Pani Janina jest wdową i mieszka samotnie na uboczu w miejscowości Golcowa na Podkarpaciu. 22 stycznia 80-latka poprosiła brzozowską policję o pomoc - czytamy w wydanym komunikacie. Śnieg, który spadł z dachu, uniemożliwiał kobiecie wyjście z domu.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
- Bałam się, że dach się załamie, śniegu przez noc nawaliło może pół metra. Aż wszystko trzeszczało. Kiedy następnego dnia trochę się ociepliło, wszystko runęło przed wejście - opowiada w środę (25 stycznia) dziennikarzom "Faktu" pani Janina. - O, matko jedyna! Jak ja teraz wyjdę z domu?! - zastanawiała się. - Nie było innej rady. Zadzwoniłam na 112. Po chwili na podwórku pojawiło się dwóch policjantów z komendy w Brzozowie - dodaje.
Mundurowi odgarnęli śnieg i dodatkowo naprawili uszkodzoną antenę. 80-latka nie tylko ze względu na wiek, ale także przez problemy zdrowotne, nie mogła zrobić tego sama. - Zuch chłopaki. Spisali się na medal. Mogę znów wyjść na świat, a do tego nie śnieży mi telewizor... - komentuje kobieta.
Strażacy w sobotę (21 stycznia) odnotowali łącznie ponad 4,5 tysiąca interwencji. Najwięcej w województwie małopolskim i na Podkarpaciu w powiatach: krośnieńskim, rzeszowskim, dębickim i brzozowskim. Powodem były silne opady śniegu.
- Nasze działania polegały głównie na usuwaniu połamanych konarów, gałęzi oraz drzew, które runęły pod naporem ciężkiego śniegu na ulice, chodniki i linie energetyczne - mówił "Gazecie Wyborczej" brygadier Marcin Betleja, rzecznik Podkarpackiego Komendanta Wojewódzkiego PSP.
- Czterokrotnie byliśmy wzywani do zabezpieczania uszkodzonych przez śnieg dachów na budynkach gospodarczych i mieszkalnych. W czterech przypadkach strażacy użyczyli agregatów prądotwórczych w gospodarstwach, w których nie było prądu. Pomogły zasilić urządzenia medyczne niezbędne do podtrzymania życia chorych - podkreślał.
Podkarpacka policja zaapelowała do mieszkańców o to, by zwrócili uwagę, czy osoby starsze lub osoby z różnego rodzaju niepełnosprawnościami, nie potrzebują wsparcia. "By pomóc, wystarczy jeden telefon do pracowników socjalnych, a w pilnych przypadkach telefon pod numer alarmowy 112" - wskazują mundurowi w komunikacie.