzie, jak i tych, którzy są już poza nim.

"Gromadzona jest również dokumentacja, w tym medyczna, dotycząca potencjalnych osób pokrzywdzonych" - poinformował prokurator.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>

Jedną z osób, która złożyła zawiadomienie, był pan Jerzy (imię zostało zmienione). Mężczyzna zgodził się porozmawiać z naszą redakcją, pod warunkiem zachowania anonimowości. Dysponujemy pełnymi danymi mężczyzny, a także dokumentami uwiarygadniającymi jego relację. Pan Jerzy jest już na wolności.

Pewnego dnia w trakcie odbywania kary miał zostać doprowadzony przez strażników do niemonitorowanego pomieszczenia.

- To było dziwne, nie wiem, dlaczego w ogóle się tam znalazłem. Było tam dwóch dosyć postawnych pracowników zakładu. Jeden z nich wypytywał mnie o jakąś sytuację, do której miało dojść dzień wcześniej z udziałem innego osadzonego. Nic o tym zdarzeniu nie wiedziałem - mówi nam były więzień zakładu karnego w Barczewie.

- Wyższy z mężczyzn uderzył mnie ręką w twarz. Drugi kazał mi się położyć na macie. Założył mi worek foliowy na głowę, pytał, co wiem. Powiedziałem, że o niczym nie mam pojęcia. Zdjął mi ten worek. Pierwszy z mężczyzn założył mi wtedy nelsona na szyję, zaczął mnie dusić. Raz, drugi, trzeci. I znowu natarczywe pytania. Powtórzyłem, że nie wiem, że niczego nie zauważyłem - relacjonuje mężczyzna.

- Ponownie wylądowałem na macie, leżąc twarzą do ziemi. Jeden z mężczyzn zaczął mi przypalać dłonie, chyba palnikiem gazowym. Wciąż zadawano pytania. Potem kazał mi zdjąć buty i bił mnie pałką po stopach. Później obrócono mnie twarzą do góry, nałożono ręcznik na twarz i oblewano wodą. Podtapianie. A potem znów twarz do dołu i podduszanie za pomocą ręcznika zaciśniętego na szyi - słyszymy.

Pan Jerzy miał spędzić w tym pokoju ok. dwóch godzin. Miał mieć posiniaczone stopy, ślady na szyi od duszenia ręcznikiem.

- Nikomu tego oficjalnie nie zgłaszałem, krótko po zdarzeniu dowiedziały się o tym dwie osoby, w tym moja małżonka, która przyszła na widzenie. Słyszałem, że inni też mieli doświadczać przemocy na terenie zakładu, ale nie dopytywałem o szczegóły - podsumowuje.

W zakładzie obecnie trwa kontrola prowadzona przez zespół specjalistów Centralnego Zarządu Służby Więziennej.

O komentarz do doniesień o przypadkach przemocy w Zakładzie Karnym w Barczewie poprosiliśmy zarówno rzecznika placówki, jak i rzeczniczkę Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Olsztynie. Odpowiedzi udzieliła tylko przedstawicielka OISW.

"W dalszym ciągu trwają kontrole w Zakładzie Karnym w Barczewie prowadzone przez specjalistów CZSW. W związku z powyższym na obecnym etapie brak jest sformułowanych wniosków z realizowanych kontroli" - przekazała nam w poniedziałek mjr Magdalena Socha.

Zobacz wideo Ozdoba: Wyborcy chcą formuły Zjednoczonej Prawicy

Zakład Karny w Barczewie. Raport: Dochodziło tam do tortur

Przypomnijmy: przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur (KMPT) przy Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich przeprowadzili w ostatnich miesiącach dwie wizytacje w Barczewie (w październiku i styczniu).

"Delegacja KMPT ustaliła, że w Zakładzie dochodzi do aktów przemocy ze strony niektórych funkcjonariuszy względem osadzonych, w tym do tortur, nieludzkiego i poniżającego traktowania. Osadzeni są wyciągani z celi, doprowadzani do pomieszczeń niemonitorowanych, gdzie następnie są bici, obrażani, zastraszani, podduszani, a nawet podtapiani (tzw. waterboarding)" - czytamy w raporcie KMPT.

Jak dodano, "w niektórych przypadkach funkcjonariusze zakładają więźniom na głowę czarny worek lub mokry ręcznik".

W raporcie opisano także o przypadku pobicia jednego z więźniów przez funkcjonariuszy. U osadzonego doszło do zatrzymania akcji serca. Pogotowia nie wezwano, strażnicy samodzielnie i skutecznie przeprowadzili reanimację.

Według kontrolerów osadzeni po rozmowach z przedstawicielami KMPT byli zabierani z celi przez strażników więziennych i wypytywani o informacje, których udzielali.

"Wlali do czarnego worka wodę i założyli worek na głowę"

Jeden z więźniów złożył na ręce przedstawiciela KMPT oficjalną skargę. Opisał, że został poddany torturom w niemonitorowanym pokoju lekarskim. Było to podtapianie, czyli w tym wypadku sprowadzenie mężczyzny do pozycji leżącej, założenie na twarz ręcznika i polewanie wodą z miski.

Do kontrolerów trafiła też informacja o innej sytuacji, do której miało dojść w czerwcu 2022 r. Funkcjonariusze mieli pchnąć więźnia na ścianę, wykręcić mu ręce do tyłu i pociągnąć za nogi, w wyniku czego upadł.

"Został przeciągnięty po ziemi, po czym wykręcano mu ręce do tyłu, trzymano za nogi podniesione do góry (leżał na brzuchu), zaś jeden funkcjonariusz uciskał mu kolanem kark i bił go ręką po głowie. Następnie funkcjonariusze wlali do czarnego worka na śmieci wodę, podnieśli mu głowę do góry i założyli na nią worek, po czym zaczęli mężczyznę podduszać, w efekcie czego stracił przytomność. Po odzyskaniu przezeń świadomości funkcjonariusze położyli mu głowę na boku i zaczęli polewać ją wodą" - czytamy w raporcie KMPT.

W tych dwóch sprawach Rzecznik Praw Obywatelskich złożył do prokuratury zawiadomienia (w listopadzie i grudniu) o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy.

Co więcej, jeden z pracowników Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur podczas październikowej kontroli przez ponad kwadrans bezskutecznie domagał się wypuszczenia z pokoju, w którym rozmawiał z więźniami. Musiał w związku z tym oddać mocz w pomieszczeniu, w którym przebywał. RPO skierował w tej sprawie pismo do resortu sprawiedliwości.

W styczniu pracownicy KMPT przeprowadzili kolejną wizytację. Usłyszeli o kolejnych przypadkach przemocy. Jeden z więźniów zdecydował się złożyć za pośrednictwem delegacji KMPT oficjalne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.

"Osadzony w swoim piśmie wskazał, że był podduszany przez funkcjonariusza SW poprzez stosowanie chwytu na szyję, bity po twarzy, kopany, przewrócony na podłogę. Osadzonemu wykręcano także ręce do tyłu oraz używano wobec niego obraźliwych zwrotów i wulgaryzmów" - czytamy.

Jednocześnie pracownicy Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur zaznaczają, że nie podważają konieczności użycia środków przymusu bezpośredniego w sytuacjach dozwolonych przez prawo.

"Środki przymusu bezpośredniego są prawnie dozwolone, a ich użycie musi być transparentne i spełniać wymogi zawarte w ustawie. Musi być jednak odpowiednio udokumentowane, utrwalone na monitoringu, a w przypadku, gdy osadzony ucierpiał, powinna być mu udzielona pomoc medyczna" - wskazuje KMPT.

***

Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: