W środę 11 stycznia we Lwowie odbyło się spotkanie prezydentów Ukrainy, Polski i Litwy w ramach Trójkąta Lubelskiego. Po oficjalnych spotkaniach Andrzej Duda pojawił się także w katedrze lwowskiej p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, gdzie spotkał się z abp. Mieczysławem Mokrzyckim.
O szczegółach tego spotkania mówił w rozmowie z RMF FM nowy szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz. - Przechodnie zaczęli pytać, co tu się dzieje, bo jakaś kolumna podjechała. No więc odpowiedzieliśmy: "prezydent Duda przyjechał" - relacjonował polityk.
- "Jak to, prezydent Duda?"- mieli pytać zaskoczeni Ukraińcy. Jak dodał Przydacz, informacja o wizycie Dudy w katedrze wywołała "ogromne poruszenie". - Zaczęli się zbierać. Po pół godziny było kilkaset osób. Po godzinie, bo w katedrze było jeszcze spotkanie z Polakami, było już kilka tysięcy osób. Zaczęli śpiewać, skandować. Bardzo wzruszający moment - relacjonował dalej.
O sytuację, jaka miała miejsce we Lwowie, zapytany został przez "Fakt" ekspert ds. bezpieczeństwa Marcin Samsel. Według niego spotkanie w katedrze, a więc też z mieszkańcami, musiało być wcześniej zaplanowane. - To było mniej spontaniczne, niż nam się wszystkim wydaje. Na pewno było tam wszystko sprawdzone. Być może ze względów bezpieczeństwa uczestnicy zostali poinformowani o zupełnie innym zdarzeniu. Myślę, że SOP najpierw dokładnie sprawdził ten teren. Zarówno ukraińskie, jak i polskie służby były na takie wydarzenie przygotowane, nie zrobili tego ad hoc - ocenił Marcin Samsel na podstawie nagrań i zdjęć z wyjazdu Andrzeja Dudy do Lwowa.
Dodał, że w takich sytuacjach ochrona dokładnie sprawdza całe otoczenie, w którym przebywa dany polityk, w tym okna i dachy. - Gdyby szef ochrony wiedział o jakimkolwiek zagrożeniu, gdyby istniało jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że stanie się coś złego, to na pewno prezydent Andrzej Duda nie wyszedłby do ludzi - mówił dalej.
- Umiejscowienie ludzi, a także dziennikarzy, którym pozwolono filmować przebieg zdarzenia świadczy o tym, że raczej nie było to spontaniczne spotkanie. Z drugiej strony miało to pewien wydźwięk propagandowo-informacyjny, który na pewno został dostrzeżony przez służby rosyjskie - powiedział Marcin Samsel. Jak dodał, taki sam wydźwięk mają wizyty Zełenskiego na froncie - mają one pokazać Rosji i Putinowi, że Ukraińcy i ich goście nie boją się ataków.