W ostatnich tygodniach media kilkakrotnie informowały o zabójstwach suicydalnych (nazywanych niesłusznie samobójstwami rozszerzonymi) - w Zalasewie, Dąbrowicy, Białymstoku czy Spytajnach. Wiele wskazuje na to, że do tego rodzaju zabójstwa doszło również w Katowicach.
Do wybuchu gazu przy ul. Bednorza w Katowicach doszło w piątek. Zginęły w nim dwie kobiety - 69-letnia matka i 40-letnia córka. W poniedziałek redakcja "Interwencji" otrzymała wysłany w środę list, którego nadawcą miały być ofiary. Napisały o trudnej sytuacji, w której się znalazły, a z której nie widziały wyjścia, dlatego zdecydowały się na zabójstwo suicydalne.
Jeszcze przed tragedią w Katowicach zwróciliśmy się do ekspertów z pytaniem, czy mamy obecnie do czynienia ze wzrostem liczby przypadków zabójstw suicydalnych.
Renata Durda, kierowniczka Niebieskiej Linii - Instytutu Psychologii Zdrowia wyjaśnia, że statystyki na ten temat nie istnieją. - Z inicjatywy posłów Lewicy być może w statystykach policji pojawi się rubryka "samobójstwo po uprzednim zabójstwie członka rodziny" - ale decyzji ostatecznej w tej sprawie jeszcze nie ma - mówi.
Dzięki staraniom Niebieskiej Linii resort sprawiedliwości od tego roku dołożył do swoich statystyk rubryki związane z zabójstwami w wyniku przemocy domowej, ale dane będzie można analizować dopiero w dosyć odległej przyszłości. - Dane z 2023 poznamy w 2024 roku, a żeby je porównywać trzeba mieć dane co najmniej z kilku lat - tłumaczy.
Intuicja zbudowana na wielu latach pracy w obszarze przemocy domowej mówi mi, że zjawisko może się nasilać, bo wzrastają czynniki ryzyka - problemy ekonomiczne, problemy zdrowia psychicznego, zagrożenie poczucia bezpieczeństwa związane z wojną, wzrost spożycia alkoholu, pogorszenie dostępności do specjalistów z zakresu ochrony zdrowia psychicznego, presja społeczna na "jedność rodziny" itd.
- wyjaśnia ekspertka, podkreślając, że nie ma na to twardych dowodów.
Kwestię statystyk podnosi też podkom. Michał Gaweł z Biura Komunikacji Społecznej Komendy Głównej Policji. - Nie dysponujemy danymi statystycznymi dot. tzw. samobójstw rozszerzonych. Dane statystyczne o zamachach samobójczych nie zawierają parametru, który pozwoliłby na wyodrębnienie takich przypadków - informuje i dodaje, że takie pojęcie nie jest uregulowane prawnie w kodeksie karnym.
O opinię poprosiliśmy też Adama Czabańskiego, profesora Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim, eksperta z Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Zdaniem suicydologa przez duże zainteresowanie mediów tym zagadnieniem może pojawić się wrażenie, że tego typu przypadków jest w Polsce więcej. - Takie zdarzenia wywołują zainteresowanie i właściwie każdy przypadek jest przez dziennikarzy opisywany. Trzeba jednak pamiętać, że jest to zjawisko niezwykle rzadko występujące w Polsce. W badaniach prof. Aleksandra Araszkiewicza i prof. Edyty Pileckiej dowiadujemy się, że każdego roku odnotowuje się 1-2 przypadki, czasami trochę więcej, ale w granicach kilku rocznie - podaje.
Jak dodaje, w Japonii, kraju z nieco ponad trzykrotnie wyższą liczbą ludności, dochodzi do około 200 samobójstw poagresyjnych rocznie.
Profesor wyjaśnia też rozróżnienie na podstawie intencji sprawcy. - W opisywanym fenomenie mogą wystąpić dwie odmiany: zabójstwo bliskich osób, aby je ochronić, np. przed poniżeniem, zhańbieniem itp. i następujące po nim samobójstwo sprawcy morderstwa. Przykładem były masowe przypadki zabójstw córek przez niemieckie matki w związku z lękiem o zgwałcenie przez żołnierzy Armii Czerwonej (tzw. Syndrom Nemmersdorf). Takie sytuacje też zdarzają się w okresie pokoju, gdy sprawca dokonuje zabójstwa bliskich jakoby z miłością, aby ochronić, przenieść ze sobą do lepszego świata - mówi suicydolog i kontynuuje:
Druga odmiana - najlepiej oddaje pojęcie "samobójstwo poagresyjne". To sytuacja, gdy oprawca z nienawiścią zabija bliskich, a następnie popełnia samobójstwo. To sytuacja, gdy poprzez zabójstwo na przykład dziecka, chce ukarać swoją partnerkę (sam popełnia samobójstwo). Takie zdarzenia miały miejsce w ostatnich miesiącach. W jednym z przypadków sprawca użył siekiery do zabójstwa swoich dzieci i żony... Ofiary miały po kilkanaście ran ciętych i rąbanych, co sugeruje ową nienawiść jako siłę napędową mordercy.
Ekspert zaznacza jednak, że nie ma przesłanek, by mówić o efekcie Wertera (wzrost samobójstw w związku z publikacjami w mediach informacji o innych samobójstwach - red.). Sprawcy poszczególnych zbrodni używali bowiem innych narzędzi do zabójstwa bliskich i przebieg dramatycznych zajść był zawsze inny. - Oczywiście jakieś inspiracje do takiego czynu mogły się pojawić po informacji w postaci artykułu czy reportażu, ale bez dokładnego śledztwa i sprawdzenia nie można o takich powiązaniach mówić - podkreśla.
Profesor Czabański dodaje, że takie zdarzenie przebiega inaczej, gdy sprawcą zabójstwa jest mężczyzna, inaczej gdy kobieta. Mężczyzna zazwyczaj zabija dzieci i żonę (lub partnerkę), a następnie popełnia samobójstwo, natomiast kobieta zazwyczaj zabija "tylko" dzieci i popełnia samobójstwo.
Jeśli przeżywasz trudności i myślisz o odebraniu sobie życia lub chcesz pomóc osobie zagrożonej samobójstwem, pamiętaj, że możesz skorzystać z bezpłatnych numerów pomocowych:
Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej, zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.