Nastolatka o skutkach wypadku radiowozu: Nie potrafię się skupić i trudno mi się rozmawia

- To była męka. Przez tych kilka dni okropnie się męczyłam. Wciąż odczuwam skutki wypadku, w rozmowie gubię wątek, nie potrafię się skupić i trudno mi się rozmawia. Bolą mnie nos i głowa, ale jest lepiej, niż było - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" nastolatka, która została poszkodowana w wypadku radiowozu w Dawidach Bankowych.

Katarzyna Jaroch, poszkodowana w wyniku wypadku radiowozu w Dawidach Bankowych pod Warszawą opowiedziała "Gazecie Wyborczej" o skutkach zdarzenia. Nastolatka powiedziała, że się czuje znacznie lepiej, podkreśliła jednak, że słabo zniosła narkozę i rekonwalescencję. 17-latka dodał, że nadal ma traumę i jest pod opieką psychiatry.

Cały artykuł "Nastolatka ranna w wypadku radiowozu po wyjściu ze szpitala i przesłuchaniu: Mam tylko jedno marzenie" przeczytasz tutaj

Zobacz wideo Komisja ds. rosyjskich wpływów. Kluzik-Rostkowska: PO nie ma żadnych wątpliwości, że to projekt z cyklu "Jak dorwać Tuska"

Nastolatka poszkodowana w wypadku radiowozu: Chcę, żeby policjanci zostali ukarani

Nastolatka opowiedziała "GW" jak wyglądało przesłuchanie. Zaznaczyła, że prawdopodobnie to było jej jedyne przesłuchanie, ponieważ jej stan psychiczny nie pozwala na więcej. - Moi znajomi byli przesłuchiwani w tej sprawie po parę razy - dodała.

- Wcześniej policjanci chcieli mnie przesłuchiwać, ale nie byłam w stanie rozmawiać podczas mojego pobytu w szpitalu. Próbowali się do mnie dobijać, co było wręcz bezczelne. Już na drugi dzień po wypadku dzwonili do mnie, nawet nie do mojej mamy, pomimo tego, że byłam w szpitalu. 17-latka mówiła, że nie może mówić o okolicznościach przesłuchania, bo podpisała specjalny dokument.

Według nastolatki podjęto dobrą decyzję, aby sprawą przejęła prokuratura z Warszawy. - Miałam mieszane odczucia co do tego, jak zajmowała się sprawą prokuratura pruszkowska. Gdyby sprawa tam została, miałabym poczucie, że wszystko toczy się przeciwko mnie, a przecież to ja jestem pokrzywdzona.

Pytana o to, jaki koniec sprawy będzie dla niej satysfakcjonujący, odparła: "Chce, żeby policjanci zostali ukarani.

Więcej informacji przeczytasz na stronie Wyborcza.pl

Wypadek radiowozu z nastolatkami

W nocy z poniedziałku 2 stycznia na wtorek 3 stycznia policyjny radiowóz uderzył w drzewo w miejscowości Dawidy Bankowe niedaleko Piaseczna na Mazowszu. W chwili wypadku w samochodzie oprócz funkcjonariuszy były także dwie nastolatki w wieku 17 i 19 lat. Mimo tego karetki wezwano tylko dla policjantów, którzy wcześniej kazali dziewczynom opuścić pojazd. Później jedna z nich trafiła do szpitala.

Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak przekazał, iż "nie ma wątpliwości, że w aucie znajdowały się osoby postronne i nie ma żadnych podstaw do tego, by te osoby w tym radiowozie były".

We wtorek 10 stycznia na stronie Komendy Stołecznej Policji pojawił się komunikat dotyczący wypadku w Dawidach Bankowych. "Cały czas prowadzone są zaawansowane czynności dyscyplinarne w związku ze zdarzeniem w Dawidach Bankowych. Analiza zgromadzonego materiału została przedstawiona Komendantowi Stołecznemu Policji, który wczoraj [w poniedziałek 9 stycznia - red.] podjął decyzję o przejęciu postępowania dyscyplinarnego. Jednocześnie Komendant Stołeczny Policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu" - napisał nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji.

Młodszy policjant, który brał udział w wypadku radiowozu, wciąż nie został zawieszony. Jak się okazało, jest zaledwie dwa miesiące po podstawowym kursie w policji. Był to również jego pierwszy dyżur i pierwsza interwencja w terenie. Dowódca patrolu to policjant z 18-letnim stażem.

Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: