11 stycznia informowaliśmy, że Komendant Stołeczny Policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu, który kierował radiowozem w momencie wypadku w Dawidach Bankowych pod Warszawą.
Najnowsze informacje na temat zdarzenia z 2 stycznia przedstawiły na konferencji prasowej posłanki Platformy Obywatelskiej Kinga Gajewska i Aleksandra Gajewska, które prowadzą kontrolę w tej sprawie.
- W toku postępowania i kontroli, którą przeprowadziłyśmy między innymi na komendzie w Pruszkowie, dowiedziałyśmy się, że jeden z policjantów, który prowadził samochód, ma 18-letni staż pracy. Drugi policjant, który był pasażerem, jest po kursie podstawowym. Był dwa miesiące w pracy. Był to jego pierwszy patrol i interwencja, która tak w brawurowy sposób została zakończona - mówiła na czwartkowej konferencji posłanka Aleksandra Gajewska.
"Gazeta Wyborcza" informowała, że młodszy z policjantów miał złożyć zeznania, które pozwoliły na obciążenie dowódcy patrolu. Również zeznania świadków nie wskazywały na to, że zasługuje on na zawieszenie.
Jeszcze przed wypadkiem miał być bierny, zajmował się wyłącznie notatkami służbowymi. Komendant powiatowy policji w Pruszkowie przekazał, że w wyniku wypadku młodszy z policjantów stracił przytomność, a gdy się ocknął, próbował pomóc nastolatkom, które znajdowały się w radiowozie - informowała "Wyborcza".
Posłanki Platformy Obywatelskiej Kinga Gajewska i Aleksandra Gajewska zapowiedziały dalsze działania związane z kontrolą poselską, które będą kontynuowane w Komendzie Głównej Policji - Nie pozwolimy zamieść tej sprawy pod dywan - podkreśliła Aleksandra Gajewska. Polityczka zaznaczyła, że posłanki będą dalej dociekać, co dziewczyny robiły w radiowozie, dokąd policjanci chcieli je zabrać, jak doszło do wypadku drogowego i dlaczego policjanci nie udzielili tym nastolatkom pomocy.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
- Będziemy też sprawdzać, czy ta sytuacja to jest pojedynczy incydent, który miał miejsce, czy jest to proceder, którego dopuszczają się funkcjonariusze policji w Polsce, ponieważ czują się bezkarnie - dodała.
Jak pisaliśmy, do wypadku doszło w nocy z poniedziałku 2 stycznia na wtorek 3 stycznia. Wówczas to policyjny radiowóz zjechał z drogi i uderzył w drzewo w Dawidach Bankowych w województwie mazowieckim. W momencie wypadku w samochodzie znajdowali się dwaj funkcjonariusze i dwie nastolatki w wieku 17 i 19 lat. Wówczas policjanci kazali dziewczynom uciekać. W związku z tym karetki wezwano tylko do policjantów.
Nastolatki w tym czasie zadzwoniły po znajomych, którzy samochodami przetransportowali je do punktu OSP, gdzie stacjonują karetki. Młodsza z nastolatek trafiła do szpitala z urazami głowy i lewej strony ciała. Po kilku dniach ponownie trafiła na szpitalny oddział, gdzie zdecydowano o operacji złamanego nosa.
Funkcjonariusze, którzy spowodowali wypadek, wrócili do służby, chociaż otrzymali zakaz prowadzenia pojazdów służbowych. Później poinformowano, że obaj udali się na zwolnienie lekarskie.