Wjechał w nianię idącą z wózkiem i skłamał, że sama upadła. Ojciec dziecka zabrał głos. "Krew mnie zalała"

Policja wyjaśnia okoliczności zdarzenia, do którego doszło w środę w Lublinie. Kierowca dostawczego auta wjechał w opiekunkę idącą z wózkiem spacerowym przez przejście dla pieszych. Kobieta walczy o życie, dziecku nic się nie stało. Głos w sprawie zabrał ojciec 2-latka, znany z Twittera lekarz Jakub Kosikowski. Mężczyzna jest oburzony tym, że w komentarzach pod artykułami na temat wypadku, wiele osób wskazywało na winę kobiety.

Do zdarzenia doszło w środę po południu przy ul. Szeligowskiego w Lublinie. Kierowca dostawczaka podczas wycofywania wjechał na przejściu dla pieszych w kobietę, która prowadziła wózek z dwuletnim dzieckiem.

Kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Dwulatkowi nic się nie stało.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>

Mężczyzna tłumaczył początkowo, że kobieta zemdlała i sama przewróciła się na jezdni. Niedługo potem jednak zgłosił się na komendę i przyznał w rozmowie z policjantami, że ją potrącił. W chwili zdarzenia był trzeźwy.

Został zatrzymany przez policję wraz z innym mężczyzną, który był pasażerem dostawczaka. Kierowcy może grozić kara do 8 lat więzienia.

Zobacz wideo Zobacz także: Wjechał autobusem na przejazd kolejowy, gdy zamykały się rogatki. 59-latek był pod wpływem narkotyków

Jakub Kosikowski: Kierowca zmiótł mojego syna z opiekunką

Jak później się okazało, kobieta była nianią dziecka. Dwulatek to syn Jakuba Kosikowskiego, lubelskiego lekarza, znanego również dzięki aktywności na Twitterze (obserwuje go tam ponad 33 tys. osób).

"Miałem nie pisać, ale pisze prasa i krew mnie zalała. Kierowca wątpliwej trzeźwości [policja wskazuje, że kierowca był trzeźwy - red.] na wstecznym zmiótł z przejścia mojego syna z opiekunką. Ruszył, jak byli w połowie przejścia, jak wchodzili - stał" - napisał Kosikowski.

Jak dodał, "pasy i wózek uratowały życie" jego synowi, a "niania walczy o życie". Kosikowski wskazał, że w komentarzach wiele osób sugerowało, że to opiekunka była nieostrożna.

"Sprawca powiedział, że to było omdlenie, że on był świadkiem i z takim podejrzeniem zabrał ją Zespół Ratownictwa Medycznego. Nie zgadzały mi się jej obrażenia z teorią upadnięcia na chodnik ani stan wózka. Sprawdziłem więc monitoring i wezwałem policję 2 godziny po wypadku" - relacjonował lekarz.

Jak zaznaczył Kosikowski, policja bardzo sprawnie zabezpieczyła ślady i monitoring.

"Zapinajcie porządnie dzieci w wózkach. U mnie to uratowało życie i zdrowie syna, wózek wziął na siebie cale obrażenia" - podsumował.

***

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>

Więcej o: