Zakopane pozostaje odcięte od wody. Przerwa w dostawie została zaplanowana na kilka godzin w nocy z 17 na 18 stycznia, jednak nad ranem zasilanie do miejskiej sieci nie powróciło. Miasto nie ma dostępu do wody do tej pory. Oburzeni są przede wszystkim turyści, którzy oprócz wysokich cen muszą znosić dodatkowe niedogodności.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
O przerwie w dostawie wody poinformowała na swojej oficjalnej stronie miejska spółka komunalna Sewik oraz Urząd Miasta Zakopane. 16 stycznia wystosowano komunikat, "że w związku z pracami na sieci wodociągowej związanymi z wykonywaniem inwestycji 'Budowa zintegrowanego centrum przesiadkowego przy dolnej stacji kolejki linowej na Kasprowy Wierch' w nocy z 17.01.2023 r. na 18.01.2023 r. od godziny 23:00 wystąpi ograniczenie w dostawie wody dla miasta Zakopane".
Prace rozpoczęły się w Kuźnicach i polegały na przeniesieniu głównej rury wodociągowej, ponieważ jej dotychczasowa lokalizacja kolidowała z budową nowego centrum przesiadkowego. Jak podaje serwis Onet, zasilanie miało powrócić do sieci miejskiej o 7 rano. Tak się jednak nie stało. Niemal wszystkie osoby, które przebywają na terenie miasta, są odcięte są od wody. Nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy awaria zostanie usunięta, a spółka Sewik odmawia komentarza w sprawie.
Oprócz mieszkańców i hotelarzy oburzeni są także turyści. Rozgoryczeni w wywiadzie z serwisem tłumaczą, że miasto powinno wybrać inny termin prac, a nie szczyt sezonu turystycznego. Ich zdaniem burmistrz nie liczy się ani z mieszkańcami, ani z tymi, którzy zdecydowali się na wypoczynek w Zakopanem.
To jednak niejedyny problem turystów w górach. O dreszcze przyprawiają podróżujących ceny, jakie czekają na nich m.in. w Zakopanem. Dominik Wardzichowski przekazał portalowi edziecko.pl ceny, jakie zastał w styczniu 2023 roku na Krupówkach. Te drastycznie wystrzeliły w górę. Za watę cukrową trzeba zapłacić 20 zł, a za kubek grzanego wina aż 50 zł. Okazuje się, że równie ekskluzywnym produktem jest... keczup, za który do frytek w restauracjach trzeba dopłacać niemal 5 zł. Do kosztów jedzenia dochodzą noclegi, karnety narciarskie i inne przyjemności. Przy takich cenach turyści są jeszcze bardziej rozgoryczeni niespodziewanymi awariami psującymi pobyt.