Marek Sułkowski nie żyje. Zasłynął jako "łowca pedofilów", pomagał ofiarom księży

Marek Waldemar Sułkowski nie żyje. Psycholog kliniczny i społecznik zwany przez media "łowcą pedofilów" zmarł 30 stycznia w wieku 70 lat. Przyczynił się do skazania m.in. księdza Grzegorza K. z Tarchomina. Do warszawskiego Schroniska Na Paluchu trafiły cztery psy Sułkowskiego. Jeśli nie zgłosi się po nie rodzina, będzie można je adoptować.

Marek Waldemar Sułkowski był psychologiem klinicznym, leczył ofiary księży pedofilów i doprowadzał do skazań sprawców. Jednym z nich był ks. Grzegorz K. z Tarchomina, oskarżony o gwałt na małoletnim chłopcu i molestowanie jego młodszego brata.

1050. rocznica chrztu Polski obchodzona będzie w Poznaniu, Gnieźnie i na Ostrowie Lednickim. Na zdjęciu obchody 1000. rocznicy chrztu Polski w Białymstoku - arcybiskup krakowski Karol Wojtyła (listopad 1966)Kanonizacja Jana Pawła II nie powinna się odbyć? "Tuszowanie pedofilii"

Marek Sułkowski: Nie spocznę, póki pedofile będą w Kościele

- Te problemy trzeba nazywać wprost. Pochodzę z wierzącej, katolickiej rodziny, ale to, co się dzieje w Kościele, napawa mnie po prostu zdumieniem i niesmakiem. Myślę, że jest pewna zmowa milczenia w naszym Kościele. Chciałbym podkreślić, że informacje te czerpię głównie z ust ofiar, a tych ofiar mam coraz więcej - powiedział w 2013 r. w wywiadzie prowadzonym przez Tomasza Sekielskiego w TVP1. - Nie spocznę, póki pedofile będą w Kościele - podkreślił z kolei w rozmowie z tygodnikiem "Wprost".

Sułkowski był zaangażowany społecznie, brał udział w protestach opozycji, w tym w cotygodniowej Literiadzie przeciwko łamaniu konstytucji. Na ostatnim styczniowym proteście pod Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu już się nie pojawił - zachorował i potrzebował pilnej interwencji lekarskiej.

Symboliczny cmentarzPoruszający apel córki zmarłego toprowca. "Idź. Ale nie wzywaj pomocy!"

Marek Sułkowski nie żyje. W ostatnich dniach wspierali go przyjaciele

Sułkowskiemu pomogli przyjaciele z Literiady: zabrali go do szpitala, opłacili jego rachunek za prąd i zaopiekowali się czterema psami. Zaczęli też dopełniać formalności w związku z emeryturą, której Sułkowski nie miał, bo nigdy o nią nie wystąpił. - Do szpitala trafił 25 stycznia, a 30 stycznia chcieliśmy mu powiedzieć, że wystarczy jeden jego podpis, a zostanie prawnie emerytem, wszystko już było gotowe. Dług za prąd był też spłacony, trzeba było podpisać nową umowę. Nie zdążył, bo zmarł właśnie tego dnia - powiedziała stołecznej "Gazecie Wyborczej" Małgorzata Rosłońska, znajoma psychologa.

Więcej wiadomości z Polski na stronie głównej Gazeta.pl >>>

Zobacz wideo Dlaczego księża milczą w sprawach patologii w Kościele?

Cztery psy Marka Sułkowskiego mogą wkrótce trafić do adopcji

Po śmierci Sułkowskiego czwórka jego pupili - Kira, Liz, Portos i Paul - trafiła do warszawskiego Schroniska Na Paluchu, gdzie przez 15 dni będą czekać na ewentualny odbiór przez rodzinę. Jeśli nikt się nie zgłosi, psy będzie można adoptować.

Jak informuje "GW", pogrzeb Marka Sułkowskiego odbędzie się w środę 8 lutego o godz. 14:00 na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.

Więcej o: