"Jesteś samobójcą? Śmiało - idź. Długo zastanawiałam się, czy napisać ten post. A co mi szkodzi? Nic, a może ktoś się zatrzyma i pomyśli..." - napisała w mediach społecznościowych córka zmarłego w 2001 r. ratownika TOPR Marka "Mai" Łabunowicza, Anna Wesołowska.
"Lawinowa 4. Koniec skali lawinowej w Tatrach (5 u nas nie występuje). Zamknięte szlaki. Chcesz ryzykować? Proszę bardzo - idź. Ale nie wzywaj pomocy! Jeśli idziesz, to na własną odpowiedzialność. Ponieś konsekwencje decyzji" - dodała kobieta.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Jak podkreśliła Wesołowska, "w takiej sytuacji, jak jest obecnie, TOPR powinien mieć wolne, skoro szlaki są zamknięte, w domyśle nikogo nie powinno tam być". Zaznaczyła, że ratownicy "powinni odpoczywać, zbierać siły i spędzać czas z rodziną".
"Ale jak już idziesz - idź, tylko nie powinieneś liczyć, że ktoś po ciebie przyjdzie, chyba że na wiosnę po twoje ciało. Ratownicy też mają rodziny i wiesz co? Przez takich ... (tu wstaw sobie sam odpowiednie słowo) ratownicy ryzykują życiem. Możesz zniszczyć życie im i ich rodzinom - sobie jak chcesz - to proszę. Ale innym nie masz prawa!" - napisała córka ratownika TOPR.
"Czy mogę cię oceniać? Pewnie nie, ale twoje zachowanie jak najbardziej - przez takich jak ty, zginął mój Tata - Marek Łabunowicz "Maja". Poszedł innym ratować życie i już nie wrócił. Taki jak ty zniszczył moje dzieciństwo, zrobił rany na całe życie" - dodała.
"Jesteś samobójcą? Śmiało - idź. Ale nie powinieneś liczyć, że ktoś po Ciebie przyjdzie... Moim zdaniem, polskie prawo powinno zostać zmodyfikowane w taki sposób, aby osoby, które poszły w góry mimo zakazów, powinny być surowo karane! Może wtedy ludzie zaczną myśleć..." - zaznaczyła.
30 grudnia 2001 r. w wypadku lawinowym pod Szpiglasową Przełęczą zginęło podczas działań ratowniczych dwóch ratowników TOPR: 29-letni Marek Łabunowicz oraz 24-letni Bartek Olszański.
Tego dnia obowiązywał trzeci stopień zagrożenia lawinowego. Ratownicy, którzy ruszyli na pomoc zasypanych lawiną turystom, zostali przysypani drugą lawiną. Łabunowicza i Olszańskiego, zakopanych około 2 metrów pod śniegiem, sondami namierzają koledzy, którzy zdołali się odkopać. Mimo reanimacji na miejscu i po transporcie do schroniska ratowników nie udało się uratować. Córka Łabunowicza miała wówczas 3 lata.
W górach panują od kilku dni trudne warunki pogodowe. Jest mróz i obficie pada śnieg. W sobotę na wniosek ratowników polskie Tatry zostały zamknięte dla turystów.
Obowiązuje czwarty stopień zagrożenia lawinowego, a od soboty przybyło sporo śniegu.
Trudne warunki panują także w Beskidach. Wiatr osłabł, ale szlaki nadal są zasypane śniegiem. Pokrywa śnieżna powyżej tysiąca metrów osiągnęła 130 centymetrów grubości. Przez ostatnie dwie doby w Beskidach przeprowadzono osiem akcji ratowniczych - w rejonach Babiej Góry, Pilska, Wielkiej Raczy i Baraniej Góry. Wszystkie zakończyły się powodzeniem.
Ratownicy apelują, by jeszcze przed wyjściem w góry zainstalować w smartfonie aplikację "Ratunek", naładować telefon i zabrać powerbank. Zwracają uwagę, że obecnie szlaki pokonuje się nawet trzy razy dłużej niż w normalnych warunkach. Dotarcie do ewentualnych poszkodowanych jest o wiele trudniejsze.