- Przez ostatnie tygodnie w sprawie Iwony Wieczorek wydarzyło się więcej niż przez ostatnie 12 lat - mówiła Onetowi dziennikarka magazynu "Reporter" Marta Bilska. Nad rozwiązaniem zagadki od 2019 roku pracuje Archiwum X z Krakowa, któremu dowodzi prokurator Piotr Krupiński. "Wielu znawców tematu uważa, że jeśli jemu nie uda się wyjaśnić tej sprawy, to już nikt tego nie zrobi. Jest bowiem bardzo dociekliwy" - mówią eksperci, na których powołuje się "Fakt".
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Jedni internauci snują przypuszczenia, że zaginięcie Wieczorek ma jakiś związek z Zatoką Sztuki. Zdaniem drugich, w sprawę zamieszani mogą policjanci. Kolejni natomiast przekonują, że dziewczyna była w złym miejscu i czasie. Spekulacje i domysły obudzili na nowo śledczy, którzy w ostatnim czasie dali opinii publicznej sporą dawkę materiału. Jak wylicza dziennikarz Onetu:
- Szum się zrobił, ale spodziewałam się czegoś innego. Spodziewałam się, że rzeczywiście jest jakiś przełom, że pojawią się konkrety. Widzę jednak, że śledczy chyba błądzą po omacku. Historia z Pawłem i niejasne zarzuty, które nie wiadomo do końca, czego dotyczą. Pojawiły się oczywiście jakieś szczątkowe informacje dla opinii publicznej, ale z tego, co wiem, nie są to pełne wyjaśnienia - mówiła w czwartek (26 stycznia) Onetowi Marta Bilska. - Wątek jest ważny dla sprawy. Sama natomiast jestem pełna obaw, że to może pójść w złym kierunku - dodała.
Zdaniem Marty Bilskiej kluczem do rozwiązania całej sprawy może być Dream Club - klub, w którym w noc zaginięcia bawiła się Iwona Wieczorek. - Moim zdaniem ten wątek w śledztwie został potraktowany po macoszemu. Nie była przesłuchana obsługa i goście, którzy się tam wtedy bawili. A przecież wiadomo, że Iwona kilkukrotnie wychodziła na zewnątrz. I że w noc zaginięcia kłóciła się ze znajomymi. Nie wiadomo, co tam się wydarzyło. W aktach było, że pod Dream Clubem rozmawiała z jakimiś mężczyznami, którzy w toku śledztwa pozostawali "bliżej nieznani" - tłumaczyła, dodając, że jej zdaniem policjanci powinni ten wątek bardziej zgłębić.
Dziennikarz śledczy Mikołaj Podolski, który sprawą zajmuje się od ponad ośmiu lat i jako jeden nielicznych widział część akt sprawy, nie jest optymistą. Jego zdaniem, losy Iwony nigdy nie ujrzą światła dziennego.
- Nie wierzę, żebyśmy kiedykolwiek dowiedzieli się, co się stało z Iwoną Wieczorek. Dlaczego? Bo cały czas nie ma ani jednego dowodu, który pomógłby nam wskazać sprawcę albo rozwiązanie. Oczywiście chciałbym, aby to się rozwiązało, ale od początku, odkąd się zajmuję tą sprawą, nie widzę żadnej nadziei na rozwiązanie - powiedział w czwartek (26 stycznia) "Faktowi".
- Na pewno kibicuję śledczym, ale z tyłu głowy mam to, czego Paweł P. się najbardziej obawiał, że zostanie zatrzymany bez dowodu - podkreśla Podolski. - Ale jeśli będzie jakikolwiek dowód na winę Pawła, to będę pierwszym, który będzie go publicznie krytykował. Natomiast wolałbym uniknąć w tej sprawie sytuacji, żeby to był proces poszlakowy. To jest zbyt głośna sprawa, wiem, że w Trójmieście z takiego poszlakowego procesu zrodzą się tylko kolejne plotki - dodał.
- Kibicuję Archiwum X, ale cały czas nie ma we mnie tej wiary. Na szczęście śledczy dalej działają i podejrzewam, że jeśli oni tego nie rozwiążą, to już raczej nikt nie rozwiąże tej sprawy. Niech robią swoje. Ja im nie będę przeszkadzał - podsumował dziennikarz.