Wybuch w Siecieborzycach. Poruszające słowa pani Urszuli, która rozpakowała paczkę. "W głowie miałam mój koniec"

- Najpierw był huk, potem eksplozja. Zasłoniłam Olę swoim ciałem i tyle - tak moment wybuchu paczki w Siecieborzycach w województwie lubuskim opisuje 31-latka, która ją rozpakowała. Z panią Urszulą, mamą 8-letniej Oli i 3-letniego Bartka, rozmawiali dziennikarze "Uwagi TVN". Kobieta w poruszających słowach przyznała, że to cud, że żyje.

W poniedziałek 19 grudnia w jednym z domów w Siecieborzycach, w powiecie żagańskim (woj. lubuskie) doszło do wybuchu paczki, którą domownicy odebrali spod drzwi. Ranne zostały trzy osoby - 31-letnia kobieta, jej trzyletni synek i ośmioletnia córka.

Ponad miesiąc od tych wydarzeń pani Urszula opowiedziała o tym, co się wtedy wydarzyło w jej domu dziennikarzom "Uwagi TVN". 31-latka wychodziła z domu, kiedy na progu zobaczyła paczkę. Zabrała ją do kuchni i tam rozpakowała. W środku była bomba, która eksplodowała.

Rozpakowałam i ukazała się kasetka. To mnie nie tyle zaniepokoiło, ile zdziwiło. Przekręciłam kluczyk, nie chciała się otworzyć. Mało myśląc, wzięłam nóż i podważyłam. Najpierw był huk, potem eksplozja. Zasłoniłam Olę swoim ciałem i tyle. Potem pamiętam, jak leżałam na podłodze. Nic nie widziałam, nic nie czułam. Miałam tylko w głowie, że to mój koniec, że już mnie nie będzie

- opowiada pani Urszula.

Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Zalewski: Rozumiałem Niemcy na samym początku wojny, dziś nie rozumiem, czemu tak się zachowują

Wybuch w Siecieborzycach. Poruszająca relacja 31-latki, która rozpakowała paczkę

Siła rażenia była tak duża, że jeden z odłamków przebił drzwi lodówki na wylot. - Zobaczyłam córkę leżącą na podłodze. Krzyczała: "Mamo, dobij mnie". Zadałam sobie pytanie, o co chodzi. Po co to? W pewnym momencie wiedziałam już mniej więcej, kto mógł to zrobić. Ale co ja już mogłam na tej podłodze? - opowiadała z przejęciem. 

Kobieta i jej dwoje dzieci w ciężkim stanie trafili do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. 31-latka miała obrażenia jamy brzusznej, duży krwotok, uszkodzenia narządów wewnętrznych, obrażenia oczu, oparzenia twarzy. Straciła prawą rękę do przedramienia. W lewej - palce. Lekarze zdecydowali, że wprowadzą ją w stan śpiączki farmakologicznej.

Rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze Sylwia Malcher-Nowak poinformowała pod koniec grudnia, że 31-latka została wybudzona ze śpiączki i widzi. - Nie potwierdził się ten najczarniejszy scenariusz, ale czeka ją jeszcze wiele badań dotyczących wzroku - mówiła wówczas rzeczniczka. Kobieta przeszła zabiegi ortopedyczne i chirurgiczne.

Córka, jeszcze w szpitalu, powiedziała mi piękne słowa: "Mamo, nieważne jak wyglądasz i tak cię kocham. Jesteś dla mnie piękna i damy sobie radę". Nic więcej nie potrzeba

- mówiła wzruszona pani Urszula reporterom.

Śledczy zatrzymali podejrzanego o podłożenie paczki z ładunkiem wybuchowym. To Błażej K., były partner 31-latki. Mężczyzna był w Niemczech, gdzie pracuje jako kierowca ciężarówki. Po przekroczeniu granicy, w Zgorzelcu, został zatrzymany. 34-latek usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Nie przyznał się do winy. Jest w areszcie.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>

Więcej o: