Nastolatki w radiowozie. Komendant zawiesił dowódcę patrolu, który kierował pojazdem w momencie wypadku

Na stronie Komendy Stołecznej Policji pojawił się we wtorek komunikat dotyczący zdarzeń z 2 stycznia 2023 roku w Dawidach Bankowych pod Warszawą. Wówczas to dwóch funkcjonariuszy zaprosiło dwie nastolatki do radiowozu. Po kilku kilometrach pojazd uderzył w drzewo.

"Cały czas prowadzone są zaawansowane czynności dyscyplinarne w związku ze zdarzeniem w Dawidach Bankowych. Analiza zgromadzonego materiału została przedstawiona Komendantowi Stołecznemu Policji, który wczoraj [w poniedziałek 9 stycznia - red.] podjął decyzję o przejęciu postępowania dyscyplinarnego. Jednocześnie Komendant Stołeczny Policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu" - napisał nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji. Jak podaje PAP, chodzi o dowódcę patrolu, który kierował radiowozem w momencie wypadku.

Zobacz wideo Potrącenie rowerzystki w Zielonej Górze. Myślała, że nic jej nie jest. Lekarz stwierdził złamanie

Wypadek w Dawidach Bankowych. W radiowozie były dwie nastolatki

Jak pisaliśmy, do wypadku doszło w nocy z poniedziałku 2 stycznia na wtorek 3 stycznia. Wówczas to policyjny radiowóz zjechał z drogi i uderzył w drzewo w Dawidach Bankowych w województwie mazowieckim. W momencie wypadku w samochodzie znajdowali się dwaj funkcjonariusze i dwie nastolatki w wieku 17 i 19 lat. Wówczas policjanci kazali dziewczynom uciekać. W związku z tym karetki wezwano tylko do policjantów.

Przeczytaj więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.

Radiowóz na sygnale - zdjęcie ilustracyjneNastolatki w radiowozie. "Nie tylko takiego koguta możemy włączyć"

Nastolatki w tym czasie zadzwoniły po znajomych, którzy samochodami przetransportowali je do punktu OSP, gdzie stacjonują karetki. Młodsza z nastolatek trafiła do szpitala z urazami głowy i lewej strony ciała. Po kilku dniach ponownie trafiła na szpitalny oddział, gdzie zdecydowano o operacji złamanego nosa. 

Funkcjonariusze, którzy spowodowali wypadek, wrócili do służby, chociaż otrzymali zakaz prowadzenia pojazdów służbowych. Później poinformowano, że obaj udali się na zwolnienie lekarskie

Marczak po przesłuchaniach świadków: Prośba wejścia do radiowozu wyszła od nastolatek

Jak informował wcześniej nadkom. Sylwester Marczak, "nie ma wątpliwości, że w aucie znajdowały się osoby postronne i nie ma żadnych podstaw do tego, by te osoby w tym radiowozie były". 5 stycznia Marczak przekazał mediom, że "wszyscy świadkowie jednoznacznie wskazali, że prośba wejścia do radiowozu wyszła od nastolatek". 

Innego zdania jest Roman Giertych, mecenas jednej z poszkodowanych nastolatek, który w rozmowie z WP.pl powiedział, że to policjanci mieli kazać wsiąść dziewczynom do radiowozu. Mecenas dodał, że złoży wniosek o zawieszenie funkcjonariuszy w czynnościach służbowych i rozważa złożenie zawiadomienia odnośnie możliwości mataczenia w sprawie. Więcej na ten temat pisaliśmy w poniższym artykule:

Roman GiertychWypadek radiowozu. Giertych składa wniosek o zawieszenie policjantów

Więcej o: