W środę portal więź.pl przekazał, że franciszkanin Tarsycjusz Krasucki za zgodą Stolicy Apostolskiej otrzymał częściową informację o wyroku drugiej instancji, jaki zapadł w karnej sprawie kanonicznej przeciwko księdzu Andrzejowy Dymerowi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ofiara duchownego dowiedziała się o tym niemal dwa lata po wyroku.
Franciszkanin dowiedział się, że 12 lutego 2021 roku ksiądz Dymer został uznany winnym wykorzystywania seksualnego nieletnich. Cztery dni później duchowny zmarł. Zaledwie dzień po śmierci Dymera archidiecezja gdańska przekazała, że postępowanie kanoniczne wobec duchownego zostało zamknięte, ale "Gdański Trybunał Metropolitalny nie upubliczni dokumentacji procesowej ks. Andrzeja Dymera i treści wydanego wyroku".
Informacja o wyroku została wysłana listem do adwokata Tarsycjusza Krasuckiego przez kanclerza gdańskiej kurii - księdza Rafała Dettlaffa. Jest to odpowiedź na interpelację franciszkanina, który jako osoba pokrzywdzona, domagał się upublicznienia wyroku.
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
W czwartek 12 stycznia do publikacji "Więzi" odniósł się Prymas Polski. "Dobrze, że o. Tarsycjusz Krasucki OFM otrzymał z Dykasterii Nauki Wiary - przekazaną przez Kurię Metropolitalną w Gdańsku - informację o wyniku kościelnego postępowania, które uznało oskarżonego ks. Andrzeja Dymera winnym zarzucanych mu przestępczych czynów. Jestem przekonany, że ta wiadomość - choć tak spóźniona - jest ogromnie ważna nie tylko dla o. Tarsycjusza, ale także dla innych osób skrzywdzonych przez ks. Dymera" - napisał w oświadczeniu arcybiskup Wojciech Polak.
Polak, który jest też delegatem KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, dodał, że kwestia tego, że pokrzywdzeni tak długo musieli czekać na prawdę, jest "smutne i zawstydzające". "Podważa to wiarygodność zapewnień, że jako Kościół na pierwszym miejscu stawiamy dobro ofiar" - czytamy dalej. Arcybiskup dodał, że śmierć księdza Dymera wcale nie kończy jego sprawy. "Żyją pokrzywdzeni mierzący się z bolesnymi skutkami jego przestępstw. Ze strony Kościoła musimy zrobić wszystko, by im pomóc" - dodał w komunikacie.
Ksiądz Dymer miał wykorzystywać seksualnie franciszkanina 30 lat temu w założonym przez siebie Ognisku św. Brata Alberta w Szczecinie, który działał jako ośrodek resocjalizacyjny dla młodzieży. Jego przełożeni mieli zdawać sobie sprawę z haniebnych czynów duchownego. Z ustaleń portalu więź.pl wynika, że arcybiskup Marian Przykucki już w 1996 roku zauważył konieczność zajęcia się duchownym, który "deprawuje" młodzież. W tym samym roku jednak Dymer został dyrektorem Katolickiej Szkoły Podstawowej.
Przez lata Dymer nie poniósł żadnych konsekwencji - zamiast tego zdobywał kolejne awanse. W 1999 roku został dyrektorem Katolickiego Liceum, w którym znalazł kolejne ofiary. Śledztwo ws. duchownego rozpoczęło się dopiero w 2008 roku po publikacji "Gazety Wyborczej". Wówczas ksiądz Dymer został skazany przez kościelny trybunał za molestowanie wychowanków w latach 1993-1995 - miał zapłacić karę finansową i otrzymał zakaz pracy z młodzieżą. Dwa lata po wyroku Dymer został jednak dyrektorem Instytutu Medycznego w Szczecinie - z funkcji tej został odwołany w 2021 roku.