W nocy z soboty na niedzielę (z 14 na 15 stycznia) Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne w Gdyni otrzymało zgłoszenie o łodzi, która doznała awarii układu sterowania na Morzu Bałtyckim w rejonie Ujścia Martwej Wisły. Na jej pokładzie znajdowało się trzech obywateli Hiszpanii, którzy tłumaczyli, że szukali bursztynu - tego jednak nie znaleziono. Portal Trójmiasto.pl dotarł jednak do informacji, z których wynika, że wcześniej nurkowie podali inną wersję dotyczącą celu swojej wyprawy.
Trójmiejskim dziennikarzom udało się odszukać poprzedniego właściciela motorówki, którą Hiszpanie kupili w sobotę. Mężczyzna mieszka w Iławie (ok. 140 km od Trójmiasta) i jak przekazał portalowi, sprzedaż sprzętu odbyła się w towarzystwie tłumacza. Hiszpanie mieli wyjaśniać, że łodzi potrzebują do łowienia ryb.
- Mówił, że ma dużą łódź, z dwoma dużymi silnikami, ale trudno mu uzyskać zgodę na łowienie z niej ryb w Polsce - powiedział mężczyzna, dodając, że jego łódka nie była zarejestrowana, ponieważ gdy wszedł w jej posiadanie, nie było takiej konieczności. W ostatnich latach miał jej natomiast nie używać.
Przed zakupem Hiszpanie wypożyczyli natomiast sprzęt do nurkowania z Centrum Techniki Nurkowej w Gdyni. - Oni mieli częściowo swój własny sprzęt. Przyjechali do nas naładować butle z tlenem i pytali, czy mamy jakiś sprzęt do wypożyczenia, bo chcą ponurkować w weekend - powiedział Łukasz Piórewicz, szef centrum.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Hiszpanie przedstawili więc dwie wersje celu swojej wyprawy. Według nieoficjalnych ustaleń Wirtualnej Polski w źródłach związanych ze służbami, "sytuacja z tajemniczymi hiszpańskimi płetwonurkami [...] może mieć związek z międzynarodową grupą zajmującą się przemytem". Portal podkreśla przy tym, że "oficjalnie służby milczą albo zaprzeczają", jakoby prowadziły w sprawie postępowanie.
Jak pisaliśmy, do zdarzenia odniósł się zastępca Ministra Koordynatora Służb Specjalnych Stanisław Żaryn, który podkreślił, że działania obywateli Hiszpanii "nie mają związku z zagrożeniem dla bezpieczeństwa RP, ani nie rodziły zagrożeń dla infrastruktury krytycznej". - Trochę bawią mnie sugestie, że to byli jacyś dywersanci. Szedłbym raczej w tym kierunku, że to mogą być osoby, które po prostu wpadły na pomysł, żeby zanurkować, będąc akurat w Polsce - mówił natomiast Łukasz Piórewicz, szef Centrum Techniki Nurkowej w Gdyni w rozmowie z Radiem ZET.