Pożar w nowoczesnym budynku archiwum wybuchł 6 lutego 2021 roku i gaszono go przez 10 dni. W akcji udział wzięło 700 strażaków. W sprawie toczy się postępowanie dotyczące "umyślnego sprowadzenia zdarzenia w postaci pożaru zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach" o "bliżej nieustalonej wartości strat".
Jak podaje RMF24, śledczy postawili zarzuty pierwszym czterem osobom. To dwójka pracowników Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowalnego, strażak oraz jeden z biegłych, który wydawał opinię w sprawie zabezpieczeń zamontowanych w budynkach archiwum.
Wszyscy usłyszeli zarzuty o poświadczeniu nieprawdy w dokumentacji budowy archiwum. Jak czytamy na portalu, mieli oni potwierdzić, że budynek można użytkować, mimo że nie dysponowali wszystkimi potrzebnymi dokumentami, które pozwalałyby na wydanie takiej opinii. Podejrzani nie przyznali się do winy. Grozi im do 5 lat więzienia.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Prawdopodobnie przyczyną pożaru Archiwum Urzędu Miasta Krakowa był źle dobrany system gaśniczy, nieprawidłowo zamontowane regały z dokumentami i zbyt duże zagęszczenie archiwaliów.
W archiwum znajdowało się około 20 km akt, czyli około 150-200 mln dokumentów. Wśród nich były dokumenty meldunkowe czy karty dowodów osobistych, zawierające bardzo ważne dla historii dane miasta.
- Na podstawie tych ksiąg możemy odnaleźć miejsce, skąd ci mieszkańcy przybyli przed zamieszkaniem w Krakowie, gdzie się wyprowadzili, czy ewentualnie kiedy zmarli. Te dane są bardzo cenne i tylko tutaj możemy je odnaleźć - mówił w grudniu 2021 roku Kierownik Archiwum Urzędu Miasta Krakowa, Zbigniew Pasierbek o znaczeniu ksiąg meldunkowych dla historyków.
Władze informowały, że w pierwszych dniach udało się wynieść z pożaru 600 kg akt. Z tym że według mediów część z nich "rozpadała się w rękach". Były przemoczone i przemarznięte. Taka ilość odpowiada, około 20 metrom akt - z 20 kilometrów, które były przechowywane przy ul. Na Załęczu.