Sondażownia Estymator w sondażu przeprowadzonym dla serwisu DoRzeczy.pl zbadała preferencje wyborcze Polaków. Zadała następujące pytaniem ankietowanym: "Gdyby w najbliższą niedzielę odbywały się wybory do Sejmu, na którą z poniższych partii, bądź koalicji partii, oddał/a/by Pan/i swój głos?". Co odpowiedzieli ankietowani?
W wersji, w której wszystkie ugrupowania opozycyjne startowałyby osobno, Zjednoczona Prawica (Prawo i Sprawiedliwość, Solidarna Polska, Republikanie) mogłaby liczyć na 37,5 proc. głosów.
29,9 proc. głosów trafiłoby do Koalicji Obywatelskiej (PO, Nowoczesna, Zieloni, Inicjatywa Polska). Trzecim największym ugrupowaniem byłaby Nowa Lewica (SLD, Wiosna oraz Razem), która otrzymałaby 9,1 proc. głosów.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Ponadto 5 proc. potrzebne, by dostać się do parlamentu, uzyskałyby jeszcze trzy ugrupowania. Według Sondażu na Polskę 2050 zagłosowałoby 8 proc. osób, na Konfederację 6,8 proc., a na Polskie Stronnictwo Ludowe-Koalicja Polska - 6,6 proc.
Poza Sejmem wylądowałyby Kukiz'15 (1,1 proc. głosów) oraz Agrounia/Porozumienie (0,7 proc.)
Przy takich wynikach wyborów, PiS otrzymałoby 215 mandatów (mniej o 20 niż w wyborach parlamentarnych w 2019 roku), więc nie mieliby szansy rządzić samodzielnie. Koalicja Obywatelska uzyskałaby 150 mandatów (więcej o 16), Nowa Lewica - 31 mandatów (mniej o 18), Polska 2050 - 30 mandatów (nie brała udziału w poprzednich wyborach), Konfederacja - 18 mandatów (wzrost o 7), a Polskie Stronnictwo Ludowe - 15 mandatów (mniej o 15) - wylicza DoRzeczy.pl.
Drugi wariant sondażu zakłada koalicję Polska 2050 i PSL-u oraz udział Bezpartyjnych Samorządowców.
Zjednoczona Prawica mogłaby liczyć w takim wypadku na 38 proc. głosów, ale tylko 211 mandatów.
KO otrzymałoby 27,9 proc. głosów i 137 mandatów, a koalicja Polski 2050 oraz PSL-u 15 proc. głosów i 68 mandatów. Razem obie partie miałyby 205 mandatów, o 6 więcej niż Zjednoczona Prawica, ale wciąż za mało by uzyskać większość w Sejmie (230 mandatów).
Tę mogłaby zapewnić dopiero Koalicja z Nową Lewicą, która mogłaby liczyć na 9,8 proc. głosów i 29 mandatów.
Dogadanie się z samą Konfederacją i jednoczesne pominięcie lewicy nie pozwoliłoby raczej utworzyć rządu. Partia mogłaby otrzymać 6,9 proc. głosów, co przekłada się na 14 mandatów. KO, PSL i Polska 2050 potrzebują jednak co najmniej 25 głosów.
Poza progiem wyborczym znaleźliby się Bezpartyjni Samorządowcy z 2,5 proc. głosów oraz Agrounia/Porozumienie z 0,8 proc. Inne ugrupowanie wskazało 0,1 proc. badanych.
Badanie przeprowadzono w dniach 23-24 lutego 2023 r. na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1037 dorosłych osób metodą wspomaganych komputerowo wywiadów telefonicznych CATI. W prezentowanych wynikach uwzględniono wyłącznie osoby, które zadeklarowały, że będą głosować i określiły na jaką partię w wyborach do Sejmu będą głosować. Szacowana frekwencja wyborcza wyniosłaby 56 proc.
Przed sondażem DoRzeczy.pl i Estymatora pojawiły się też sondaże Kantar Public, IBRIS i Reserach partner, które na warsztat wziął analityk danych Kamil Marcinkiewicz. Nie uwzględnił cytowanego wyżej badania, gdyż ukazało się wcześniej.
[Wcześniejsze sondaże -red.] potwierdzają... to, co już widzieliśmy. Nie dajmy się zwieść zmianom, które znoszą się nawzajem: Lider i wicelider mają mocne pozycje na początek kampanii, a wynik wyborów pozostaje otwarty
- pisze Marcinkiewicz.
Analityk tłumaczy, że choć PiS zachowuje przewagę, to ich wynik jest bardziej obarczony niepewnością, niż wynik KO. Ci ostatni najpewniej rzeczywiście mają 30-32 proc. poparcia, ale PiS może zarówno mieć 7-8 pkt proc. przewagi, jak i być blisko wyniku PO.
Jeśli chodzi o pozostałe ugrupowania, to dynamika jest tu większa. "Ale bez przesady. PL2050 ma za sobą okres spadków, ale spektakularnej mijanki z Lewicą na razie nie ma, wzrosty Konfederacji się wypłaszczyły, a PSL trochę ucierpiało po Kantar Public" - pisze Marcinkiewicz.
Dodaje, że minął pierwszy okres pozycjonowania się na starcie i rusza bardzo istotny początek kampanii między końcem lutego i majem. Marcinkiewicz zauważa, że w 2015 i 2019 roku opozycja kompletnie przespała ten czas i zastanawia się, jak będzie teraz.
Analityk tłumaczy, że cel minimum dla PiS "będzie dojście do górnej granicy korytarza 35-40 proc. i rozbudowanie przewagi na 8-10 pp. KO musi zaś w wariancie minimum utrzymać dzisiejszą różnicę 5-7 pp. Dla dalszego przebiegu istotne jest, jakie będzie poparcie tych dwóch partii na początku lata".
Na ten moment Tusk zrealizował plan minimum. Kaczyński nie ma pewności zwycięstwa, ale za to PiS ma zapasy (przecież te 8 punktów straconych od 2019 gdzieś się podziało). Czy ma je również KO? To wymagałoby sporego wysiłku i wyczucia momentu
- podsumowuje Marcinkiewicz.