Rok 2003, 11. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tuż przed północą do licytacji złotego serduszka nr 1 włączył się niejaki Matrix i niespodziewanie przebił wszystkich. Za serduszko, którego cena wywoławcza wynosiła 200 tys. zł, zaproponował rekordowe 5 mln zł.
Zwycięzcą licytacji okazał się 17-letni Damian W. z Ustki. - Pierwsze gratulacje złożył mi Jurek Owsiak, który osobiście rozmawiał ze mną przez telefon - chwalił się w rozmowie z dziennikarzami "Głosu Pomorza".
Matrix przekonywał, że ma znacznie więcej niż 5 milionów, które zaoferował w aukcji. Twierdził, że pieniądze dostał w spadku po babci, która zmarła rok wcześniej. W jaki sposób dorobiła się fortuny? Tego nie chciał wyjaśnić. Nie chciał też pokazać wyciągu z konta.
Kłamstwo szybko wyszło na jaw. Damian W. nie był bogaczem, a oszustem znanym już policji. Gdy miał niecałe 16 lat, oszukał 27 polskich firm na 50 tys. złotych. Zamawiał towar - ubrania, kosmetyki i książki, w tym Biblię i Kodeks karny - a potem wysyłał sprzedawcom fałszywe dowody wpłaty.
Jak mówili policjanci, 17-latek bardzo zabiegał o uwagę. Chciał, aby media podawały jego całe nazwisko. Zdał eksternistycznie maturę, nigdzie nie pracował. Planował zostać prawnikiem. Jego życie toczyło się głównie w Internecie, był zafascynowany filmem "Matrix" - stąd jego pseudonim. W przeszłości leczył się w szpitalu psychiatrycznym. Mieszkał sam. Wbrew temu, co opowiadał, jego matka nie pracowała w Niemczech, tylko siedziała w więzieniu w Lesznie.
Więcej wiadomości z Polski na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Dlaczego Matrix zaoferował WOŚP pieniądze, których nie miał? Tłumaczył, że "chciał obnażyć słabości systemu sprawdzania wiarygodności uczestników licytacji". Sąd Rodzinny w Słupsku umieścił Damiana W. w pogotowiu opiekuńczym w Sławnie. Co działo się z nim potem, nie wiadomo.