- Mężczyźnie został przedstawiony zarzut przywłaszczenia mienia znacznej wartości. Chodzi o około 450 tys. zł na szkodę parafii rzymskokatolickiej. Po analizie całego materiału dowodowego ustaliliśmy, że kwota, która może zostać objęta zarzutem, jest niższa niż ta, która funkcjonowała w przestrzeni medialne - przekazał Onetowi Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Jak dodaje, podejrzany został przesłuchany i nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienia. - Wobec mężczyzny zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze - dodał prokurator. Byłemu proboszczowi z Domostawy grozi od roku do 10 lat więzienia.
Informacja o przelaniu przez proboszcza parafii w Domostawie (woj. podkarpackie) ks. Stanisława K. pieniędzy z konta parafii na swoje prywatne pojawiła się w mediach społecznościowych, gdzie opublikowano wyciąg z konta parafii. Przelew został zaksięgowany 5 lipca ubiegłego roku, czyli w dniu, w którym duchowny przechodził na emeryturę. Wówczas mówiono, że chodzi o dwa miliony złotych.
Kuria sandomierska poinformowała w komunikacie, że po tym, jak sprawa wyszła na jaw, biskup rozmawiał z duchownym. Ksiądz, jak podano w komunikacie, "wyjaśnił, że chodzi o jego prywatne pieniądze przelane początkowo z osobistego konta na konto parafialne w celu zakupu obligacji dla parafii, a następnie wycofane, gdyż nie było takiej możliwości".
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" ksiądz przekonywał, że sam zarobił dwa miliony złotych. Duchowny ma bowiem uprawy owoców. - Z tego też co roku jest ładny grosz - przyznał dziennikowi. - Sam się dorobiłem tych dwóch milionów. Ale proszę też zobaczyć, jak wygląda kościół. W książce rok po roku rozpisałem, co robiliśmy. Jest rozliczenie finansowe. Jakie były dochody, jakie wydatki. Dwóch milionów złotych w parafii przez 42 lata nie zebraliśmy! - podkreślił.