Kolęda to czas, w którym księża mają okazję, by poznać swoich parafian i pobłogosławić ich domy. Duchowni ubolewają, że wielu ludzi nie wpuszcza ich do mieszkań. Wśród niedogodności wymieniają także: zdziwienie na widok kapłana, agresywne zachowanie zwierząt, nieprzygotowanie. Czy czas wizyty duszpasterskiej można przeżyć z humorem? Z relacji użytkowników forów internetowych wynika, że tak.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Jeden z internautów opisał wizytę księdza, która odbyła się, gdy był jeszcze trzyletnim dzieckiem. "Jak byłem mały, to podobno byłem nieznośnym i neurotycznym dzieckiem. Kiedyś na kolędzie usiadłem księdzu na kolanach, ten mnie zaczął bujać, no i jak to z bujanym dzieckiem bywa, czasem wymiotuje. Zaraz po tym biegnie do mnie mama, tata w krzyk, ksiądz w szoku, a ja w płacz. No i jak mama mnie podnosiła z jego kolan, ja w paroksyzmie płaczu, wymachując nóżkami, niefortunnie kopnąłem go w nos" - czytamy na forum Gazety.pl.
Na forum portalu Kafeteria jedna z użytkowniczek opisała historię swojej mamy. "Mieszkaliśmy w dość nieciekawej okolicy i często gęsto na klatce schodowej nie było światła" - zaczyna. "Gdy przychodzili koledzy do mojego brata, mama pytała, kto tam, a oni dla żartu, że ksiądz. Nie wiem, czy ona tego dnia zapomniała, że ma przyjść prawdziwy ksiądz, no bo w pewnym momencie pukanie do drzwi. Mama idzie, patrzy przez wizjer, ale nic nie widzi, bo znowu ciemno na klatce, więc się pyta, kto tam, a głoś zza drzwi: ksiądz" - opisywała internautka.
"Mama wkurzona, że ktoś znów sobie jaja robi, opowiada tak: Ja ci k**** dam zaraz księdza! I otworzyła drzwi, a tu, ku jej przerażeniu, stoi najprawdziwszy ksiądz (i to jeszcze ten, który mnie uczył religii w szkole). Mama zdążyła tylko wydusić: przepraszam, niech ksiądz przyjdzie za chwilkę. I zamknęła drzwi" - czytamy.
Swoją historią podzielił się również ksiądz Janusz Koplewski, nazywany spowiednikiem celebrytów. - Wchodzę do domu i pytam się dziecka, gdzie tatuś, a dziecko mi odpowiada, że w łazience. Mówię mu: "Poczekamy na tatę", bo myślałem, że tam na chwilę tylko poszedł w wiadomym celu. A chłopiec mi odpowiada: "Proszę księdza, on tam będzie siedział całą kolędę" - opowiada dziennikarzom "Faktu" duchowny, który pełni posługę w parafii św. Kazimierza w Szczecinie.
- Często pytam też, czy rodzina chodzi do kościoła regularnie. Ojciec potwierdza, że tak właśnie jest. Na co dziecko: "Tato, nie kłam księdzu, bo ty nie chodzisz". Dziecko zawsze prawdę powie - kontynuuje.
- Kiedyś starsza parafianka włożyła kopertę z pieniędzmi do książki i zapomniała, do której. Była tym speszona, bo nie mogła znaleźć tej koperty. Powiedziałem, że nie szkodzi, niech po prostu potem da na tacę - wspomina także duchowny.