Martynka została uduszona przez ojca w sylwestrową noc. Można było temu zapobiec? "Zawiódł system"

Martynka została uduszona w sylwestrową noc przez pijanego ojca. Jej matka nie zareagowała. Już wcześniej zewsząd dochodziły sygnały, że w ich domu dzieje się coś niedobrego. Policja wówczas założyła procedurę Niebieskiej Karty. Z kolei sąd ograniczył się do przydzielenia kuratora. Jak skomentowała w programie "Uwaga!" dyrektorka MOPS-u, śmierć Martynki jest porażką całego systemu.

Martynka miała rok. Została uduszona 1 stycznia w Wejherowie (woj. pomorskie). Prokuratura Rejonowa zarzuty postawiła rodzicom. Mężczyźnie - "zabójstwa dziecka w zamiarze bezpośrednim oraz fizyczne znęcanie się nad nim" - przekazała prok. Grażyna Wawrzyniuk. Z kolei kobiecie - zaniechanie prawnego obowiązku zagwarantowania opieki i bezpieczeństwa. - Odniosłem wrażenie, że podejrzani nie okazują emocji - mówił po ich przesłuchaniu Grzegorz Kachel, wiceprezes Sądu Rejonowego.

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.

Zobacz wideo Pielgrzymowo. Policja zatrzymała podejrzanego o zabójstwo sprzed 15 lat

Wejherowo. "Dziewczynka siedziała na podłodze, bawiła się, była uśmiechnięta"

Zanim rodzina, w której doszło do tragedii, przeprowadziła się do Wejherowa, mieszkała w miejscowości Gniewino. Już wtedy była pod opieką ośrodka pomocy społecznej.

- W rodzinie były zaniedbania higieniczne i to był powód przydzielenia asystentury. Zaniedbania związane z dziewczynką. Matka wymagała pomocy przy wykonywaniu podstawowych czynności związanych z opieką nad dzieckiem. Chodzi o kąpiel, karmienie czy czystą odzież - mówi w programie "Uwaga!" Hanna Dudzik z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gniewinie, dodając, że nie ma więcej informacji na ten temat. - Oni się wyprowadzili. Zrobili to szybko i nie poinformowali nas, gdzie się wyprowadzili. Jest to niepokojące, bo zwykle rodzina nie znika z dnia na dzień - wyjaśniła. 

Policji udało się ustalić, że rodzina Martynki przeprowadziła się do Wejherowa, a dzięki sygnałom z poprzedniego miejsca zamieszkania zajął się nią ośrodek pomocy społecznej.

Jak wyznaje Anna Kosmalska, dyrektorka wejherowskiego MOPS-u, w zeszłym roku instytucja trzykrotnie informowała sąd o nieprawidłowościach w domu podopiecznych. - Dziecko miało zasinienia. Pojawiły się tłumaczenia mamy, która mówiła, że powstały one w sposób przypadkowy - mówi. Policja wówczas założyła jedynie procedurę Niebieskiej Karty. Z kolei sąd ograniczył się do przydzielenia kuratora, który miał odwiedzać rodzinę raz na miesiąc.

Pracownicy placówki po raz ostatni widzieli Martynę tuż przed świętami. - Dziewczynka siedziała na podłodze, bawiła się, była uśmiechnięta. Nic takiego się nie działo, dziecko było zadowolone - mówi Kosmalska. -Taka rodzina na pewno przygotowuje się na taką wizytę. W lodówce pojawiają się soczki, mieszkanie zostaje wysprzątane, jak tata jest pijany, to idzie na spacer albo do kolegi za drzwiami. Kurator wychodzi z takiego mieszkania i gehenna tych dzieci zaczyna się do początku - zauważa Beata Mirska-Piworowicz, prezeska Stowarzyszenia "Damy Radę".

Jak ocenia Anna Kosmalska, tragedia, do której doszło w Wejherowie, jest porażką całego systemu. - To nie jest porażka samej pomocy społecznej, to nie jest porażka samego sądu, ani żadnej innej instytucji. To jest porażka systemu, coś nie zagrało. W tym kontekście rzeczywiście czuję porażkę - przyznaje.

Policja. ( Zdjęcie ilustracyjne ) Wejherowo. Śmierć rocznej dziewczynki. Rodzice się nad nią znęcali

Raport "Dzieci się liczą 2022"

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę opublikowała raport "Dzieci się liczą 2022", z którego wynika, że 41 proc. dzieci doświadcza przemocy ze strony bliskich dorosłych, a 57 proc. ze strony rówieśników. W 2021 roku policja odnotowała prawie 1,5 tys. prób samobójczych popełnionych przez osoby poniżej 19. roku życia. 127 z nich zakończyło się śmiercią. Więcej na ten temat w artykule:

Przemoc domowa - zdjęcie ilustracyjne Niemal 60 proc. dzieci doświadcza przemocy ze strony rówieśników. Raport

Jesteś świadkiem przemocy lub masz podejrzenia, że komuś dzieje się krzywda? Osoby, które podejrzewają mieszkające w sąsiedztwie osoby o stosowanie przemocy, powinny pomóc potencjalnym ofiarom na kilka sposobów. Warto reagować zwłaszcza wtedy, gdy słyszymy awantury, krzyki, płacz lub nietypowe hałasy. 

Świadkowie przemocy mogą porozmawiać z osobą krzywdzoną i zaoferować jej pomoc lub bezpośrednio zgłosić swoje podejrzenia na policję, do Ośrodka Pomocy Społecznej lub na Niebieską Linię, dzwoniąc pod numer 800 12 00 02. Warto pamiętać, że osoba krzywdzona często kryje sprawcę ze wstydu lub strachu - to jednak nie powinno zniechęcać nas do działania. 

"Namawiamy do przyjrzenia się takim sytuacjom i udzielenia pomocy w celu przerwania przemocy. Weźmiesz wtedy udział w bardzo ważnym etapie przeciwdziałania przemocy - w interwencji. Twoja interwencja może zapoczątkować proces wychodzenia z przemocy osoby pokrzywdzonej, ale przede wszystkim może pomóc zapewnić jej bezpieczeństwo" - apeluje Niebieska Linia.

Więcej o: