W latach 60. w polskich sklepach brakowało wielu produktów, a jak już były, to żeby je dostać, trzeba było stać w długich kolejkach. To sprawiało, że w PRL kwitł czarny rynek.
W tym czasie jednym z produktów, których brakowało, było mięso. Za zaopatrywanie w nie Warszawy odpowiadały zakłady Miejskiego Handlu Mięsnego. Jeden z pracowników zakładów napisał anonimowy donos do Komisji Kontroli Społecznej PZPR. Brzmiał on: "U nas w MHM wszyscy kradną". Sugerował, że w rzeźniach dochodzi do kradzieży mięsa, które następnie jest sprzedawane na czarnym rynku. Żeby proceder nie został wykryty, w dokumentach wpisywano, że mięso się zepsuło, wskazywano na straty lub uzupełniano ubytki odpadami (np. kośćmi) i wodą. Dodatkowo miało się to wiązać z wręczaniem łapówek dyrektorom MHM i kontrolerowi Państwowej Inspekcji Handlowej.
Ostatecznie donosem zajęła się prokuratura. Prowadzone przez nią śledztwo wykazało nieprawidłowości w zakładach mięsnych. Zaczęły się zatrzymania kolejnych pracowników MHM i ich przesłuchiwanie. Zastraszano ich, grożono im, stosowano wobec nich przemoc fizyczną. Obiecywano, że za potwierdzenie informacji z donosu zostaną wypuszczeni na wolność. W końcu pracownicy zaczęli składać takie zeznania. Winą obarczono dyrektorów zakładów Miejskiego Handlu Mięsnego.
W ciągu kilku miesięcy aresztowano ponad 500 osób.
W kwietniu 1964 roku milicja zatrzymała zarządzających warszawskimi MHM - Stanisława Wawrzeckiego, Henryka Gradowskiego i Kazimierza Witowskiego. To oni usłyszeli zarzuty kradzieży mięsa, fałszowania faktur i podmieniania towaru. Poza nimi na ławie oskarżonych zasiedli: kontroler Państwowej Inspekcji Handlowej Mieczysław Fabisiak, mistrz wędliniarski Antoni Zawadzki, a także kierownicy sklepów mięsnych: Ludwik Balczarek, Adam Stokłosiński, Tadeusz Skowroński, Władysław Walendziuk i Adam Woźnica.
Od początku tzw. afery mięsnej peerelowskiej władzy zależało, aby oskarżonych przedstawić społeczeństwu jako tych, przez których w Warszawie brakuje mięsa. Rządzący chcieli również pokazać, że nie będą tolerować podobnych procederów, a winni zostaną ukarani.
- Afera mięsna miała odwracać uwagę od rzeczywistych powodów fatalnego zaopatrzenia sklepów mięsnych. Winą za taki stan rzeczy obarczono między innymi dyrektorów przedsiębiorstw handlu mięsem, pracowników zakładów mięsnych i sklepów. Oskarżono ich o "kradzież mienia społecznego" - powiedział historyk prof. Dariusz Jarosz w rozmowie opublikowanej na stronie Muzeum Historii Polski.
- Gomułka chciał być postrzegany jako człowiek, któremu Polska zawdzięcza nie tylko nową jakość polityczną po październiku 1956 roku, ale stabilność ekonomiczną. To, jak sądzę, były czynniki, które miały wpływ na ten proces - stwierdził z kolei w wywiadzie dla Polskiego Radia prof. Rafał Habielski, podkreślając, że proces ten miał charakter polityczny.
Wobec tego prokuratura skierowała akt oskarżenia w trybie doraźnym. Zmniejszał on szansę oskarżonych na obronę, ponieważ pozwalał na wydanie wyroku bez możliwości odwołania się i z pominięciem wielu procedur. Co więcej, wyrok natychmiast po ogłoszeniu podlegał wykonaniu.
Sam proces rozpoczął się 20 listopada 1964 roku. Początkowo Stanisław Wawrzecki nie przyznawał się do zarzutów, w końcu jednak potwierdził, że brał łapówki. W zamian za przyznanie się obiecano mu złagodzenie wyroku. Adwokaci oskarżonych próbowali wykazać w czasie procesu, że milicja wymuszała zeznania świadków, jednak nie przyniosło to skutku. W sprawie powołano specjalny skład sędziowski. Na jego czele stanął Roman Kryże, funkcjonariusz aparatu represji, który słynął z wydawania licznych wyroków śmierci.
- Decyzję o składzie ławy oskarżonych oraz o charakterze zarzutów, jakie zostaną im postawione, podjęto w Komitecie Centralnym PZPR - podkreślił prof. Dariusz Jarosz.
W lutym 1965 roku ogłoszono wyrok. Przychylono się do wniosku prokuratury i skazano Stanisława Wawrzeckiego na karę śmierci przez powieszenie. - Orzeczenie kary śmierci było możliwe dzięki jej rozpoznaniu w postępowaniu doraźnym na podstawie dekretu z 16 listopada 1945. Jego zastosowanie, po pierwsze, upraszczało całą procedurę karną, a po drugie, powodowało, że oskarżeni mogli otrzymać wyrok śmierci nawet wówczas, gdy przepisy ustawy, o których naruszenie ich obwiniano, takiej kary nie przewidywały - zaznaczył prof. Jarosz.
Henryka Gradowskiego, Kazimierza Witowskiego i Mieczysława Fabisiaka skazano na dożywocie. Pozostali oskarżeni usłyszeli wyroki od 9 do 12 lat pozbawienia wolności. "Wobec grabieżców mienia społecznego sięgającego milionów złotych nie może być w Polsce Ludowej, która z ogromnym trudem i wysiłkiem całego społeczeństwa odbudowuje zgliszcza i ruiny pozostawione przez wojnę, żadnego pobłażania i tego rodzaju wrzód na organizmie zdrowego społeczeństwa musi być wypalony do korzeni" - w taki sposób Sąd Wojewódzki w Warszawie uzasadniał swoją decyzję.
Stanisław Wawrzecki, były dyrektor Miejskiego Handlu Mięsem, został powieszony 19 marca 1965 roku. Media relacjonowały, że strażnicy wyprowadzili go siłą z celi, bo z przerażenia zesztywniał. Jego współwięzień opowiadał potem, że Wawrzecki miał osiwieć w ciągu kilku sekund i nie był w stanie sam zapalić ostatniego papierosa. Rodzina mężczyzny nie miała prawa do pogrzebu.
Za skazanie "mafii mięsnej" Roman Kryże awansował na sędziego Sądu Najwyższego.
***
W lipcu 2004 roku Sąd Najwyższy uchylił wyroki w tzw. aferze mięsnej. Jak uzasadniał swoją decyzję, zapadły one z rażącym naruszeniem prawa.