Stowarzyszenie Kociarka opublikowało 7 stycznia post, w którym opisało sytuację z początku tego roku. W Szczecinie, w wynajmowanym mieszkaniu, porzuconych zostało kilkanaście kotów, wiele z nich ma poważne problemy ze zdrowiem. Organizacja apeluje o pomoc.
"W środę po południu zadzwoniła do mnie pani Joanna, roztrzęsionym głosem ledwo łapiąc oddech, zaczęła rozmowę... Po chwili, gdy się uspokoiła, poprosiła o pomoc. W mieszkaniu, które wynajmowała od niej para przez ostatnie sześć miesięcy, zostały koty. Wynajmująca miała zabrać je następnego dnia po wyprowadzce. Zamiast tego napisała SMS-a, że kotów nie ma gdzie zabrać i zabierze je fundacja" - przytaczała osoba ze stowarzyszenia Kociarka jeszcze 7 stycznia.
Jak czytamy we wpisie, kobieta pozostawiła w mieszkaniu siedem dorosłych kotów oraz ośmioro kociąt. "Wiemy, że zgłosiła się [...] w środę do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami o [ich - red.] zabranie" - podała organizacja, która podkreśliła, że pierwotnie miała zabrać tylko matki z kociętami, jednak na miejscu zapadła decyzja, że konieczne jest zabranie wszystkich zwierząt.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
12 stycznia Kociarka zaktualizowała informacje o porzuconych kotach. "Nie mają czym karmić swoich dzieci. Są zagłodzone tak, że ich organizm nie jest w stanie produkować mleka. Jeszcze dzień-dwa i wszystkie malce umarłyby z głodu" - czytamy. Jak podaje stowarzyszenie, jedna z kocich matek ma "potworny stan zapalny trzustki wywołany głodówką". Zdaniem weterynarzy, na których powołuje się organizacja, stan taki musiał trwać dłuższy czas. Druga z kotek, która również nie ma mleka, by wykarmić kocięta, jest w lepszym stanie, waży jednak zaledwie dwa i pół kilo. Organizacja prosi o pomoc w pokryciu kosztów leczenia i utrzymania zwierząt. Na portalu Pomagam.pl została utworzona zbiórka w tym celu. "Stan tych kotów jednoznacznie wskazywał na dłuższe zaniedbanie, głodówkę" - czytamy.
Stowarzyszenie podkreśla także, że łącznie pod jej opieką znajduje się obecnie 78 kotów. Właścicielka mieszkania zgłosiła sprawę na policję.