Wypadek radiowozu z nastolatkami. Świadkowie: Żarty policjantów "miały podtekst erotyczny, flirtowali"

Pojawiają się nowe szczegóły wypadku radiowozu z nastolatkami. Kolejni świadkowie wydarzenia relacjonują w mediach, co się zdarzyło i przytaczają dwuznaczne "żarty" policjantów. - Oprócz tego niby-dowcipu, że "mogą włączyć zaraz inne koguty", był też jakiś tekst o trójkącie - mówi jeden z nastolatków. Przypomnijmy w skrócie: policjanci, nie wiadomo po co, zabrali dziewczyny do radiowozu, chwilę później walnęli nim w drzewo i wtedy kazali rannym dziewczynom "spier...ć".

Wszystko rozegrało się wieczorem 2 stycznia na terenie lasu w Dawidach Bankowych pod Warszawą: grupa nastolatków zauważyła rozprzestrzeniający się pożar. Wezwali więc straż pożarną. Na miejscu pojawili się również dwaj policjanci, którzy spisali niektórych nastolatków. 17- oraz 19-latce - jak relacjonują one i świadkowie - kazali wsiąść do radiowozu, po czym odjechali i chwilę później doprowadzili do wypadku.

Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Glapiński wyręczył żonę i poszedł do sklepu: Chleb u mnie w pobliżu kosztuje 2,99!

Pruszków. Policjanci, nim rozbili radiowóz, dwuznacznie żartowali i flirtowali z nastolatkami

Świadkowie zdarzenia (każdy z nich chciał zachować anonimowość) w rozmowie z Onetem podali szczegóły tego, co się wówczas wydarzyło. Po ugaszeniu pożaru, strażacy odjechali, wówczas nadjechał radiowóz. Wysiadło z niego dwóch policjantów, którzy się nie przedstawili, powiedzieli jedynie, że są z komendy z Pruszkowa, po czym zaczęli spisywać niektórych nastolatków, relacjonuje jeden z chłopców.

- Zaczęli z nami rozmawiać, już nie tak oficjalnie. Zaczęli rzucać jakieś dwuznaczne żarty, zwłaszcza w stronę jednej z naszych koleżanek. Ewidentnie można było odnieść wrażenie, że spodobała się jednemu z nich - mówi chłopak.

- Te ich żarty miały taki podtekst erotyczny, jakby sobie flirtowali. Oprócz tego niby-dowcipu, że "mogą włączyć zaraz inne koguty", był też jakiś tekst o... trójkącie. Niby chodziło o trójkąt odblaskowy w samochodzie, ale było to powiedziane w sposób dwuznaczny, z takim uśmieszkiem. Było też coś o "przeszukaniu osobistym" tej naszej koleżanki, którą sobie upatrzyli - relacjonuje z kolei jedna z dziewcząt, cytowana przez Onet. Młodzież zwróciła uwagę, że "żartował" zwłaszcza starszy z policjantów, młodszy jedynie się uśmiechał.

Nastolatkowie znaleźli dwie zakrwawnione koleżanki po wypadku radiowozu

Następnie mundurowi wsiedli do radiowozu, po czym jeden z nich zwrócił się do 17-latki: - "M...[znał jej dane, bo je spisywał], wsiadaj!". Nie powiedział w jakim celu. Dziewczyna pociągnęła za rękę koleżankę i obie wsiadły do radiowozu. Samochód ruszył, policjanci włączyli "koguta".

Młodzież, która była na miejscu zdarzenia była przekonana, że nastolatki wysiadły z radiowozu, gdy zauważyli, że pojazd kilka metrów dalej się zatrzymał, a następnie ruszył. Tak się jednak nie stało i po pewnym czasie zapłakane dziewczyny zadzwoniły do chłopaka 17-latki, że radiowóz miał wypadek.

Znajomi nastolatek dotarli na wskazane przez nich miejsce i znaleźli rozbity radiowóz oraz dwie zakrwawione koleżanki. - Z ich relacji wiemy, że w pewnym momencie były przerażone, bo raz, że policjanci jechali bardzo szybko, a dwa, że skręcili w drogę prowadzącą do lasu. Jedna krzyczała, że "nie mamy zapiętych pasów!", na co jeden z policjantów miał jeszcze zażartować w stylu, że "w takim razie będzie mandacik" - przekazuje jeden ze znajomych dziewczyn.

Podczas skrętu kierowca radiowozu stracił panowanie nad samochodem i pojazd robił się na drzewie u zbiegu ul. Złote Łany i Kinetycznej. Policjanci nie odnieśli poważnych obrażeń, bo mieli zapięte pasy. Natomiast jedna z dziewczyn miała złamaną rękę, a druga nos, z przemieszczeniem.

Młodszy policjant chciał im pomóc wyjść z samochodu, a starszy kazał im "spier...ć" - informuje jeden z nastolatków. Mec. Roman Giertych i mec. Jacek Dubois są obecnie pełnomocnikami pokrzywdzonej 17-latki.

bułki - zdjęcie ilustracyjne Dziecko zjadło kajzerkę za 33 gr. Sklep wezwał policję

Pruszków. Trwa postępowanie dyscyplinarne wobec policjantów

Całe zdarzenie zapoczątkował pożar, który nastolatkowie zauważyli w lesie w okolicach Dawidów Bankowych. Młodzi ludzie spotkali się wieczorem na skraju lasu, niedaleko zabudowań, przy trasie S2. To popularne miejsce spotkań ludzi z okolicy. Prowadzi tam tylko jedna droga. Niedaleko jest wysypisko śmieci i to prawdopodobnie ono się zapaliło.

Młodzi ludzie próbowali gasić ogień samodzielnie, przy użyciu samochodowych gaśnic, jednak ogień zaczął się rozprzestrzeniać. Wtedy właśnie zdecydowali, że wezwą straż pożarną, a następnie zjawił się policyjny radiowóz. Po zdarzeniu przesłuchano 19-latkę, a kilka dni później pozostałych świadków. Nastolatkowie zgodnie twierdzą, że policja przekręciła ich zeznania, twierdząc, że chęć wejścia do radiowozu wyszła od nastolatek. Obecnie są prowadzone czynności dyscyplinarne wobec policjantów. 10 stycznia komendant stołeczny policji podjął decyzję o zawieszeniu dowódcy patrolu. Sprawą zajmuje się obecnie warszawska prokuratura.

Roman Giertych Wypadek radiowozu, w którym były nastolatki. Giertych mówi o szczegółach

Więcej o: