Były policjant o wyczynach kolegów po fachu: Dawno nie dostałem tylu memów. "Śmieszne i straszne"

- Nigdy jeszcze nie dostawałem tylu memów, jak po wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji - mówi nam były funkcjonariusz Marek Konkolewski. Były dyrektor Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym przyznaje, że jest to śmieszne i straszne jednocześnie, a budowany przez lata pozytywny obraz policji runął.

Eksplozja granatnika w gabinecie szefa polskiej policji, wypadek radiowozu z nastolatkami i policjantami na Mazowszu czy wtorkowy patrol na wysięgniku strażackim - to tylko kilka najnowszych "rys" na wizerunku policji. Pytamy o nie byłego policjanta Marka Konkolewskiego.

Wizerunek buduje się bardzo długo, a szybko można go stracić. Policja bardzo dbała o swoją markę i budowała ją systematycznie od początku lat 90. Ostatnie wpadki są rysą na szkle. Sprawa granatnika jest bezprecedensowa. Do wybuchu doszło w jednym z najlepiej strzeżonych gabinetów w całej Polsce

- podkreślił nasz rozmówca. 

Przypomnijmy, że 14 grudnia o godzinie 7:50 w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem komendanta w gmachu Komendy Głównej Policji doszło do eksplozji. Wybuch w KGP potwierdziło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jak napisano w komunikacie resortu, "eksplodował jeden z prezentów", które komendant Szymczyk otrzymał w czasie roboczej wizyty w Ukrainie w dniach 11-12 grudnia. Spotkał się wtedy z kierownictwami ukraińskiej policji i służby do spraw sytuacji nadzwyczajnych. Poszkodowane zostały trzy osoby, w tym komendant i pracownik cywilny KGP.

Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Kamiński broni komendanta strzelającego z granatnika. Rozenek: Minister stał się zakładnikiem tej sprawy

Konkolewski: Policja zatraciła się w apolityczności

Marek Konkolewski ocenił, że policja "zatraciła się w apolityczności". Jego zdaniem funkcjonariusze nie mogą służyć jednej formacji politycznej, a takie wnioski można ostatnio wyciągnąć. 

Przejawem tej apolityczności są policjanci na miesięcznicach i przy budynku mieszkalnym prezesa Kaczyńskiego. Ludzie to widzą i ludzie się śmieją

- komentuje inspektor ruchu drogowego. Rozmówca Gazeta.pl dodał, że w policji pracował od 1988 r. za wszystkich opcji politycznych w wolnej Polsce. - Najgorzej pracowało mi się w latach, kiedy PiS ponownie przejął władzę w 2015 r. Tam było gołym okiem widać upolitycznienie, była inwigilacja. Hurtem wymieniono kadrę kierowniczą średniego i wyższego szczebla. Młodzi policjanci z dużym doświadczeniem, którzy awansowali za czasów PO-PSL tracili pracę. I teraz mamy tego efekty - wyjaśniał były policjant. 

- Znakomita większość policjantów działa z narażeniem zdrowia i życia, służy społeczeństwu. Oni wykonują rozkazy przełożonych, którzy w pewnej części działają zgodnie z "oczekiwaniami" politycznymi - zaznaczył Konkolewski.

Policjanci zaglądali na strażackim wysięgniku do mieszkania Lotnej Brygady Opozycji 

We wtorek 10 stycznia aktywiści Lotnej Brygady Opozycji nie pojawili się pod pomnikiem smoleńskim. Jak tłumaczyli, miało to związek z nieobecnością samego Jarosława Kaczyńskiego. Tym razem - na wszelki wypadek - wynajęli lokal przy ul. Królewskiej w Warszawie. Poranną kawę działaczy przerwała niespodziewana wizyta policjantów. Na nagraniach, które udostępnili aktywiści z Lotnej Brygady Opozycji widać, jak funkcjonariusze pojawili się tuż za oknem wynajętego mieszkania. Skorzystali ze strażackiego wysięgnika.

Ostatnie wpadki są rzeczywiście spektakularne. Nigdy jeszcze nie dostawałem tylu memów. To jest śmieszne i straszne jednocześnie. Pokazuje też jeszcze jeden problem. Młodych emerytów. Po tzw. dobrej zmianie dużo doświadczonych i wykształconych osób przeszło na emeryturę. Czy państwo polskie stać na emerytów w wieku 42, czy 49 lat? 

- pytał retorycznie nasz rozmówca.

Wypadek radiowozu w Dawidach Bankowych

Przypomnijmy jeszcze jedno zdarzenie z udziałem policjantów, o którym w ostatnich dniach pisaliśmy - wypadek radiowozu na terenie lasu w Dawidach Bankowych pod Warszawą. 2 stycznia grupa nastolatków zauważyła rozprzestrzeniający się pożar. Wezwała więc straż pożarną. Na miejscu pojawili się także dwaj policjanci, którzy spisali niektórych nastolatków. Świadkowie relacjonują, że funkcjonariusze kazali wsiąść do radiowozu dwóm nastolatkom, po czym odjechali i chwilę później doprowadzili do wypadku. 

Młodszy policjant chciał pomóc 17-latce i 19-latce wyjść z samochodu, a starszy kazał im "spier...ć" - informuje jeden z nastolatków. Mec. Roman Giertych i mec. Jacek Dubois są obecnie pełnomocnikami pokrzywdzonej 17-latki.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>

Więcej o: