9 stycznia br. agenci z Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli do prywatnego gabinetu ginekologicznego prowadzonego przez dr n. med. Marię Kubisę w Szczecinie i na zlecenie prokuratury zabrali dokumentację medyczną pacjentek prowadzoną od 1996 roku.
Centralne Biuro Antykorupcyjne w opublikowanym w poniedziałek komunikacie podkreśla, że "funkcjonariusze [w toku innego postępowania - red.] ujawnili materiały świadczące o trwającym procederze czerpania korzyści z udostępniania pacjentkom przez lekarza substancji mogących zagrażać ich życiu i zdrowiu". Zgodnie z informacjami Biura, chodziło o "substancje, które powodowały silną reakcję organizmu oraz były udostępniane także pacjentkom małoletnim, w tym poniżej 15. roku życia". Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie Marcin Lorenc mówił wprost, że chodzi o "środki poronne".
W ocenie prokuratora odstąpienie od niezwłocznego zabezpieczenia dokumentacji medycznej groziło utratą materiału dowodowego. (...) Udział funkcjonariuszy CBA w realizowanych czynnościach miał charakter incydentalny, wynikał z troski o zabezpieczenie prawidłowego toku postępowania, a także był ściśle związany z faktem prowadzenia głównych czynności w śledztwie o przestępstwa korupcyjne
- czytamy.
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Centralne Biuro Antykorupcyjne podkreśla, że jego funkcjonariusze nie zapoznali się z treścią dokumentów, które są objęte tajemnicą lekarską, ale "zabezpieczyli wskazany materiał poprzez umieszczenie go w tzw. bezpiecznych kopertach, a następnie przekazali zabezpieczoną dokumentację do prokuratury".
Opisywane czynności prowadzone były przy udziale Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego, a pracownicy gabinetu, w tym lekarz prowadząca, nie zgłosili zastrzeżeń co do sposobu, zasadności czy też legalności przeszukania
- czytamy. CBA dodaje, że dokumentacja pacjentek dr Kubisy, prowadzone od 1996 r., jest teraz przedmiotem postępowania, które prowadzi Komenda Wojewódzka Policji w Szczecinie.
Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie tłumaczył w poniedziałek na antenie TVN24, że w działaniach CBA chodziło o to, żeby mieć pewność, że wszystkie niezbędne dokumenty zostaną przekazane prokuratorowi. - W innym przypadku prokurator musiałby liczyć na to, że lekarka przekaże całość lub też część dokumentacji i np. nie zatai dowodów przeciwko sobie - mówił Marcin Lorenc.
W sprawie nikomu nie postawiono jeszcze żadnych zarzutów. Dr Maria Kubisa ma prawo wykonywania zawodu.
W poniedziałek informowaliśmy o tym, że pacjentki ginekolożki, których dokumentacje zabrało CBA, zrzeszają się w internecie pod auspicjami organizacji broniących praw kobiet i planują kroki prawne w obronie tajemnicy lekarskiej i obronie rozpowszechniania ich danych. Pacjentki zwracają uwagę na to, że nie mają dostępu do swoich badań i podkreślają, że informacje zawarte w zabranych przez CBA kartach są chronione przez konstytucję.
Z kolei dr Maria Kubis stanowczo zaprzecza zarzutom śledczych. - To już nawet nie jest nieprawda, to są oszczerstwa. Zarzucili, że ja dystrybuuję środki farmakologiczne niedopuszczone do obrotu w Polsce, że w zasadzie nakłaniam do aborcji. Dla mnie to jest potwarz. Ponad 30 lat pracuję w zawodzie. To jest skandal - mówiła.
Według lekarki akcja CBA może mieć związek z lekiem przeciwbólowym, który doktor kupiła w aptece w Niemczech dla pacjenta, konkretnie dla 80-letniego mężczyzny. Doktor Kubisa zapewnia, że nigdy nie przepisała takiego leku kobiecie będącej w ciąży. Dlatego też o sprawie poinformowała Izbę Lekarską i Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wesprzyj zbiórkę Fundacji PCPM na pomoc poszkodowanym w trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii - przez >>stronę PCPM albo przez >>zbiórkę na Facebooku.
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: