Śląsk. Złodzieje znaleźli sposób na kradzież. Chwytają za klamki i oznaczają mieszkania

Mieszkańcy Śląska nie mogą spać spokojnie z powodu grasującej tam szajki złodziei. Włamywacze znaleźli nowy sposób, aby dostać do mieszkań. Złodzieje podstępem dostają się na klatki schodowe, nad ranem w nadziei chwytają za klamki i oznaczają mieszkania, które można obrabować. Lokalne społeczności już zaczęły organizować samopomoc.

O sprawie poinformował "Dziennik Zachodni". Wszystko zaczęło się jeszcze w okresie świąteczno-noworocznym w katowickiej Koszutce. Pierwsze oznaczenia pojawiły się w blokach z charakterystycznymi niebieskimi balkonami w rejonie ul. Grażyńskiego, tuż obok Spodka. Niedługo później podobne niepokojące sygnały zaobserwowali mieszkańcy bloków przy al. Korfantego.

- W ostatnich tygodniach skojarzyliśmy fakty, że u nas też pojawiły się znaczki. To duże osiedle, wielkie bloki. Tak jak kilkanaście lat temu w Superjednostce, tak teraz tutaj ludzie krążą i naciskają na klamki. Nie wiemy, czy chcą ukraść coś więcej, czy tylko to, co wpadnie pod rękę w przedpokoju, ale jak ktoś nad ranem ciągnie za klamkę, to znaczy, że zamiar ma jeden - mówił "Dziennikowi Zachodniemu" pan Maciej, jeden z mieszkańców Koszutki.

Mężczyzna postanowił poszukać informacji na temat dziwnych oznaczeń. To był początek wielkiej sąsiedzkiej mobilizacji wymierzonej przeciwko włamywaczom.

- Pewnie nie przypuszczali, że sąsiad będzie próbował dzwonić na policję i całą sytuację obrócić w taki sposób, że poinformuje resztę lokatorów. Na mieszkaniu sąsiada się nacięli, wystraszył ich i rozpoznał, że trzy osoby chodzą po klatce - mówił społecznik z katowickiej Koszutki zaangażowany w akcję informacyjną.

Zobacz wideo Morawieckiego wina Tuska. Premier wylicza upadłe firmy i apeluje: Tusk - premier polskiego bezrobocia!

Śląsk. Włamywacze chwytają za klamki i oznaczają mieszkania

Pan Maciej wyjaśnił, że złodzieje posługiwali się schematami, które są dostępne w sieci. - Dany szlaczek oznacza rzeczy związane z danym mieszkaniem, czy ktoś w nim mieszka, czy nie i inne tego typu informacje. Pokrywa się to z tym, co widzimy my czy nasi znajomi w Gliwicach i w Żorach. W tym momencie takie rzeczy pojawiają się na całym Śląsku, nie tylko na Koszutce - poinformował.

O tym, co dzieje się m.in.w Katowicach, dowiedziała się również policja. Służby wyjaśniły lokatorom, żeby wszystkie oznaczenia niezwłocznie zmazywali. Ten sposób działania włamywaczy był znany policji, chociaż od wielu lat nieobserwowany.

Wiele wskazuje na to, że dzięki interwencji mieszkańców udało się powstrzymać złodziei przed dalszymi próbami kradzieży. Dużą rolę w powodzeniu akcji sąsiedzkiej na dzielnicy odegrały media społecznościowe.

-  Byliśmy trochę taką uśpioną społecznością na dzielnicy, bo nic się nie działo, a okazuje się, że wpadła szajka na bloki i nagle my się tak mobilizujemy, że jesteśmy w stanie w ciągu kilkudziesięciu godzin oplakatować całą dzielnicę i rozpuścić informację dzięki internetowi. Wcześniej sam nie przypuszczałem, że po drugiej stronie są tak fajni ludzie i że potrafimy się tak zmobilizować - przekonał pan Maciej.

Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: