Ruszył proces ws. pobić w ośrodku dla młodzieży w Łobżenicy. "Dostał taki wp******, że aż miał drgawki"

W sądzie w Złotowie ruszył proces ws. przemocy, do której miało dochodzić w ośrodku wychowawczym w Łobżenicy - podaje Onet.pl. Na ławie oskarżonych zasiedli były dyrektor placówki Bernard K., kierownik oraz pięciu wychowanków. Relacje byłych pracowników wskazują, że Bernard K. miał wręcz zachęcać mieszkańców placówki do bicia innych podopiecznych. Mężczyzna to osoba wpływowa w lokalnym środowisku.

Onet.pl podaje, że już przed trzema laty niektórzy pracownicy Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Łobżenicy zgłaszali różnym instytucjom nieprawidłowości, do których miało dochodzić w placówce. Mowa była m.in. o brutalnych pobiciach wychowanków. Napastnikami mieli być inni podopieczni. Pobicia zaś miało zlecać kierownictwo ośrodka.

"To placówka zamknięta, wychowankowie są zdani na łaskę wychowawców i innych wychowanków. Wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Chłopcy nie mają komu się poskarżyć. Często nie mają wsparcia w swoich rodzicach. Nie są aniołkami, ale ten ośrodek ma ich resocjalizować. Tymczasem są stosowane wobec nich gestapowskie metody, które tylko wzmacniają w wychowankach przeświadczenie, że w życiu najważniejsza jest siła, agresja i cwaniactwo" - brzmiała treść jednego z anonimów wysłanego do wielkopolskiego kuratorium oświaty.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>

Sprawą zajęła się prokuratura, która w czerwcu ubiegłego roku skierowała akt oskarżenia. Objęto nim siedem osób - byłego dyrektora Bernarda K., byłego kierownika Piotra O. i pięciu wychowanków.

Bernard K. kierował placówką w latach 1998-2015, w 2019 r. wrócił na stanowisko wicedyrektora. W lokalnym środowisku jest wpływową osobą i to za jego przyzwoleniem oraz inspiracją miało dochodzić do aktów przemocy.

Zobacz wideo Kowal o wystąpieniu Bidena: Niektórzy politycy mówią "słabo, mało". A sojusz z Orbanem to było więcej?

Łobżenica. "Dostał taki wp*****, że aż miał jakieś drgawki"

Portal przytacza przypadki pobić, do których dochodziło w placówce. Wiosną 2020 r. trzech wychowanków uciekło w rodzinne strony. Zostali złapani przez policjantów i odwiezieni do Łobżenicy. Po powrocie mieli zostać pobici przez ośmiu innych mieszkańców ośrodka, a całej sytuacji miał przyglądać się ówczesny wicedyrektor Bernard K.

- Jeden z wychowanków na moich oczach zaczął ich bić. Zacząłem go odciągać. On mówił, że ma przyzwolenie Bernarda K. Zapytałem więc wicedyrektora, o co chodzi. On stwierdził, że chłopcy muszą ponieść karę - opowiadał jeden z wychowawców. Uciekinierzy trafili potem do izolatki.

Jeden z pobitych nastolatków ponownie uciekł z ośrodka. Pobiegło za nim dwóch innych, którzy zaatakowali go w parku w Łobżenicy. Jeden z napastników mówił potem, że chłopak "dostał taki wp*****, że aż miał jakieś drgawki, a kierownik [Piotr O. - red.] stał i się cieszył".

Przemoc domowa - zdjęcie ilustracyjne Niemal 60 proc. dzieci doświadcza przemocy ze strony rówieśników. Raport

Szczególnie gnębiony miał być też jeden z wychowanków, Sebastian, którego uważano za najbardziej zdemoralizowanego.

- Wicedyrektor bagatelizował pobicia, mówił na przykład, że zapomniał powiedzieć kilku wychowankom, żeby tylu ich nie szło i szli po cichu. Mówił, że Sebastian ma tylko oddychać, on nie chciał go w ośrodku. Chciał go zgnębić, żeby uciekł. Bawił się tymi chłopcami - mówił jeden z wychowawców.

- W ośrodku zawiązała się grupa wychowanków, która chciała utrudnić mi życie. Było zdarzenie w umywalni. Tam cała ta ekipa biła mojego kolegę, kopali po całym ciele, skakali mu po głowie, rozwalili na nim kij od miotły. Również mnie pobili, potem wpadli jeszcze do mojego pokoju i bili - zeznawał z kolei Sebastian.

Zakonnica / zdjęcie ilustracyjne Opisała przemoc u boromeuszek. O DPS w Jordanowie mówi: Jestem przerażona

Łobżenica. Proces ws. przemocy w ośrodku wychowawczym

Gdy dochodziło do tych zdarzeń, dyrektorka placówki przebywała na długim zwolnieniu lekarskim. Obecnie ośrodkiem kieruje już inny dyrektor.

Bernard K. nie przyznaje się do winy. Zeznawał w prokuraturze, że nie tylko nie zlecał pobić, ale też nie wiedział o przemocy i nie pozwalał na nią. Twierdził, że doniesienia o tym, co dzieje się w ośrodku, to zemsta byłych pracowników za utratę pracy.

Proces w tej sprawie rozpoczął się właśnie w sądzie w Złotowie.

Onet.pl wskazuje, że w ośrodku wciąż zatrudnieni są wychowawcy, którzy pozwalali na przemoc. Według portalu powiatowe władze "przymykały oczy" na to, co działo się w placówce.

***

Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: