Hasła magazynu "Detektyw" z okładki: "Największy magazyn kryminalny w Polsce", "Jesteśmy z wami od 1987 roku!". Hasło ze strony detektywonline.pl: "Crime story to nasza pasja". Wydawca: spółka Moniki Frączak i Krzysztofa Kilijanka (redaktor naczelny i szefowa wydań specjalnych przejęli licencję magazynu po tym, jak z wydawania zrezygnował PAP). Nakład najnowszego numeru: 106 155 egzemplarzy. Cena: 6 złotych 79 groszy. Liczba stron: 64. Liczba reklam: śladowa.
W styczniowym wydaniu magazynu jest baner jednego podcastu kryminalnego, w lutowym dodatkowo strona z reklamą książki. Do tego informacje o magazynie "Detektyw Wydanie Specjalne" i Detektywie online. Więcej jakkolwiek marketingowych treści nie ma, a stałe rubryki – "Rozrywka z Temidą", krzyżówka i zagadka na ostatniej stronie – nie zajmują dużo miejsca. Czytelniczce zostaje więc w rękach ponad 50 stron lektury, co przekłada się na 8-10 ilustrowanych kryminalnych opowieści. Biorąc pod uwagę cenę magazynu, brzmi to jak przyzwoity interes. Zwłaszcza że mówimy o historiach krwawych, mrocznych i – jak zapewniają wydawcy – prawdziwych.
Jeśli zmieniamy jakieś szczegóły, to imię, nazwisko, topografię. Natomiast samo przestępstwo, dochodzenie do przestępstwa, postępowanie sprawców, jest zawsze na 100 proc. prawdziwe
- mówił w 2020 r. redaktor naczelny Krzysztof Kilijanek w podcaście "Zawodowcy". Jak dodał, w razie wątpliwości upewnia się, na terenie której komendy miało miejsce przestępstwo. Czasem wręcz prosi zgłaszającego temat autora o sygnaturę akt sprawy.
Ale tym, co wydaje się czynić "Detektywa" tak atrakcyjnym, nie są suche fakty, tylko styl narracji. Tło społeczne przestępstwa, relacje międzyludzkie, psychologia uczestników zdarzenia, ich charakter, rozterki, pragnienia – wszystko to jest opisane tyleż dokładnie co sugestywnie. Wiemy, że rabuś Zygmunt B. "był wygadany, cwany, wszędzie było go pełno". Że kochanka Adama H., buddysty-lekarza dusz, "oczyma wyobraźni widziała siebie jako partnerkę terapeuty. Adam okazał się jednak zwykłym gołodupcem". Że Daniel, który związał się z dużo starszą od siebie Beatą, "zapewniał, że ją kocha, i to właśnie z nią chce dzielić swoje życie. Kłamał".
Próbka treści z 'Detektywa' Źródło: 'Detektyw' (01/2023 i 02/2023)
Wspaniale tajemnicze są też tytuły materiałów ("Dół wykopali wcześniej...", "Miłość w kolorze krwi", "Ostatni grill byłego starosty"). A kiedy w tekstach pojawiają się wypowiedzi bohaterów, trudno uniknąć wrażenia, że czyta się po prostu fabularny kryminał. Oto próbki:
Wyobraź sobie, dobre trzysta tysięcy, jak nie lepiej. Starczy na nas trzech. Tak to załatwimy, że nikt nawet się nie zorientuje - szeptał hersztowi bandy.
A tyle mi obiecywałeś: że będziemy mieć dom, kupimy fajne meble, dobry samochód, i co? Ale byłam głupia, że wyszłam za takiego nieudacznika życiowego - wzdychała.
Co ty wyprawiasz! Ćpasz? Zwariowałeś? Jesteś mężem i ojcem! - krzyczała na niego żona.
Jednocześnie w "Detektywie" widać przejawy wzruszającej odpowiedzialności społecznej. W najnowszym wstępniaku Monika Frączak przestrzega czytelników przed oszustami, którzy próbują wyłudzić kody Blik. Bartłomiej Mostek, autor materiału o nierozwiązanej zbrodni sprzed niemal 30 lat, pod koniec tekstu podaje, z jaką jednostką policji może się skontaktować czytelnik, jeżeli zna tożsamość zabójcy. A przy tekście o samobójstwie rozszerzonym znajdziemy ramkę z numerami telefonów dla osób potrzebujących wsparcia – Niebieska Linia, Ośrodek Interwencji Kryzysowej, KPH, Lambda. I to jest kontrast, który rozczula: kiedy powieściowo opowiadanym historiom w niezmiennej od lat oprawie graficznej towarzyszy numer wsparcia psychologicznego dla osób LGBT.
A kto czyta "Detektywa"? Na pewno więźniowie. Jak mówią wydawcy w cytowanym już podcaście "Zawodowcy", wśród nich zdarzają się nawet bohaterowie zdarzeń opisywanych w miesięczniku. Listownie proponują, że mogą "wyjaśnić, jak było naprawdę". Ale też inni osadzeni potrafią pisać do "Detektywa", oferując, że opowiedzą swoją – a czasem cudzą – historię.
Są otwarci na współpracę. Stawki nie padają. Ale na pewno nie chcą tego robić hobbystycznie, nazywają rzecz po imieniu: za pieniądze
Są dwie grupy: jedni uważają, że są w stanie sami pociągnąć pisarstwo, a inni chcieliby mieć ghostwritera
- opowiadają Monika Frączak i Krzysztof Kilijanek.
"Detektyw" jest oczywiście popularny nie tylko w zakładach karnych. Najbliżej wiedzy o tym, kto kupuje magazyn, redakcja znalazła się, kiedy do numeru dołączono ankietę dla czytelników. Wśród osób, które ją odesłały, przeważały kobiety, mieszkanki miast, ze średnim i wyższym wykształceniem. Wygląda na to, że historie o "Pająku" czekającym na ofiarę jak najbardziej pasują paniom do porannej kawy. I dobrze, gdy (historie, nie panie) są jak najbardziej pokręcone i krwawe. Nie chodzi o niewinne zagadki jak z Agathy Christie. Chodzi o psyche mordercy.
Co się okazuje: bestie to jest coś, co nasi czytelnicy uwielbiają. Bestie, zwyrodnialcy i kobiety - im gorsza, tym lepiej, taki diabeł w spódnicy. To jest to, o czym chcą czytać czytelnicy Detektywa
- zdradza Monika Frączak, być może dotykając tym samym jakiejś mrocznej prawdy o ludzkiej naturze. A na pewno pokazując, że wydawcy "Detektywa" przez 35 lat zgromadzili na jej temat niezły know-how.