W ubiegłym tygodniu straż pożarna z Gryfic informowała o ewakuacji trzech osób z jeziora Resko Przymorskie. Platforma, którą Niemcy wypłynęli na jezioro, po awarii silnika zaczęła dryfować i ugrzęzła w trzcinowisku.
Z medialnych doniesień wynika, że wyprawa Niemców mogła mieć związek z wrakiem niemieckiej łodzi latającej spoczywającym na dnie jeziora.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
To szczątki maszyny Dornier Do-24, która uległa katastrofie krótko po starcie w marcu 1945 r. Na pokładzie było 76 osób, w tym 72 dzieci z różnych niemieckich miast. Przeżyła jedna osoba.
Jak podaje nieoficjalnie kolobrzeg.naszemiasto.pl, Niemcy mieli okazać służbom w ubiegłym tygodniu pozwolenie Instytutu Pamięci Narodowej na ekshumację ofiar katastrofy.
IPN potwierdza, że w grudniu ubiegłego roku wydało decyzję administracyjną ws. ekshumacji i poszukiwania szczątków. Nie zwalnia to jednak strony niemieckiej od obowiązku uzyskania kolejnych pozwoleń, np. od konserwatora zabytków (wniosku nie złożono). Powinni też informować IPN o pracach sondażowych, a takiego zgłoszenia instytut nie otrzymał.
- Wszystko wskazuje na to, że zamierzali dokonać ekshumacji, poprzedzając ją pracami poszukiwawczymi - komentował w rozmowie z naszemiasto.pl Aleksander Ostasz, dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.