W sobotę pogoda w Polsce nas nie rozpieszczała. Fronty atmosferyczne przyniosły nam opady śniegu i deszczu ze śniegiem, a także silny wiatr. Mocno powiało między innymi na północy kraju w województwach pomorskim i zachodniopomorskim, a także na południu, m.in. w województwie małopolskim.
Najnowsza prognoza pogody na niedzielę i najbliższe dni jest łaskawa dla osób, które planują aktywność na świeżym powietrzu. Na chwilę odetchniemy od opadów i wiatru. Wszystko za sprawą antycyklonu Feuka, który obecnie rozsiadł się nad Polską, blokując napływ mas powietrza znad Atlantyku.
W związku z tym w kraju zrobi się cieplej. Jak wskazują meteorolodzy, pod koniec tygodnia na Dolnym Śląsku temperatura może sięgnąć nawet 12 stopni Celsjusza. Ciśnienie będzie wynosiło około 1035-1036 hektopaskali.
- W niedzielę zachmurzenie będzie duże z większymi przejaśnieniami, a na północnym wschodzie z rozpogodzeniami. Miejscami, zwłaszcza w zachodniej i południowej połowie kraju, mogą zdarzać się słabe opady deszczu lub mżawki. W obszarach podgórskich prognozowane są opady deszczu ze śniegiem i śniegu. W górach może spaść słaby śnieg. Temperatura maksymalna wyniesie od zera w obszarach podgórskich, 2 stopnie na wschodzie, do 7 stopni Celsjusza na zachodzie. Wiatr będzie na ogół słaby, jedynie okresami umiarkowany. Nad morzem przejściowo może być porywisty, z kierunków zachodnich - przekazał PAP Jakub Gawron z IMGW-PIB.
Jak wskazuje IMGW, w niedzielę "w zachodniej połowie kraju i na południu przeważać będą niekorzystne warunki biometeorologiczne. We wschodniej Polsce początkowo niekorzystne warunki w dzień szybko poprawią się do korzystnych i jako takie utrzymają się aż do wieczora".
W kolejnych dniach temperatura będzie się wahała od 4-5 na wschodzie do ok. 8-10 stopni Celsjusza na zachodzie kraju. W nocy mogą się jednak pojawiać przymrozki. W poniedziałek mogą wystąpić opady na wschodzie, południu i północnym-wschodzie, natomiast we wtorek deszcz nie powinien nas zaskoczyć. Wiatr słaby i umiarkowany z północnego zachodu.
Około połowy tygodnia pogoda w Polsce znów może się zmienić. Mogą powrócić mrozy, a także opady śniegu.
Przypomnijmy, że choć często zimą tęsknimy do słońca i ciepła, jest to pora roku, kiedy temperatura powinna być jednak niższa. Przede wszystkim dlatego, że wzrost temperatury o tej porze roku jest mylący dla przyrody, która od tysięcy lat funkcjonuje w schemacie następujących po sobie pór roku. Innymi słowy, kiedy zrobi się ciepło, rośliny otrzymują sygnał, że nadeszła wiosna i zaczynają rosnąć lub wypuszczać pąki. Co jednak jeśli po czasie ocieplenia znów nadejdzie mróz?
- Może być tak, że przez jakiś czas zrobi się ciepło, wzejdzie na przykład rzepak, a po tym przyjdą silne mrozy, do tego bez śniegu, który byłby izolatorem. I te rośliny nam wyginą. Rolnicy będą musieli to zaorać i zasiać rzepak w trybie wiosennym. Wzrost temperatury może spowodować - jeśli warunki ułożą się korzystnie - większe plony. Ale rośnie też ryzyko wtargnięcia mrozu i zniszczenia upraw - mówił w rozmowie z naszym dziennikarzem Patrykiem Strzałkowskim prof. Bogdan Chojnicki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Jak dodaje ekspert, takie sytuacje się zdarzają, jednak wraz z postępowaniem zmian klimatu będą pojawiać się częściej. Długofalowo może to wpływać na rośliny, a to z kolei negatywnie odbić się choćby na naszych portfelach. "Bo jeśli plony z pól czy sadów będą gorsze, więcej zapłacimy za jedzenie" - zauważa nasz dziennikarz. Więcej w poniższym materiale: