W 2018 roku pan Karol miał wycinane znamię z tyłu głowy. "Lekarze wtedy powiedzieli, że jeśli wynik wyjdzie nieprawidłowy, będą dzwonić i wyślą list polecony. Nie zadzwonili, nie wysłali listu" - opisywał swoją historię na portalu siepomaga.pl. W rozmowie z programem "Uwaga!" pan Karol i jego żona dodali, że wielokrotnie kontaktowali się z przychodnią w Łukowie, by dowiedzieć się o wyniki. Pewnego razu usłyszeli, że jeśli w badaniu wykryta zostanie nieprawidłowość, to wówczas pracownicy placówki skontaktują się z mężczyzną.
Cztery lata później, w sierpniu 2022 roku, mężczyzna trafił do szpitala w Łukowie z powodu zasłabnięcia. Badania wykazały, że powodem była bardzo duża anemia. Na oddziale wewnętrznym mężczyzna leżał tydzień. To właśnie wtedy na całym ciele pacjenta zaczęły pojawiać się niepokojące guzy. Lekarze uznali, że to objaw koronawirusa i przenieśli go na oddział zakaźny. Tam spędził kolejny tydzień, ale rezonans płuc nie potwierdził infekcji.
- Pytałam, co jest mężowi, a lekarze mówili: "A może to jest alkoholik?". Powtarzałam: "Nie". Wtedy stwierdzili, że sprawdzą jeszcze, czy nie ma HIV. Nie wierzyłam, w to, co się dzieje. Już wtedy na oddziale Karolowi wyskakiwały podskórne guzy. Mówiłam o tym lekarzowi, a on na to: "Proszę pani, to jest pocovidowe" - opowiadała w "Uwadze!" żona pana Karola, pani Marlena.
Po prawie miesięcznym pobycie w szpitalu w Łukowie, mężczyzna został wypisany ze skierowaniem na badanie onkologiczne. Badanie to wykazało, że pan Karol ma czerniaka. Pacjent trafił do szpitala w Białej Podlaskiej, gdzie onkolog zapytał mężczyznę, czy nie miał kiedyś wycinanej jakiejkolwiek zmiany.
Jak się okazało, wynik histopatologiczny z 2018 roku trafił do lekarzy w Łukowie po trzech tygodniach od pobrania wycinku. "Wynik nigdy nie trafił do systemu, historii choroby pacjenta, chirurga czy lekarza rodzinnego. Wynik się znalazł w 2022 roku, a tam diagnoza: czerniak guzkowaty!" - pisał na stronie zbiórki pan Karol. Mężczyzna następnie trafił do Centrum Onkologii w Warszawie. "Gdyby wynik został nam dostarczony te 4 lata temu, byłbym pewnie już zdrowym człowiekiem. A tak, bez nierefundowanego leczenia, czeka mnie najgorsze" - pisał dalej. Niestety leczenie nie przyniosło skutku. Pan Karol zmarł 13 stycznia 2023 roku w wieku 44 lat.
Jeszcze przed śmiercią mężczyzna zgłosił na policję sprawę zatajenia wyników. Później poinformowana została także prokuratura - ta jednak odmówiła wszczęcia śledztwa. W wyjaśnieniach przekazanych przez szpital napisano, że personel medyczny "podejmował próby telefonicznego kontaktu z pacjentem", jednocześnie potwierdzając, że do rozmowy z chorym nigdy nie doszło. W sprawę zaangażował się już Rzecznik Praw Pacjenta.
W rozmowie z Lukow.tv dyrektor szpitala św. Tadeusza w Łukowie Mariusz Furlepa odniósł się do sytuacji zmarłego. - Sprawę badały policja i prokuratura. Nie dopatrzono się nieprawidłowości w działaniu szpitala. Więcej nie mogę powiedzieć ponieważ w sądzie toczy się proces cywilny wytoczony przez rodzinę. Nie komentuję sprawy do czasu jego zakończenia - przekazał dyrektor placówki.